Temat: dla bezdzietnych

Tak jak w temacie, czy kiedykolwiek żałowałyście swojej decyzji o nieposiadaniu dzieci ? Co wpłynęło na Waszą decyzję ? Miłość bez dzieci to nie miłość, jak mówią niektórzy. Czy macie swoją drugą połówkę i kochacie się, ale dzieci nie wchodzą w grę ? Jakie są Wasze doświadczenia, opinie na ten temat. Porozmawiajmy. Dla niektórych związek bez dzieci, to nie miłość a kobieta bez dzieci nie jest w pełni spełniona...

Zalowac, ale czego? :) Nieprzespanych nocy, rozwalonej figury, smarkow, pieluch, zmartwien na kolejne 10 lat?

Nie kwestionuje milosci, ale po drugiej strone sa obowiązki, ciezka praca, zmartwienia, bunty rozwojowe, latanie po lekarzach, zalatawianie opieki na czas kiedy rodzice pracuja, sprawy okołoszkolne i uwiązanie do ojca dziecka.

(Jeżeli związek się posypie, nie można odciąć się od exa, bo to zawsze ojciec. A jezeli okaze sie złym ojcem, to dziecko będzie cierpieć i tym samym matka.)

Z wiekem tylko utwierdzam się w mojej decyzji. Z czasem tez zrobiłam się wygodna. Mam interesujące zycie, w którym nie ma miejsca na dziecko. Po pracy, która generalnie jest 100% zdalna, latwa i elastyczna, chce mieć spokoj i czas dla siebie.
Nie mam pojęcia, jak matki pracujące na pelnym etacie, z dojazdem do miejsca pracy wychowują dzieci. Zakladam, ze dziela się obowiązkami z ojcem, ale tego i tak jest dużo. To sa 2 etaty, z czego opieka nad dzieckiem jest bardziej wymagajaca niz praca zawodowa.

Persji rodzinnej nie odczuwam.

A presja spoleczna, jeżeli jakas była, to skutecznie została ukrocona przez COVID.

Jestem otwarta na dialog, ale nie dam sobie wciskać argumentow, z którymi się nie zgadzam.

Szklanka wody na starośc. Hahahaha – odloz kase na pielegnarke, bo to będzie bardziej rozsądne i pewne. Nawet dobrze wychowane dziecko, może ukladac sobie zycie na drugim końcu swiata.

Ratowanie systemu emerytalnego – to nie jest wcale takie pewne, ze dziecko znajdzie dobra prace i zostanie w Polsce. Odloz sam na swoja emeryture.

bo na wojnie dzieci się rodzily – w czasie wojny nie było wielu atrakcji, każdy liczyl się z szybka smiercia, nie było dostępu do antykoncepcji

bo islam nas zaleje i bialy człowiek wyginie – człowiek prędzej czy później wyginie przez skazenie ziemi, chore rzady, kolejne wojny i pandemie.

Dla mnie rodzenie dzieci dla szklanki wody i systemu emerytalnego to bardzo niskie, egoistyczne pobudki. Tak samo jak kobieta, ktora nie potrafi sobie zycia ulozyc z mezczyzna, ale ma ciśnienie na dziecko dla SIEBIE. Chce zbawke, zajecie, kogos do kochania i do czucia się kim potrzebnym. To wlasnie idealny material na toksyczna matke.

Mój argument:

Czy zycie jest naprawdę tak cudowne aby powolywac kolejna osobe na skazona planete Ziemie?

Dziecinstwo szybko się konczy. W szkole zaczyna się wyścig szczurow i nauka wielu niepotrzebnych rzeczy. Nie chodzi o świadectwa z paskiem, ale egzaminy konczace i mature trzeba zdac. Rowiesnicy mogą dac popalić, rodzice mogą się klocic albo zatruwać swoimi przekonaniami i nierealistycznymi wymaganiami dziecko, okres dojrzewania jest trudny. Można nie akceptować siebie, nie mieć przyjaciol albo mieć toksycznych znajomych.  Trzeba się odnaleźć na rynku pracy. Harowac jak wol, aby raz w roku mieć 2 tygodniowy urlop i z czasem kupic male mieszkanie na wielki kredyt. Uzerac się z szefem, klientem i administracja. ITD.

Zycie to walka, trudności, przeszkody, choroby i kilka milych chwil, które szybko mijaja.

