Temat: dla bezdzietnych

Tak jak w temacie, czy kiedykolwiek żałowałyście swojej decyzji o nieposiadaniu dzieci ? Co wpłynęło na Waszą decyzję ? Miłość bez dzieci to nie miłość, jak mówią niektórzy. Czy macie swoją drugą połówkę i kochacie się, ale dzieci nie wchodzą w grę ? Jakie są Wasze doświadczenia, opinie na ten temat. Porozmawiajmy. Dla niektórych związek bez dzieci, to nie miłość a kobieta bez dzieci nie jest w pełni spełniona...

nuta napisał(a):

Zalowac, ale czego? :) Nieprzespanych nocy, rozwalonej figury, smarkow, pieluch, zmartwien na kolejne 10 lat?

Nie kwestionuje milosci, ale po drugiej strone sa obowiązki, ciezka praca, zmartwienia, bunty rozwojowe, latanie po lekarzach, zalatawianie opieki na czas kiedy rodzice pracuja, sprawy okołoszkolne i uwiązanie do ojca dziecka.

(Jeżeli związek się posypie, nie można odciąć się od exa, bo to zawsze ojciec. A jezeli okaze sie złym ojcem, to dziecko będzie cierpieć i tym samym matka.)

Z wiekem tylko utwierdzam się w mojej decyzji. Z czasem tez zrobiłam się wygodna. Mam interesujące zycie, w którym nie ma miejsca na dziecko. Po pracy, która generalnie jest 100% zdalna, latwa i elastyczna, chce mieć spokoj i czas dla siebie. Nie mam pojęcia, jak matki pracujące na pelnym etacie, z dojazdem do miejsca pracy wychowują dzieci. Zakladam, ze dziela się obowiązkami z ojcem, ale tego i tak jest dużo. To sa 2 etaty, z czego opieka nad dzieckiem jest bardziej wymagajaca niz praca zawodowa.

Persji rodzinnej nie odczuwam.

A presja spoleczna, jeżeli jakas była, to skutecznie została ukrocona przez COVID.

Jestem otwarta na dialog, ale nie dam sobie wciskać argumentow, z którymi się nie zgadzam.

Szklanka wody na starośc. Hahahaha ? odloz kase na pielegnarke, bo to będzie bardziej rozsądne i pewne. Nawet dobrze wychowane dziecko, może ukladac sobie zycie na drugim końcu swiata.

Ratowanie systemu emerytalnego ? to nie jest wcale takie pewne, ze dziecko znajdzie dobra prace i zostanie w Polsce. Odloz sam na swoja emeryture.

bo na wojnie dzieci się rodzily ? w czasie wojny nie było wielu atrakcji, każdy liczyl się z szybka smiercia, nie było dostępu do antykoncepcji

bo islam nas zaleje i bialy człowiek wyginie ? człowiek prędzej czy później wyginie przez skazenie ziemi, chore rzady, kolejne wojny i pandemie.

Dla mnie rodzenie dzieci dla szklanki wody i systemu emerytalnego to bardzo niskie, egoistyczne pobudki. Tak samo jak kobieta, ktora nie potrafi sobie zycia ulozyc z mezczyzna, ale ma ciśnienie na dziecko dla SIEBIE. Chce zbawke, zajecie, kogos do kochania i do czucia się kim potrzebnym. To wlasnie idealny material na toksyczna matke.

Mój argument:

Czy zycie jest naprawdę tak cudowne aby powolywac kolejna osobe na skazona planete Ziemie?

Dziecinstwo szybko się konczy. W szkole zaczyna się wyścig szczurow i nauka wielu niepotrzebnych rzeczy. Nie chodzi o świadectwa z paskiem, ale egzaminy konczace i mature trzeba zdac. Rowiesnicy mogą dac popalić, rodzice mogą się klocic albo zatruwać swoimi przekonaniami i nierealistycznymi wymaganiami dziecko, okres dojrzewania jest trudny. Można nie akceptować siebie, nie mieć przyjaciol albo mieć toksycznych znajomych.  Trzeba się odnaleźć na rynku pracy. Harowac jak wol, aby raz w roku mieć 2 tygodniowy urlop i z czasem kupic male mieszkanie na wielki kredyt. Uzerac się z szefem, klientem i administracja. ITD.

Zycie to walka, trudności, przeszkody, choroby i kilka milych chwil, które szybko mijaja.

