Temat: dla bezdzietnych

Tak jak w temacie, czy kiedykolwiek żałowałyście swojej decyzji o nieposiadaniu dzieci ? Co wpłynęło na Waszą decyzję ? Miłość bez dzieci to nie miłość, jak mówią niektórzy. Czy macie swoją drugą połówkę i kochacie się, ale dzieci nie wchodzą w grę ? Jakie są Wasze doświadczenia, opinie na ten temat. Porozmawiajmy. Dla niektórych związek bez dzieci, to nie miłość a kobieta bez dzieci nie jest w pełni spełniona...

Despacitoo napisał(a):

Angela19921105 napisał(a):

Z mezem nie chcemy dzieci. Nie mamy cierpliwosci. Wolimy kase wydawac na siebie. Uwielbiamy cisze i swiety spokoj, jestesmy szczesliwi we dwoje. Pewnego dnia nasza rodzina sie powiekszy, ale o koty :) Czasem sie nasluchamy, "jak to? Co my zamierzamy robic w zyciu bez dzieci? To po co byl wam ten slub? Ty nie jestes prawdziwa kobieta, zona i nie masz prawa czuc sie zmeczona bo nie jestes matka."  Szczerze to mamy gdzies co inni o tym mysla, nie zamierzamy poddawac sie presji spoleczenstwa.

serio jest jakas presja ze strony spoleczenstwa? Ja nie czulam zadnej. Rodzina to co innego, oni lubia sie wtracac.

Tak, jest presja społeczeństwa. Ja to odczułam w pracy, ze strony starszych koleżanek. Ja mam 32 lata, one koło sześćdziesiątki. Jak przyszłam tu do pracy miałam 27 lat i cały czas pytały o ślub i dziecko. 

Generalnie nie mogę swojej bezdzietności rozpatrywać z perspektywy żałuję/ nie żałuję, ponieważ mam jeszcze parę lat na zmianę decyzji.

Jestem z partnerem 14 lat. Ja ma 32 lata, on 36. Nigdy nie marzyliśmy o ślubie i dzieciach.

Czuję się szczęśliwa w życiu jakie prowadzę.

Nie uważam, że jestem wybrakowana czy nie spełniona, chociaż otoczenie wie lepiej ode mnie (ale to ich problem, że tak bardzo ich uwiera moja decyzja).

Ja dzieci mam z egoistycznych pobudek :) bo ja ich zapragnęłam, nie one same. Ale nie mam żadnych oczekiwań bądź życzeń wobec nich. Beda tak samo wolne jak ja. Choć nie, jedno życzenie mam, chciałabym, żeby potrafiły czerpać radość z życia i by mogły żyć możliwie tak, jak chca. Dopóki są pod moja opieka chce im pokazać jak najwięcej, dac możliwość poszerzania horyzontów by w przyszłości mogły mozliwie świadomie dokonywać wyborów. By nie baly się nowego i upadków. I jeśli zamieszkają na drugim końcu świata i będą tam szczęśliwe, to ja też będę.

Cancri - Maria Czubaszek sporo mówiła o swojej bezdzietności, której nie żałowała nigdy. Polecam Twojej uwadze również wywiad z bezdzietną Helen Mirren. Nie wiem czy mogę wkleić taki link, wygoogluj więc po prostu: Aktorka Helen Mirren szczerze o bezdzietności - przełamuje ostatnie tabu?


Napisałaś, że córka jest "miłością Twojego życia". Jak już dziewczyny zdążyły zauważyć - nie wiesz, na jakiego człowieka wyrośnie Twoje dziecko. Jeśli więc naprawdę zgadzasz się z poglądem, że radość z bezdzietności można odtrąbić na starość, nie powinnaś stosować podwójnych standardów. 