Każdy ma wybor. Jak ktoś chce mieć dzieci, i stać go, niech rodzi kolejne ku chwale ojczyzny.

Mam dzieciate kolezanki - maja fajne, zdrowe dzieci, lubie z nimi sie spotkac, ale tak na jedno popoludnie i mi starczy. Nie zazdroszcze niczego. Nie widze siebie w tej roli 24/7 na kolejne LATA.


Widze, ze brak dzieci daje mi ogromna wolność i możliwości.


Ja uważam, że jak ktoś nie chce mieć dzieci to nie powinien ich mieć - szczególnie, jeżeli takie myśli ma się nadal w okolicach 40-ki. Dzieciaki to dużo wyrzeczeń, dużo obowiązków i duża odpowiedzialność. Jeżeli ktoś nie chce, to będzie tym sfrustrowany i odbije się to na całej rodzinie.

A w kwestii "szklanki wody": ja wiem, że to nie to samo, ale przy braku konieczności utrzymywania dzieci można odłożyć dość na opłacenie lepszej opieki albo lepszego domu spokojnej starości, a czas, który poświęciłoby się dzieciom można poświęcić na pielęgnację relacji z ludźmi spoza rodziny, którzy w razie czego też pewnie mogliby pomóc. Majątku też nie ma zazwyczaj komu przekazać, więc w razie czego można sprzedać:)

Pasek wagi

mtsiwak napisał(a):

cancri napisał(a):

Zgadzam sie z podejsciem, ze o zalu czy braku w stosunku do braku posiadanych dzieci powinny wypowiadac sie osoby, ktore juz wiekszosc swojego zycia przezyly. Wiadomym jest, ze mloda i aktywna kobieta, ktora z mezem zwiedza i zdobywa swiat bedzie inaczej podchodzic do tematu w wieku 30-40 lat, niz kiedy bedzie miec tych lat 60-80 i bedzie sama siedziala w czterech scianach. A wydaje mi sie, ze dopiero wtedy, kiedy sie stanie w oko w oko z tym wiekiem mozna mowic, ze sie tej decyzji naprawde nie zaluje.

Ja tez nie chcialam miec dziecka. Nie dlatego, ze nie lubie dzieci po prostu nie chcialam nikogo sprowadzac na ten swiat. Stalo sie inaczej i moja corka jest najwieksza miloscia mojego zycia. Natomiast w pelni rozumiem kobiety, ktore w swoim podejsciu wytrzymuja i sobie ukladaja zycie bez dzieci. Czy nie beda zalowac w wieku 80 lat - a no, tego nie moga potwierdzic one same i tego zwykle nie robia. Te naprawde rozsadne. 

Jakos ciezko mi uwierzyc w to, ze te, ktorych wypowiedzi sa nacechowane totalnie negatywnymi cechami sa tak "neutralne" w temacie i tak nie posiadaja jakiegos zalu juz teraz. Tylko go przykrywaja cala ta chamska otoczka.

ale masz swiadomosc tego, ze posiadanie dzieci nie gwarantuje Ci towarzystwa i opieki na starosc? boli mnie taki poglad, bo dziecko nie powinno byc rodzicom dluzne. nie oni zdecydowalo, ze przyjdzie na ten swiat. jasne, fajnie jak dzieci sie interesuja. ale jestem absolutnie przeciwna calkowitej rezygnacji z samej/samego siebie na rzecz dzieci. pomagania finansowo dzieciom w doroslym wieku, zamiast zabezpieczania wlasnej przyszlosci na starosc. wyznaje zasade - umiesz liczyc, licz na siebie. a jesli dorosle dziecko nadal potrzebuje wisien na matce/ojcu, to uznaje to za porazke wychowawcza.

Czy ja w ktorymkolwiek momencie napisalam, ze uwazam, ze dziecko bedzie mi cokolwiek dluzne, ze wymagam, by dziecko sie mna opiekowalo, mnie finansowalo na starosc ? Wkladasz w moja wypowiedz totalnie nie moje slowa i zmieniasz calkiwicie sens mojej wypowiedzi. Uwazam, ze fajnie byloby uslyszec opinie takiej dojrzalej kobiety, jak widzi to z perspektywy 50 lat pozniej - bo nie zajscie w ciaze kiedy jeszcze mozna niesie za soba skutki tej decyzji do konca zycia. 