Każdy ma wybor. Jak ktoś chce mieć dzieci, i stać go, niech rodzi kolejne ku chwale ojczyzny.

Mam dzieciate kolezanki - maja fajne, zdrowe dzieci, lubie z nimi sie spotkac, ale tak na jedno popoludnie i mi starczy. Nie zazdroszcze niczego. Nie widze siebie w tej roli 24/7 na kolejne LATA.

Widze, ze brak dzieci daje mi ogromna wolność i możliwości.

tak ogolnie to ziemia jest przeludniona. 

a praca plus wychowanie dziecka to najwiekszy chyba problem macierzynstwa. 

Pasek wagi

Nie mam, kiedyś chciałabym się zająć na odległość nie swoim dzieckiem które ma potencjał i dać mu szansę, opłacać szkołę itp. Jesli będzie mnie stać takich dzieci będzie więcej:) ale swoich mieć nie chcę, jestem pomocna dla ludzi i zwierząt ale mam za dużo zainteresowań, pasji i marzeń w życiu i mój dzieciak by mi to wszystko zepsuł i za bardzo mnie ograniczał:) poza tym jest tyle dzieci na świecie bez rodziców ze to bardzo egoistyczne starać się o swoje. 

cancri napisał(a):

mtsiwak napisał(a):

cancri napisał(a):

Zgadzam sie z podejsciem, ze o zalu czy braku w stosunku do braku posiadanych dzieci powinny wypowiadac sie osoby, ktore juz wiekszosc swojego zycia przezyly. Wiadomym jest, ze mloda i aktywna kobieta, ktora z mezem zwiedza i zdobywa swiat bedzie inaczej podchodzic do tematu w wieku 30-40 lat, niz kiedy bedzie miec tych lat 60-80 i bedzie sama siedziala w czterech scianach. A wydaje mi sie, ze dopiero wtedy, kiedy sie stanie w oko w oko z tym wiekiem mozna mowic, ze sie tej decyzji naprawde nie zaluje.

Ja tez nie chcialam miec dziecka. Nie dlatego, ze nie lubie dzieci po prostu nie chcialam nikogo sprowadzac na ten swiat. Stalo sie inaczej i moja corka jest najwieksza miloscia mojego zycia. Natomiast w pelni rozumiem kobiety, ktore w swoim podejsciu wytrzymuja i sobie ukladaja zycie bez dzieci. Czy nie beda zalowac w wieku 80 lat - a no, tego nie moga potwierdzic one same i tego zwykle nie robia. Te naprawde rozsadne. 

Jakos ciezko mi uwierzyc w to, ze te, ktorych wypowiedzi sa nacechowane totalnie negatywnymi cechami sa tak "neutralne" w temacie i tak nie posiadaja jakiegos zalu juz teraz. Tylko go przykrywaja cala ta chamska otoczka.

ale masz swiadomosc tego, ze posiadanie dzieci nie gwarantuje Ci towarzystwa i opieki na starosc? boli mnie taki poglad, bo dziecko nie powinno byc rodzicom dluzne. nie oni zdecydowalo, ze przyjdzie na ten swiat. jasne, fajnie jak dzieci sie interesuja. ale jestem absolutnie przeciwna calkowitej rezygnacji z samej/samego siebie na rzecz dzieci. pomagania finansowo dzieciom w doroslym wieku, zamiast zabezpieczania wlasnej przyszlosci na starosc. wyznaje zasade - umiesz liczyc, licz na siebie. a jesli dorosle dziecko nadal potrzebuje wisien na matce/ojcu, to uznaje to za porazke wychowawcza.

Czy ja w ktorymkolwiek momencie napisalam, ze uwazam, ze dziecko bedzie mi cokolwiek dluzne, ze wymagam, by dziecko sie mna opiekowalo, mnie finansowalo na starosc ? Wkladasz w moja wypowiedz totalnie nie moje slowa i zmieniasz calkiwicie sens mojej wypowiedzi. Uwazam, ze fajnie byloby uslyszec opinie takiej dojrzalej kobiety, jak widzi to z perspektywy 50 lat pozniej - bo nie zajscie w ciaze kiedy jeszcze mozna niesie za soba skutki tej decyzji do konca zycia. 