Wspomniałaś też o samotnej starości - pandemia jednoznacznie mi potwierdziła, że nie potrzebuję towarzystwa dalszej rodziny i znajomych. W zupełności wystarcza mi obecność mojego męża, kotów i codzienne rozmowy z rodzicami. Jeśli moi bliscy odejdą przede mną, będę miała dwa wyjścia - żyć ze swoimi zwierzętami lub/i znaleźć sobie do towarzystwa współlokatora w podobnym wieku, czyli coś w stylu Grace i Frankie. Nie będę zapewne jedyną starszą, samotną osobą. W przeciwieństwie do dzieci, zajętych własną rodziną i pracą, przyjaciel - senior będzie przynajmniej miał dla mnie czas. I przekonana jestem, że zdecydowanie wolę spędzić ostatnią dekadę życia oglądając Netflixa niż tracąc ostatnie siły zajmując się wnukami. 

Razi mnie strasznie jedna rzecz. Starszym osobom, mającym dzieci, nie daje się moralnego prawa do podjęcia decyzji o sprzedaniu swoich nieruchomości i przeznaczeniu pieniędzy na prywatny ośrodek opieki. Zabiera się do siebie takiego biednego rodzica i zagarnia się jego dom, jak własny. Nie raz, nie osiem to widziałam. I takie dziecko w społecznej ocenie jest super, bo się zatroszczyło o niedołężnego rodzica, który przecież z emerytur nie opłacił by sobie godnej opieki. A że poza emeryturą ma majątek, na który latami pracował, to już jakoś wszystkim umyka. Serdecznie dziękuję za taką opiekę na starość. 

Egyptian ja napisalam w mojej kolejnej wypowiedzi, ze dziecko sie wypnie w pozniejszym okresie albo sie nie wypnie. Wiec nie wiem totalnie gdzie widzisz podwojne standardy. Tak samo mozna na starosc byc zadowolonym z posiadania dzieci jak i nie. Ja mam swoja corke, Ty masz swoje koty, kazdy jest zadowolony ;-) A czy z perspektywy kolejnych 50 lat to byla dobra decyzja (moja badz Twoja) to napiszemy tu za 50 lat. Ja nie pisalam, ze dziecko to jest jedyna sluszna decyzja o ktorej mozna zapewniac juz teraz a bezdzietni moga zapewniac o tym, ze byla dopiero za 50 lat. Ja tym etapie to jest na pewno dobra i wygodna decyzja, jesli ludzie sa mlodzi, podrozuja, nie chca miec odpowiedzialnosci za dzieciaki na karku.

I nie napisalam, ze samotna starosc to cos zlego, bron Boze. Napisalam, to, bo na pewnym etapie zycie sie po prostu zmienia. Jednym bedzie pasowac a innym nie, ale to jest tez najczesciej moment przelomowy, w ktorym to zaczyna doskwierac. Ale nie wszyskim i nie zawsze. Ostatecznie przeciez kazdy zyje jak chce ;-) 

Przecież jak ktoś na starość poczuje instynkt macierzyński to zawsze może adoptować dziecko.

maharettt napisał(a):

IfYouWereThereBeware napisał(a):

Jestem za tym, aby każda kobieta miała prawo wyboru, i aby inni nie narzucali jej swojej woli. Sa kobiety szczęśliwe i nieszczęśliwe z dziećmi czy bez , kombinacji jest wiele.

Ja nie spotkałam się z presją ani ze strony społeczeństwa ani rodziny, oprócz mojej matki, która o to mi truła głowę juz odkąd skończyłam jakieś 23 lata, i nie miałam zupełnie warunków bytowych ani ochoty na dziecko. Wiec to ignorowałam. 