I oczywiscie, ze mozna miec wyrodne dzieci, ale temat dotyczy decyzji o nieposiadaniu, a nie o tym, czy dziecko sie wypnie na starosc na rodzicow czy nie. Bo owszem, albo sie wypnie, albo sie nie wypnie. Ale przy nieposiadaniu dziecka nie ma tego albo. A ja chcialabym kiedys uslyszec zdanie osob, ktore z ta decyzja przezyly cale zycie. I nie zakladam, ze uznaja, ze byly nieszczesliwe, bo zaraz mi ktos to wepchnie do mojej odpowiedzi.

Wkurza mnie ta przyslowiowa szklanka wody jak wszyscy diabli. 

Jak bede stara to mi szklanke wody poda prywatna piekegniarka, bo zamiast wydawac na ciuchy, zarcie i edukacje dla dziecka zaoszczedze sobie na starosc i mnie bedzie stac. 

Ka sie wypowiem tak troche z rozdrozy w tej materii. 

Mam 36 lat i dluuuugo dzieci miec nie chcialam. Z wielu roznych powodow. Trafilo sie tak, ze poznalam mojego meza, ktory juz dzieci mial z poprzedniego zwiazku, wiec presji tez nie bylo, bo na samym poczatku znajomosci, jeszcze zanim zrobilo sie powaznie zapowiedzial, ze zanim sie zaangazuje, musze wiedziec ze on dzieci nie chce. To bylo 8 lat temu. Teraz odstawilam tabsy i w sumie wychodzimy z zalozenia, ze co bedzie to bedzie, jak zaciaze to fajnie, jak nie to za jakis czas wroce do tabletek albo zaloze spirale. Problemow zdrowotnych w tej materii mam tyle, ze szansa na ciaze jest srednia, wiek tez nie pomaga. Nie sadze zebym kiedykolwiek zalowala ze czekalam tak dlugo i ze jednak nie zaszlam, tak samo jak nie sadze zebym zalowala faktu posiadania potomstwa. 

Zawsze mnie smieszy to 'nie wiesz co tracisz', 'twoje zycie nie jest pelne bez dziecka'. G... prawda. Po pierwsze fakt, nie wiem co trace - uczuc matki do dziecka nie da sie sobie wyobrazic, wiec skoro nie wiem co to to niby dlaczego mialo by mi tego brakowac? I dlaczego mam miec poczucie straty? Medalu olimpijskiego tez nigdy nie zdobede, w kosmos nie polece - tez nie wiem co trace. Czyy mam w zwiazku z tym zyc w ciaglym poczuciu straty i niespelnienia, bo masa jest rzeczy ktore ludzie robia, a ja nie. To jest po prostu glupie. A co do pelni zycia - to pelne jest tym czym je sobie zapelnimy... Jak komus do tego potrzebne jest dziecko to jego sprawa, jak komus potrzebny jest pies, to tez jego sprawa. Sa ludzie ktorzy w zyciu nosa poza wlasne miasto nie wychylili, sa tacy co bez podrozy sie dusza i zwiedzili pol swiata w wieku lat 30. Jedni i drudzy moga uwazac ze ich zycie jest pelne bo to ich pelnia a nie spoleczenstwa, to zycie tej konkretnej jednostki ma byc pelne, a nie norma spoleczna w ktora sie ta jednoska MUSI wpisac. No wlasnie musi bo co? A potem mamy dzieci w beczkach po kapuscie, matki Madzi, albo mniej drastyczne ale bardziej powszechne dzieciaki z problemami. Wystarczy poczytac forum zeby sie przekonac, ze jednak sporo ludzi dzieci miec nie powinno. W co ktoryms temacie przewijaja sie zle wspomnienia z domu, rodzice alkoholicy, traumy z dziecinstwa, no ale na zewnatrz wszystko bylo cacy i spoleczenstwo poklepie po pleckach bo dzieci sa, wiec to dobra rodzina a nie taka bezdzietna patologia z kotem. A te siniaki na dzieciakach pewie dlatego, ze za duzo biegaja... 



I jeszcze do dagi i Anneli - tak dopasowane do poziomu, coby bylo zrozumiale, bo widze ze z abstraktami sa problemy... Ja sobie lubie srac na srodku ulicy. Zdjac gacie, wypiac d... i walnac klocka. To ze wy lubicie srac w toalecie to wasza sprawa i ja nie mam nic przeciwko, ale jak mi zwrocicie uwage ze smierdzi, to bedzie to zagrywka psychologiczna i podstawowa zasada manipulacji. Bo ja sobie lubie srac na chodnik i lubie zapach wlasnego gowna. Jak wy to sobie odbieracie to już tylko wasza sprawa ale z byciem kulturalnym nie ma to nic wspólnego.