I oczywiscie, ze mozna miec wyrodne dzieci, ale temat dotyczy decyzji o nieposiadaniu, a nie o tym, czy dziecko sie wypnie na starosc na rodzicow czy nie. Bo owszem, albo sie wypnie, albo sie nie wypnie. Ale przy nieposiadaniu dziecka nie ma tego albo. A ja chcialabym kiedys uslyszec zdanie osob, ktore z ta decyzja przezyly cale zycie. I nie zakladam, ze uznaja, ze byly nieszczesliwe, bo zaraz mi ktos to wepchnie do mojej odpowiedzi.

ale jednak zakladasz, ze dziecko, ktore nie zapewnia rodzicowi opieki i towarzystwa jest wyrodne. nie jest. to jest jego dobra wola, nie obowiazek. samo sie na ten swiat nie wepchalo. strasznie mnie denerwuje takie podejscie. tak bylo u mnie w rodzinie. "nie bo mam starych todzicow". "nie, bo ktos sie rodzicami musi zaopiekowac". efekt byl taki, ze rodzice przezyli dziecko o kilkanascie lat, a jak dziecko potrzebowalo pomocy, to sie rodzice d.. wypieli. uwiazywanie dzieci przy sobie jest niesprawiedliwe, pomysl o tym, zeby zapewnic sobie na starosc dobry osrodek, fachowa pomoc pielegniarska, odpowiednie srodki finansowe na pokrycie tego, zamiast wyrzucac dziecku, ze jest wyrodne. a jak znajdzie druga polowke na drugim koncu swiata albo dostanie prace marzen w innym kraju to ma z tego rezygnowac, zeby nie byc wyrodnym dzieckiem, bo rodzice? czasy, kiedy rodzilo sie po 5-6 dzieci, zeby zapewnily rodzicom opieke na starosc bezpowrotnie minely. 

Pasek wagi

Dla mnie w ogóle są dwie strony medalu - bo z jednej posiadacze dzieci, którzy nalegają, dopytują i się wtrącają. I z drugiej bezdzietni, którzy choć bardzo nie chcą by krytykowano ich wybory to same krytykują wybory tych drugich i utożsamiają rodzicielstwo jako wielkie uciemiężenie i twierdzą jacy to tamci są na pewno nieszczęśliwi.

Oczywiście nie wszyscy, ale wśród jednej, jak i drugiej grupy są takie egzemplarze.

Pasek wagi

mtsiwak napisał(a):

cancri napisał(a):

mtsiwak napisał(a):

cancri napisał(a):

Zgadzam sie z podejsciem, ze o zalu czy braku w stosunku do braku posiadanych dzieci powinny wypowiadac sie osoby, ktore juz wiekszosc swojego zycia przezyly. Wiadomym jest, ze mloda i aktywna kobieta, ktora z mezem zwiedza i zdobywa swiat bedzie inaczej podchodzic do tematu w wieku 30-40 lat, niz kiedy bedzie miec tych lat 60-80 i bedzie sama siedziala w czterech scianach. A wydaje mi sie, ze dopiero wtedy, kiedy sie stanie w oko w oko z tym wiekiem mozna mowic, ze sie tej decyzji naprawde nie zaluje.

Ja tez nie chcialam miec dziecka. Nie dlatego, ze nie lubie dzieci po prostu nie chcialam nikogo sprowadzac na ten swiat. Stalo sie inaczej i moja corka jest najwieksza miloscia mojego zycia. Natomiast w pelni rozumiem kobiety, ktore w swoim podejsciu wytrzymuja i sobie ukladaja zycie bez dzieci. Czy nie beda zalowac w wieku 80 lat - a no, tego nie moga potwierdzic one same i tego zwykle nie robia. Te naprawde rozsadne. 

Jakos ciezko mi uwierzyc w to, ze te, ktorych wypowiedzi sa nacechowane totalnie negatywnymi cechami sa tak "neutralne" w temacie i tak nie posiadaja jakiegos zalu juz teraz. Tylko go przykrywaja cala ta chamska otoczka.

ale masz swiadomosc tego, ze posiadanie dzieci nie gwarantuje Ci towarzystwa i opieki na starosc? boli mnie taki poglad, bo dziecko nie powinno byc rodzicom dluzne. nie oni zdecydowalo, ze przyjdzie na ten swiat. jasne, fajnie jak dzieci sie interesuja. ale jestem absolutnie przeciwna calkowitej rezygnacji z samej/samego siebie na rzecz dzieci. pomagania finansowo dzieciom w doroslym wieku, zamiast zabezpieczania wlasnej przyszlosci na starosc. wyznaje zasade - umiesz liczyc, licz na siebie. a jesli dorosle dziecko nadal potrzebuje wisien na matce/ojcu, to uznaje to za porazke wychowawcza.