U mnie było tak, że do 30-tki jeśli bys mnie zapytala, to odpowiedziałabym kategorycznie, ze nie chcę  dzieci ( dlatego rozumiem po części wypowiedz jednej z Was,  ze nalezy poczekać z opinią,  aż bedzie pozamiatane), nigdy nigdy, nie lubie i nie chcę :p skończyłam 30 lat, poznalam męża i po roku bylam w planowanej ciazy, a teraz jestem w drugiej (33 lata). Po prostu oboje to "poczulismy", potrzebę,  instynkt, jak zwał tak zwał. Najlepsza jak dotąd decyzja zycia :D Jesli chodzi o dzieci jako o dopelnienie zwiazku...absolutnie sie z tym nie zgadzam, zwiazek juz powinien stać na bardzo stabilnym fundamencie,  aby decydowac sie na dzieci,  nie odwrotnie.  Dzieci raczej urozmaicają związek,  nagle oboje wykazujemy się kreatywnością o jaką byśmy siebie nie posadzili wczesniej w wielu dziedzinach :D

Natomiast 2 rzeczy nie rozumiem. 1. Z dziećmi również mozna podróżować,  akurat z dzieckiem jedziemy na wakacje za 2 tygodnie. Rozumiem, ze zaraz ktos mi napisze, ze jesli w odludne i egzotyczne miejsca i z dzieckiem sie nie da, ok rozumiem, ale wiekszosc społeczeństwa jednak na takie wyprawy nie jezdzi. A wakacje i dzieci mozna pogodzić,  owszem wiemy, ze bedzie inaczej, ale nadal mozna zwiedzac swiat. Chodzi mi o to, ze podroze sa wymieniane w czołówce utraconych przywilejów kiedy zostajemy rodzicami, a to nie prawda;) dla chcącego nic trudnego.

2. Bezdzietne kobiety nazywające dzieci "bąbelkami ", serio, nie możecie się ugryźć w jezyk i napisać "dziecko"? To jest po prostu niesmaczne, dorosłe kobiety rzucające epitetami  w stronę dzieci....

owszem mozna podrozowac. Ale to nie to samo. Ja lubie miec aktywne wakacje. Porzadnie przejsc sie po gorach i to tych trudniejszych, narty, plywanie, sauna.  Z dziecmi to by mi tylko spacery zostaly i robienie za boje w wodzie. Jak jade z dziećmi to plan jest ulozony pod nie( parki rozrywki, sanki, brodziki itp). Jak chce zrealiziwac swoje cele to musze jechac sama. 

p.s. kto nie ogarnial 2 latka i niemowlaka nad baltykiem to chyba nie czuje klimatu wakacji z dzieckiem :)

Ale dzieci dorastają,  nie maja wiecznie kilku latek...No nie wiem, bylam na wakacjach z dzieckiem juz raz, teraz jedziemy drugi raz i jakoś nie zamierzamy układać planu pod dziecko, a pod nas wszystkich. Parki rozrywki mamy w naszym mieście, wiec na wakacjach nas nie interesują.  Mam wrażenie, ze często to rodzice robią z siebie męczenników.

EgyptianCat "Starszym osobom, mającym dzieci, nie daje się moralnego prawa do podjęcia decyzji o sprzedaniu swoich nieruchomości i przeznaczeniu pieniędzy na prywatny ośrodek opieki."

Czy ja wiem...Ja właśnie, z racji wykonywanego zawodu, widzę odwrotną tendencję.  I to tez jest troche smutne, ze pracujesz na coś cale zycie, a później musisz to posprzedawać, bo rzeczywiście emerytura to może być za mało.  Oczywiście najlepiej jakby rodzic mial wystarczająco środków na zapewnienie sobie opieki bez sprzedawania dorobku życia,  oraz prawo do decydowania o swoim majątku bez presji nikogo z otoczenia. Jednak czesto widuję sytuacje,  gdzie rodzic nie chce nic sprzedać,  a nie ma wystarczająco pieniędzy na życie, wiec dzieci pomagają,  ale bardzo chcą,  aby rodzic czerpał ze swojego majątku, bo dla nich to duże obciążenie. A rodzic uparcie się nie zgadza, bo przeciez dla nich ten majątek oszczędza...I koło sie zamyka.