Pasek wagi

Asha. napisał(a):

.Daga. napisał(a):

Asha. napisał(a):

.Daga. napisał(a):

Asha. napisał(a):

Anneli napisał(a):

.Daga. napisał(a):

Berchen napisał(a):

.Daga. napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

.Daga. napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Sto razy wypowiadałam się na ten temat, ale niech będzie - wypowiem się również sto pierwszy. ;)

Od zawsze wiedziałam, że nie chcę mieć dzieci. Jako nastolatka wielokrotnie słyszałam, że z czasem zmienię zdanie. Nie zmieniłam. Nie miałam chwil zawahania czy cienia wątpliwości. Nawet w chwilach największych porywów serca i miłosnych uniesień. Moje małżeństwo jest bardzo udane i czuję, że moje życie ma sens. Mam po co i dla kogo żyć. Jestem wrażliwa i opiekuńcza, ale nie mam za grosz instynktu macierzyńskiego, co zresztą uważam za swoją największą wygraną na życiowej loterii. Nikt na mnie nie wywierał i nie wywiera presji. Zdarzały się pytania, ale to przecież normalne. Osobiście nie doświadczyłam tej słynnej presji - społecznej czy rodzinnej.  

Daga - właśnie przez takie aroganckie i wulgarne wypowiedzi, bezdzietne kobiety często są postrzegane jako płytkie kreatury. Gdyby nie to, że z zasady nie wstydzę się za innych, po przeczytaniu Twojego posta spłonęłabym ze wstydu. 

Co wulgarnego widzisz w mojej wypowiedzi? No bez przesady, przecież napisałam, że do nikogo z grupy docelowej nie rzucam takimi epitetami. Obracam się wsrod znajomych, którzy mają identyczne poglądy jak ja i dla tzn beki nie raz używamy takich określeń i nikt się nie bulwersuje. Zluzuj. 

Brak Ci kultury, choćby w podstawowej formie. Ja Cię jej uczuć nie zamierzam i za taki "luz" jednak podziękuję. Gratuluję znajomych i przekonania, że jak się chamsko o kim mówi za plecami, to wszystko jest ok, bo przecież nie słyszy. A 'nienawiść' to bardzo mocne i paskudne uczucie. 

Pani kulturalna chyba się trochę zapędziłaś z t? nienawiścią. 

na tym poziomie rozwoju nie czuje sie  kultury, niczyja wina, to tak samo jak najedzony nie zrozumie glodnego.  

Zeby moze jakos wyrazniej zobrazowac , ulatwic zrozumienie - czy ktos tu dobrze by sie czul gdyby mowiac o tej osobie nazywalo sie ja np. " ta fladra co ... , czy "beznadziejna mendziaja" - nikt nikogo by nie obrazal? napewno? 

Dzieci to dzieci, sa wymagajace, sa male i zdane na wole i niewole doroslych i nazywanie ich jakkolwiek jest glupie. Kazdy kiedys takim dzieckiem tez byl , jesli ktos by tego nie wiedzial. 

Określenie ?bezdzietna lambadziara? też słyszałam i wątpię by mnie to jakoś poruszyło gdyby ktoś mnie tak nazwał. Ja sprawę widzę trochę inaczej. Dużo dziewczyn na tym forum ma problemy i takim czepianiem się o pierdoły chcą się trochę dowartościować. Nazywają kogoś niekulturalny i tym samym myślą, że same stają się nad wyraz kulturalne, w swoim lub innych mniemaniu. Taka mała zagrywka psychologiczna, której użyją bez zastanowienia, tylko dlatego, że czują się przez chwile trochę lepsze.

zgadzam się z tą zagrywką psychologiczną. Taka podstawowa zasada manipulacji. Starać się wzbudzić w rozmówcy poczucie winy. 

Dziewczyny to wasz problem, nie Dagi. Ona może mówić bąbelki, ja mówię gówniaki. Jak wy to sobie odbieracie to już tylko wasza sprawa ale z byciem kulturalnym nie ma to nic wspólnego.