Czy ja w ktorymkolwiek momencie napisalam, ze uwazam, ze dziecko bedzie mi cokolwiek dluzne, ze wymagam, by dziecko sie mna opiekowalo, mnie finansowalo na starosc ? Wkladasz w moja wypowiedz totalnie nie moje slowa i zmieniasz calkiwicie sens mojej wypowiedzi. Uwazam, ze fajnie byloby uslyszec opinie takiej dojrzalej kobiety, jak widzi to z perspektywy 50 lat pozniej - bo nie zajscie w ciaze kiedy jeszcze mozna niesie za soba skutki tej decyzji do konca zycia. 

I oczywiscie, ze mozna miec wyrodne dzieci, ale temat dotyczy decyzji o nieposiadaniu, a nie o tym, czy dziecko sie wypnie na starosc na rodzicow czy nie. Bo owszem, albo sie wypnie, albo sie nie wypnie. Ale przy nieposiadaniu dziecka nie ma tego albo. A ja chcialabym kiedys uslyszec zdanie osob, ktore z ta decyzja przezyly cale zycie. I nie zakladam, ze uznaja, ze byly nieszczesliwe, bo zaraz mi ktos to wepchnie do mojej odpowiedzi.

ale jednak zakladasz, ze dziecko, ktore nie zapewnia rodzicowi opieki i towarzystwa jest wyrodne. nie jest. to jest jego dobra wola, nie obowiazek. samo sie na ten swiat nie wepchalo. strasznie mnie denerwuje takie podejscie. tak bylo u mnie w rodzinie. "nie bo mam starych todzicow". "nie, bo ktos sie rodzicami musi zaopiekowac". efekt byl taki, ze rodzice przezyli dziecko o kilkanascie lat, a jak dziecko potrzebowalo pomocy, to sie rodzice d.. wypieli. uwiazywanie dzieci przy sobie jest niesprawiedliwe, pomysl o tym, zeby zapewnic sobie na starosc dobry osrodek, fachowa pomoc pielegniarska, odpowiednie srodki finansowe na pokrycie tego, zamiast wyrzucac dziecku, ze jest wyrodne. a jak znajdzie druga polowke na drugim koncu swiata albo dostanie prace marzen w innym kraju to ma z tego rezygnowac, zeby nie byc wyrodnym dzieckiem, bo rodzice? czasy, kiedy rodzilo sie po 5-6 dzieci, zeby zapewnily rodzicom opieke na starosc bezpowrotnie minely. 

kiedys to tez ludzie mieli dzieci wczesnie. Wiec byly szanse ze ktorej ma emeryture/rente jak wymagasz opieki 

Pasek wagi

Ale jedno mnie cieszy po waszych wypowiedziach, i to bardzo. Właściwie nie przeczytałam u żadnej z dziewczyn, że główną przyczyną niedecydowania się na dziecko jest czynnik ekonomiczny. Że ważny, owszem, ale nie najważniejszy. Cieszy mnie to, bo to oznacza, że coś tam w mentalności społecznej się zmienia. I że kiedyś ta presja społeczno/rodzinna zniknie. 

mtsiwak napisał(a):

cancri napisał(a):

mtsiwak napisał(a):

cancri napisał(a):

Zgadzam sie z podejsciem, ze o zalu czy braku w stosunku do braku posiadanych dzieci powinny wypowiadac sie osoby, ktore juz wiekszosc swojego zycia przezyly. Wiadomym jest, ze mloda i aktywna kobieta, ktora z mezem zwiedza i zdobywa swiat bedzie inaczej podchodzic do tematu w wieku 30-40 lat, niz kiedy bedzie miec tych lat 60-80 i bedzie sama siedziala w czterech scianach. A wydaje mi sie, ze dopiero wtedy, kiedy sie stanie w oko w oko z tym wiekiem mozna mowic, ze sie tej decyzji naprawde nie zaluje.