Nie zawsze dziecko chce wykorzystać niedołężności rodzica z demencją i zagarnąć majatek...często wrecz to chroni taka starsza osobę przed nieuczciwymi doradcami finansowymi, to często widuję niestety, jak chcą sobie na starszych niedoleznych zarobić , a rodziny albo nie ma, albo się nie interesują, albo się nie znają. 

Także niezależnie czy decydujemy się na dzieci czy nie, nikt nie wie jak skonczy na starość,  jesli jej dozyje. 

IfYouWereThereBeware napisał(a):

maharettt napisał(a):

IfYouWereThereBeware napisał(a):

Jestem za tym, aby każda kobieta miała prawo wyboru, i aby inni nie narzucali jej swojej woli. Sa kobiety szczęśliwe i nieszczęśliwe z dziećmi czy bez , kombinacji jest wiele.

Ja nie spotkałam się z presją ani ze strony społeczeństwa ani rodziny, oprócz mojej matki, która o to mi truła głowę juz odkąd skończyłam jakieś 23 lata, i nie miałam zupełnie warunków bytowych ani ochoty na dziecko. Wiec to ignorowałam. 

U mnie było tak, że do 30-tki jeśli bys mnie zapytala, to odpowiedziałabym kategorycznie, ze nie chcę  dzieci ( dlatego rozumiem po części wypowiedz jednej z Was,  ze nalezy poczekać z opinią,  aż bedzie pozamiatane), nigdy nigdy, nie lubie i nie chcę :p skończyłam 30 lat, poznalam męża i po roku bylam w planowanej ciazy, a teraz jestem w drugiej (33 lata). Po prostu oboje to "poczulismy", potrzebę,  instynkt, jak zwał tak zwał. Najlepsza jak dotąd decyzja zycia :D Jesli chodzi o dzieci jako o dopelnienie zwiazku...absolutnie sie z tym nie zgadzam, zwiazek juz powinien stać na bardzo stabilnym fundamencie,  aby decydowac sie na dzieci,  nie odwrotnie.  Dzieci raczej urozmaicają związek,  nagle oboje wykazujemy się kreatywnością o jaką byśmy siebie nie posadzili wczesniej w wielu dziedzinach :D

Natomiast 2 rzeczy nie rozumiem. 1. Z dziećmi również mozna podróżować,  akurat z dzieckiem jedziemy na wakacje za 2 tygodnie. Rozumiem, ze zaraz ktos mi napisze, ze jesli w odludne i egzotyczne miejsca i z dzieckiem sie nie da, ok rozumiem, ale wiekszosc społeczeństwa jednak na takie wyprawy nie jezdzi. A wakacje i dzieci mozna pogodzić,  owszem wiemy, ze bedzie inaczej, ale nadal mozna zwiedzac swiat. Chodzi mi o to, ze podroze sa wymieniane w czołówce utraconych przywilejów kiedy zostajemy rodzicami, a to nie prawda;) dla chcącego nic trudnego.

2. Bezdzietne kobiety nazywające dzieci "bąbelkami ", serio, nie możecie się ugryźć w jezyk i napisać "dziecko"? To jest po prostu niesmaczne, dorosłe kobiety rzucające epitetami  w stronę dzieci....

owszem mozna podrozowac. Ale to nie to samo. Ja lubie miec aktywne wakacje. Porzadnie przejsc sie po gorach i to tych trudniejszych, narty, plywanie, sauna.  Z dziecmi to by mi tylko spacery zostaly i robienie za boje w wodzie. Jak jade z dziećmi to plan jest ulozony pod nie( parki rozrywki, sanki, brodziki itp). Jak chce zrealiziwac swoje cele to musze jechac sama. 

p.s. kto nie ogarnial 2 latka i niemowlaka nad baltykiem to chyba nie czuje klimatu wakacji z dzieckiem :)

Ale dzieci dorastają,  nie maja wiecznie kilku latek...No nie wiem, bylam na wakacjach z dzieckiem juz raz, teraz jedziemy drugi raz i jakoś nie zamierzamy układać planu pod dziecko, a pod nas wszystkich. Parki rozrywki mamy w naszym mieście, wiec na wakacjach nas nie interesują.  Mam wrażenie, ze często to rodzice robią z siebie męczenników.

