Dzisiaj waga była łaskawa- 70,8. To już mały krok do 6 z przodu. NIe wiem tylko, czy to się uda w weekend majowy, skoro jutro w planie grill :) Ale warto spróbować.
Nie udało mi się przejść w 100% na zupki. Nie mam na to czasu. Za to jem zdecydowanie mniej. Na razie muszę o tym cały czas myśleć, ale liczę, że kiedyś to zacznie wychodzić mi samo. Staram się też nie dopuszczać do uczucia głodu. Nie jest to raczej klasyczne 5 posiłków dziennie, ale są w miarę regularne. Widzę już też pierwsze efekty (oprócz spadku wagi)- w środę miałam w garnku sporo zupy z poniedziałku. Nie chciało mi się jej wekować, a szkoda było ją zmarnować. Więc zjadłam pełne dwie miski. Myślałam,że pęknę....Jedząc mnie miałam już wyrzuty sumienia i ogromne poczucie, że robię źle, ale wiecie...zupa gulaszowa była bardzo kusząca.... Ale wspomnienie bólu żołądka zostało i do końca tygodnia bardzo się pilnowałam.
Przypomina mi się też często zdanie, który mówił mi zawsze mój tata- " jedz tyle, żebyś nie była głodna, ale żebyś nigdy nie czuła się najedzona do końca". I chyba coś w tym jest. Wczoraj nie miałam czasu zjeść obiadu, więc na szybko, żeby nie paść z głodu zjadłam dosłownie 3 łyżki rosołu z kluskami. Wystarczyło mi to na 2 godziny. Potem znowu podjadłam tylko kilka łyżek i po kolejnych 2 godzinach zjadłam wreszcie całą porcję, ale niedużą. Nie czułam się ani głodna, ani w pełni najedzona. Zaczyna mi być z tym dobrze.
Zauważyłam też, że to wszystko, co doprowadziło mnie do otyłości, działo się w mojej głowie. Teraz nie jest łatwo zrzucić zbędne kilogramy, ale może gdybym to wiedziała kilkanaście lat temu, teraz nie miałabym tego problemu? Na pewno błędem jest zajadanie smutków. Teraz, kiedy się łapię na tym, że jestem zła, albo smutna i chcę coś zjeść, biorę się za sprzątanie. Na pewno wyjdzie mi to na dobre, jak tylko wypracuję sobie ten nawyk i zacznę to robić nieświadomie. Poza tym, kiedy coś mi smakuje, zamiast delektować się smakiem, jem jak najszybciej i jak najwięcej. Głupia ja!!! Nigdy więcej! Muszę zmienić myślenie, bo nie chcę być niewolnikiem jedzenia. A myślałam zawsze, że nie mam żadnych nałogów :)
Idę celebrować długi weekend. Plany są dobre- najpierw sprzątanie, żeby się milej odpoczywało, a potem już same przyjemności :)
Miłego weekendu!