Ja tez nie chcialam miec dziecka. Nie dlatego, ze nie lubie dzieci po prostu nie chcialam nikogo sprowadzac na ten swiat. Stalo sie inaczej i moja corka jest najwieksza miloscia mojego zycia. Natomiast w pelni rozumiem kobiety, ktore w swoim podejsciu wytrzymuja i sobie ukladaja zycie bez dzieci. Czy nie beda zalowac w wieku 80 lat - a no, tego nie moga potwierdzic one same i tego zwykle nie robia. Te naprawde rozsadne. 

Jakos ciezko mi uwierzyc w to, ze te, ktorych wypowiedzi sa nacechowane totalnie negatywnymi cechami sa tak "neutralne" w temacie i tak nie posiadaja jakiegos zalu juz teraz. Tylko go przykrywaja cala ta chamska otoczka.

ale masz swiadomosc tego, ze posiadanie dzieci nie gwarantuje Ci towarzystwa i opieki na starosc? boli mnie taki poglad, bo dziecko nie powinno byc rodzicom dluzne. nie oni zdecydowalo, ze przyjdzie na ten swiat. jasne, fajnie jak dzieci sie interesuja. ale jestem absolutnie przeciwna calkowitej rezygnacji z samej/samego siebie na rzecz dzieci. pomagania finansowo dzieciom w doroslym wieku, zamiast zabezpieczania wlasnej przyszlosci na starosc. wyznaje zasade - umiesz liczyc, licz na siebie. a jesli dorosle dziecko nadal potrzebuje wisien na matce/ojcu, to uznaje to za porazke wychowawcza.

Czy ja w ktorymkolwiek momencie napisalam, ze uwazam, ze dziecko bedzie mi cokolwiek dluzne, ze wymagam, by dziecko sie mna opiekowalo, mnie finansowalo na starosc ? Wkladasz w moja wypowiedz totalnie nie moje slowa i zmieniasz calkiwicie sens mojej wypowiedzi. Uwazam, ze fajnie byloby uslyszec opinie takiej dojrzalej kobiety, jak widzi to z perspektywy 50 lat pozniej - bo nie zajscie w ciaze kiedy jeszcze mozna niesie za soba skutki tej decyzji do konca zycia. 

I oczywiscie, ze mozna miec wyrodne dzieci, ale temat dotyczy decyzji o nieposiadaniu, a nie o tym, czy dziecko sie wypnie na starosc na rodzicow czy nie. Bo owszem, albo sie wypnie, albo sie nie wypnie. Ale przy nieposiadaniu dziecka nie ma tego albo. A ja chcialabym kiedys uslyszec zdanie osob, ktore z ta decyzja przezyly cale zycie. I nie zakladam, ze uznaja, ze byly nieszczesliwe, bo zaraz mi ktos to wepchnie do mojej odpowiedzi.

ale jednak zakladasz, ze dziecko, ktore nie zapewnia rodzicowi opieki i towarzystwa jest wyrodne. nie jest. to jest jego dobra wola, nie obowiazek. samo sie na ten swiat nie wepchalo. strasznie mnie denerwuje takie podejscie. tak bylo u mnie w rodzinie. "nie bo mam starych todzicow". "nie, bo ktos sie rodzicami musi zaopiekowac". efekt byl taki, ze rodzice przezyli dziecko o kilkanascie lat, a jak dziecko potrzebowalo pomocy, to sie rodzice d.. wypieli. uwiazywanie dzieci przy sobie jest niesprawiedliwe, pomysl o tym, zeby zapewnic sobie na starosc dobry osrodek, fachowa pomoc pielegniarska, odpowiednie srodki finansowe na pokrycie tego, zamiast wyrzucac dziecku, ze jest wyrodne. a jak znajdzie druga polowke na drugim koncu swiata albo dostanie prace marzen w innym kraju to ma z tego rezygnowac, zeby nie byc wyrodnym dzieckiem, bo rodzice? czasy, kiedy rodzilo sie po 5-6 dzieci, zeby zapewnily rodzicom opieke na starosc bezpowrotnie minely. 