EgyptianCat "Starszym osobom, mającym dzieci, nie daje się moralnego prawa do podjęcia decyzji o sprzedaniu swoich nieruchomości i przeznaczeniu pieniędzy na prywatny ośrodek opieki."

Czy ja wiem...Ja właśnie, z racji wykonywanego zawodu, widzę odwrotną tendencję.  I to tez jest troche smutne, ze pracujesz na coś cale zycie, a później musisz to posprzedawać. 

zestarszymi to jest latwiej. No ale nie pojde sobie w tatry wysokie z dziecmi bo zwyczajnie to dla nich niebezpieczne. Kiedys jakas youtuberka schodzila z dziecmi z Kasprowego to ja nawet na tym forum mieszano z blotem. A trasa nie taka trudna. Do sauny tez do pewnego wieku nie mozna z dzieckiem wejsc ( w Polsce to chyba do 18 lat). Poplywac tez nie pojde bo nie zostawie dzieci na brzegu. Z nartami to samo. Nie zostawie ich na oslej laczce i nie pojde na stok sama. Pomijajac ze mogloby sie cos stac to pewnie weszlabym w kolizje z prawem. Twoim zdaniem to meczennictwo? Bo ja mysle ze odpowiedzialnosc.

Pasek wagi

maharettt napisał(a):

IfYouWereThereBeware napisał(a):

maharettt napisał(a):

IfYouWereThereBeware napisał(a):

Jestem za tym, aby każda kobieta miała prawo wyboru, i aby inni nie narzucali jej swojej woli. Sa kobiety szczęśliwe i nieszczęśliwe z dziećmi czy bez , kombinacji jest wiele.

Ja nie spotkałam się z presją ani ze strony społeczeństwa ani rodziny, oprócz mojej matki, która o to mi truła głowę juz odkąd skończyłam jakieś 23 lata, i nie miałam zupełnie warunków bytowych ani ochoty na dziecko. Wiec to ignorowałam. 

U mnie było tak, że do 30-tki jeśli bys mnie zapytala, to odpowiedziałabym kategorycznie, ze nie chcę  dzieci ( dlatego rozumiem po części wypowiedz jednej z Was,  ze nalezy poczekać z opinią,  aż bedzie pozamiatane), nigdy nigdy, nie lubie i nie chcę :p skończyłam 30 lat, poznalam męża i po roku bylam w planowanej ciazy, a teraz jestem w drugiej (33 lata). Po prostu oboje to "poczulismy", potrzebę,  instynkt, jak zwał tak zwał. Najlepsza jak dotąd decyzja zycia :D Jesli chodzi o dzieci jako o dopelnienie zwiazku...absolutnie sie z tym nie zgadzam, zwiazek juz powinien stać na bardzo stabilnym fundamencie,  aby decydowac sie na dzieci,  nie odwrotnie.  Dzieci raczej urozmaicają związek,  nagle oboje wykazujemy się kreatywnością o jaką byśmy siebie nie posadzili wczesniej w wielu dziedzinach :D

Natomiast 2 rzeczy nie rozumiem. 1. Z dziećmi również mozna podróżować,  akurat z dzieckiem jedziemy na wakacje za 2 tygodnie. Rozumiem, ze zaraz ktos mi napisze, ze jesli w odludne i egzotyczne miejsca i z dzieckiem sie nie da, ok rozumiem, ale wiekszosc społeczeństwa jednak na takie wyprawy nie jezdzi. A wakacje i dzieci mozna pogodzić,  owszem wiemy, ze bedzie inaczej, ale nadal mozna zwiedzac swiat. Chodzi mi o to, ze podroze sa wymieniane w czołówce utraconych przywilejów kiedy zostajemy rodzicami, a to nie prawda;) dla chcącego nic trudnego.