Daga jest takim agresywnym typem użytkownika. Najwidoczniej to ona rekompensuje sobie jakieś braki czy nerwy z życia codziennego bluzgajac i pisząc napastliwie do innych po czym twierdzi, że inne uzytkowniczki tak postepują. To chyba hipokryzja co? 

Widzę, że Ty tez lubisz oceniać innych. Musicie mieć zaiste nudne życie, dziewczyny. Z tą hipokryzją to nie wiem, mnie pytasz? Wygoogluj to sobie.

Ile jeszcze będziesz się rzucała? Ciężki dzień miałaś w pracy? Nudzi Ci sie?  Chłopak był nieprzyjemny? 

Moderatorko zajmij się swoją pracą, proszę, bo ktoś zaraz posadzi Cię o bycie niekompetentnym. 

 ? Nie Ty będziesz decydowala o tym co ja będę robiła. Ale skoro się tak dopominasz to proszę bardzo. Ban za nazbierane ostrzezenia na ochłonięcie. Dobranoc Daga

i to jest moderator....śmiech na sali, ban za osobiste potyczki, gdzie nikt nie został obrażony....dramat. proponuję ogarnąć pełną cenzurę, niech każdy post przed wysłaniem przechodzi przez jedyne słuszne oko, które będzie decydować czy go opubublikowac czy nie. 

maharettt napisał(a):

soraka napisał(a):

maharettt napisał(a):

soraka napisał(a):

llorena napisał(a):

Tak jak w temacie, czy kiedykolwiek żałowałyście swojej decyzji o nieposiadaniu dzieci ? Co wpłynęło na Waszą decyzję ? Miłość bez dzieci to nie miłość, jak mówią niektórzy. Czy macie swoją drugą połówkę i kochacie się, ale dzieci nie wchodzą w grę ? Jakie są Wasze doświadczenia, opinie na ten temat. Porozmawiajmy. Dla niektórych związek bez dzieci, to nie miłość a kobieta bez dzieci nie jest w pełni spełniona...

caly czas żałuję. Mam 29 lat zero perspektyw na związek a co dopiero dziecko. Marzę o dziecku od 2 lat ale nawet jeśli kogoś znajdę to nie wrobie go samolubnie w dziecko. Może tego nie powinnam mówić ale zazdroszczę wszystkim moim rówieśniczkom z lat szkolnych męża i dzieci , myślę że przegrałam życie co z tego że mam dobrą pracę, spoko pieniądze, mieszkanie jak nie mam z kim się dzielić.

w sumie to mozna miec dziecko i wychowywac samemu. Dawce mozna znalezc

tyle, że mimo silnego pragnienia dziecka nie odjęli mi mózgu, żeby skazywać dziecko na wychowywanie bedlz ojca, którego naprawdę dzieci potrzebują.  Dodatkowo wrobienie kogoś w dziecko jest bardzo świńskie i swoim pragnieniem można zniszczyć komuś życie. Także cóż, marzenie można mieć ale nie należy spełniać go egoistycznie kosztem innego człowieka. Dziewczyny piszą mi, że mam 29lat to mam jeszcze czas- niebardzo mam endometriozę, z byłym się "staraliśmy" 2lata bez zabezpieczenia i nic nie było.

nie no nie mowie o wrabianiu kogos i ciagnieciu alimentow, tylko swiadomym samotnym macierzyństwie. 

potrzebuja ojca ktory jest dla nich ojcem a nie wielkim panem wokol ktorego trzeba skakac. Ja mam takiego ojca, moj eks taki byl. Wole byc sama niz przekazywać dzieciom takie wzorce

Ciekawostka, jeśli chodzi o in vitro to w Polsce singielka nie może przeprowadzić tej procedury. Bo zakładam ze nie chodzi Ci o wyrobienie jakiegoś kolesia bez jego wiedzy w dziecko, nawet jeśli się nigdy o tym nie dowie?

nuta napisał(a):

Zalowac, ale czego? :) Nieprzespanych nocy, rozwalonej figury, smarkow, pieluch, zmartwien na kolejne 10 lat?

Nie kwestionuje milosci, ale po drugiej strone sa obowiązki, ciezka praca, zmartwienia, bunty rozwojowe, latanie po lekarzach, zalatawianie opieki na czas kiedy rodzice pracuja, sprawy okołoszkolne i uwiązanie do ojca dziecka.

(Jeżeli związek się posypie, nie można odciąć się od exa, bo to zawsze ojciec. A jezeli okaze sie złym ojcem, to dziecko będzie cierpieć i tym samym matka.)