Znowu sobie cos totalnie dopowiedzialas, gdzie tak zalozylam? Napisalam, ze mozna miec dobre dzieci jak i wyrodne - na dwoje babka wrozyla. Wiec na starosc mozna albo byc zadowolonym albo nie. Nie wiem, ciagle cos dopowiadasz czego w ogole ani nie napisalam, ani nie mialam na mysli. Nie napisalam nigdy i nigdzie, ze dzieci, ktore sie nie opiekuja rodzicami na starosc sa wyrodne, ani ze to obowiazek dzieci ani ze ja bym czegos takiego kiedykolwiek od wlasnej corki wymagala. Mam wrazenie, ze totalnie na opak czytasz to, co napisalam.

syrenkowa napisał(a):

Ale jedno mnie cieszy po waszych wypowiedziach, i to bardzo. Właściwie nie przeczytałam u żadnej z dziewczyn, że główną przyczyną niedecydowania się na dziecko jest czynnik ekonomiczny. Że ważny, owszem, ale nie najważniejszy. Cieszy mnie to, bo to oznacza, że coś tam w mentalności społecznej się zmienia. I że kiedyś ta presja społeczno/rodzinna zniknie. 

podejrzewam ze czesc osob jakby chciala miec dziecko to by obciela koszty na swoich pasjach, hobby , podrozach. Zreszta sila rzeczy by musialy ukrocic takie rzeczy.

Pasek wagi

IfYouWereThereBeware napisał(a):

Jestem za tym, aby każda kobieta miała prawo wyboru, i aby inni nie narzucali jej swojej woli. Sa kobiety szczęśliwe i nieszczęśliwe z dziećmi czy bez , kombinacji jest wiele.

Ja nie spotkałam się z presją ani ze strony społeczeństwa ani rodziny, oprócz mojej matki, która o to mi truła głowę juz odkąd skończyłam jakieś 23 lata, i nie miałam zupełnie warunków bytowych ani ochoty na dziecko. Wiec to ignorowałam. 

U mnie było tak, że do 30-tki jeśli bys mnie zapytala, to odpowiedziałabym kategorycznie, ze nie chcę  dzieci ( dlatego rozumiem po części wypowiedz jednej z Was,  ze nalezy poczekać z opinią,  aż bedzie pozamiatane), nigdy nigdy, nie lubie i nie chcę :p skończyłam 30 lat, poznalam męża i po roku bylam w planowanej ciazy, a teraz jestem w drugiej (33 lata). Po prostu oboje to "poczulismy", potrzebę,  instynkt, jak zwał tak zwał. Najlepsza jak dotąd decyzja zycia :D Jesli chodzi o dzieci jako o dopelnienie zwiazku...absolutnie sie z tym nie zgadzam, zwiazek juz powinien stać na bardzo stabilnym fundamencie,  aby decydowac sie na dzieci,  nie odwrotnie.  Dzieci raczej urozmaicają związek,  nagle oboje wykazujemy się kreatywnością o jaką byśmy siebie nie posadzili wczesniej w wielu dziedzinach :D

Natomiast 2 rzeczy nie rozumiem. 1. Z dziećmi również mozna podróżować,  akurat z dzieckiem jedziemy na wakacje za 2 tygodnie. Rozumiem, ze zaraz ktos mi napisze, ze jesli w odludne i egzotyczne miejsca i z dzieckiem sie nie da, ok rozumiem, ale wiekszosc społeczeństwa jednak na takie wyprawy nie jezdzi. A wakacje i dzieci mozna pogodzić,  owszem wiemy, ze bedzie inaczej, ale nadal mozna zwiedzac swiat. Chodzi mi o to, ze podroze sa wymieniane w czołówce utraconych przywilejów kiedy zostajemy rodzicami, a to nie prawda;) dla chcącego nic trudnego.

2. Bezdzietne kobiety nazywające dzieci "bąbelkami ", serio, nie możecie się ugryźć w jezyk i napisać "dziecko"? To jest po prostu niesmaczne, dorosłe kobiety rzucające epitetami  w stronę dzieci....

owszem mozna podrozowac. Ale to nie to samo. Ja lubie miec aktywne wakacje. Porzadnie przejsc sie po gorach i to tych trudniejszych, narty, plywanie, sauna.  Z dziecmi to by mi tylko spacery zostaly i robienie za boje w wodzie. Jak jade z dziećmi to plan jest ulozony pod nie( parki rozrywki, sanki, brodziki itp). Jak chce zrealiziwac swoje cele to musze jechac sama. 

p.s. kto nie ogarnial 2 latka i niemowlaka nad baltykiem to chyba nie czuje klimatu wakacji z dzieckiem :)

Pasek wagi

żadnych dzieci, never ever, mam zerowy instynkt macierzyński, nie nadaje się na matkę, a mój partner na ojca. Wolimy psy

Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.