2. Bezdzietne kobiety nazywające dzieci "bąbelkami ", serio, nie możecie się ugryźć w jezyk i napisać "dziecko"? To jest po prostu niesmaczne, dorosłe kobiety rzucające epitetami  w stronę dzieci....

owszem mozna podrozowac. Ale to nie to samo. Ja lubie miec aktywne wakacje. Porzadnie przejsc sie po gorach i to tych trudniejszych, narty, plywanie, sauna.  Z dziecmi to by mi tylko spacery zostaly i robienie za boje w wodzie. Jak jade z dziećmi to plan jest ulozony pod nie( parki rozrywki, sanki, brodziki itp). Jak chce zrealiziwac swoje cele to musze jechac sama. 

p.s. kto nie ogarnial 2 latka i niemowlaka nad baltykiem to chyba nie czuje klimatu wakacji z dzieckiem :)

Ale dzieci dorastają,  nie maja wiecznie kilku latek...No nie wiem, bylam na wakacjach z dzieckiem juz raz, teraz jedziemy drugi raz i jakoś nie zamierzamy układać planu pod dziecko, a pod nas wszystkich. Parki rozrywki mamy w naszym mieście, wiec na wakacjach nas nie interesują.  Mam wrażenie, ze często to rodzice robią z siebie męczenników.

EgyptianCat "Starszym osobom, mającym dzieci, nie daje się moralnego prawa do podjęcia decyzji o sprzedaniu swoich nieruchomości i przeznaczeniu pieniędzy na prywatny ośrodek opieki."

Czy ja wiem...Ja właśnie, z racji wykonywanego zawodu, widzę odwrotną tendencję.  I to tez jest troche smutne, ze pracujesz na coś cale zycie, a później musisz to posprzedawać. 

zestarszymi to jest latwiej. No ale nie pojde sobie w tatry wysokie z dziecmi bo zwyczajnie to dla nich niebezpieczne. Kiedys jakas youtuberka schodzila z dziecmi z Kasprowego to ja nawet na tym forum mieszano z blotem. A trasa nie taka trudna. Do sauny tez do pewnego wieku nie mozna z dzieckiem wejsc ( w Polsce to chyba do 18 lat). Poplywac tez nie pojde bo nie zostawie dzieci na brzegu. Z nartami to samo. Nie zostawie ich na oslej laczce i nie pojde na stok sama. Pomijajac ze mogloby sie cos stac to pewnie weszlabym w kolizje z prawem. Twoim zdaniem to meczennictwo? Bo ja mysle ze odpowiedzialnosc.

Moim zdaniem "meczennictwem" jest skupianie sie na tym, czego teraz nie mogę zrobić, zamiast robić tak, aby każdy członek rodziny byl zadowolony. Wszystko to co opisałaś nie zmienia faktu, ze jest wiele innych rzeczy, które na wakacjach z dziećmi mozna robić,  (a nie sa jedynie rozrywkami dla dzieci). Mi chodzilo głównie o obalenie tego mitu, że jak masz dzieci , to zapomnij o podrozach.

W tym roku skończę 30 lat. Nie mam dzieci, ani męża, ani perspektyw na związek. Czy jestem z tego powodu nieszczęśliwa? Nie. W tej chwili nawet cieszę się z tego stanu i absolutnie nie stresuję się tym faktem. Jeśli jednak znajdę kogoś, z kim będę chciała stworzyć rodzinę i on też będzie tego chciał, to nie będę się przed tym bronić. W tej chwili nie wiem, czy w ogóle chcę mieć dzieci i męża. Presja otoczenia (rodziny, znajomych) totalnie na mnie nie wpływa.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.