Strasznie ciężko przestrzegać mi diety ostatnio. Wszystko przez pracę i naszą polską mentalność. Siedzę sobie spokojnie na tyłku, robię co powinnam, przychodzą do mnie interesanci i zaczyna się... Dlaczego wszyscy są przekonani, że jak wejdą z czekoladkami to wyjdą z załatwioną sprawą. Mówię, tłumaczę, że to nie ma nic do rzeczy (bo tak jest naprawdę). Mam jeszcze szefów nad sobą i to oni podejmują większość decyzji, ja je tylko przekazuję. Ale jak grochem o ścianę. Wszyscy wiedzą lepiej. I co ja mam robić z tymi dowodami wdzieczności??? Patrzeć na nie? Kawą obdzieliłam całą rodzinę, znajomych, bo nie piję wcale, słodycze też rozdaję, ale wolałabym ich nie widzieć w bezpośredniej bliskości. Nie ma lekko. Powiem szczerze, że uzbierałam juz furę czekoladek, kaw i łakoci dla nauczycieli moich córek, chyba każdy dostanie. Niech mają na zdrowie. Mi będzie lżej a im przyjemniej.
Zastanawiałam się nad wywieszeniem kartki "Nie piję kawy, nie jem czekolad", albo bardziej ogólnie "Nie biorę", ale jeszcze ktoś pomysli że daję i dopiero mogę mieć nawał intereaantów:)To oczywiście żarty, bo co mam zrobić. Pozostaje mi patrzeć ze wstrętem na słodycze i wmawiać sobie, że ich nie lubię. Nie raz słyszę własnie takie teksty "bo pani jest taka miła", "taka ciepła" itp. I bądź tu człowieku miły, uprzejmy i cierp. Tylko pytam za co?
A dietkowo ok, siłownia zaliczona. Instruktor na siłowni powiedział, że jest pod wrażeniem mojej determinacji :)) i cieszy się z wyników (pochwaliłam się). Więc dzionek udany, jutro ważenie i ...........
Pa pa milusiego dnia :))