Z wiekem tylko utwierdzam się w mojej decyzji. Z czasem tez zrobiłam się wygodna. Mam interesujące zycie, w którym nie ma miejsca na dziecko. Po pracy, która generalnie jest 100% zdalna, latwa i elastyczna, chce mieć spokoj i czas dla siebie. Nie mam pojęcia, jak matki pracujące na pelnym etacie, z dojazdem do miejsca pracy wychowują dzieci. Zakladam, ze dziela się obowiązkami z ojcem, ale tego i tak jest dużo. To sa 2 etaty, z czego opieka nad dzieckiem jest bardziej wymagajaca niz praca zawodowa.

Persji rodzinnej nie odczuwam.

A presja spoleczna, jeżeli jakas była, to skutecznie została ukrocona przez COVID.

Jestem otwarta na dialog, ale nie dam sobie wciskać argumentow, z którymi się nie zgadzam.

Szklanka wody na starośc. Hahahaha ? odloz kase na pielegnarke, bo to będzie bardziej rozsądne i pewne. Nawet dobrze wychowane dziecko, może ukladac sobie zycie na drugim końcu swiata.

Ratowanie systemu emerytalnego ? to nie jest wcale takie pewne, ze dziecko znajdzie dobra prace i zostanie w Polsce. Odloz sam na swoja emeryture.

bo na wojnie dzieci się rodzily ? w czasie wojny nie było wielu atrakcji, każdy liczyl się z szybka smiercia, nie było dostępu do antykoncepcji

bo islam nas zaleje i bialy człowiek wyginie ? człowiek prędzej czy później wyginie przez skazenie ziemi, chore rzady, kolejne wojny i pandemie.

Dla mnie rodzenie dzieci dla szklanki wody i systemu emerytalnego to bardzo niskie, egoistyczne pobudki. Tak samo jak kobieta, ktora nie potrafi sobie zycia ulozyc z mezczyzna, ale ma ciśnienie na dziecko dla SIEBIE. Chce zbawke, zajecie, kogos do kochania i do czucia się kim potrzebnym. To wlasnie idealny material na toksyczna matke.

Mój argument:

Czy zycie jest naprawdę tak cudowne aby powolywac kolejna osobe na skazona planete Ziemie?

Dziecinstwo szybko się konczy. W szkole zaczyna się wyścig szczurow i nauka wielu niepotrzebnych rzeczy. Nie chodzi o świadectwa z paskiem, ale egzaminy konczace i mature trzeba zdac. Rowiesnicy mogą dac popalić, rodzice mogą się klocic albo zatruwać swoimi przekonaniami i nierealistycznymi wymaganiami dziecko, okres dojrzewania jest trudny. Można nie akceptować siebie, nie mieć przyjaciol albo mieć toksycznych znajomych.  Trzeba się odnaleźć na rynku pracy. Harowac jak wol, aby raz w roku mieć 2 tygodniowy urlop i z czasem kupic male mieszkanie na wielki kredyt. Uzerac się z szefem, klientem i administracja. ITD.

Zycie to walka, trudności, przeszkody, choroby i kilka milych chwil, które szybko mijaja.

Każdy ma wybor. Jak ktoś chce mieć dzieci, i stać go, niech rodzi kolejne ku chwale ojczyzny.

Mam dzieciate kolezanki - maja fajne, zdrowe dzieci, lubie z nimi sie spotkac, ale tak na jedno popoludnie i mi starczy. Nie zazdroszcze niczego. Nie widze siebie w tej roli 24/7 na kolejne LATA.

Widze, ze brak dzieci daje mi ogromna wolność i możliwości.

Miałam się wypowiedzieć, ale Ty napisałaś wszystko w punkt.🏆

Ves91 napisał(a):

maharettt napisał(a):

w wieku 60 -70 lat to tez nie trzeba siedzieć w domu. Spokojnie mozna miec jakies rozrywki, hobby. Jak sie o siebie dba to nie jest sie jeszcze niedopeznym. 

pokolenie moich rodzicow to te 60 plus i w wiekszosci zadbane kobiety. Ucza sie jezykow , chodza na randki, jezdza na wycieczki. 

Kiedyś nie było aż takiego natężenia chorób cywilizacyjnych, ludzie spożywali mniej chemii i przetworzonej żywności (w dużej mierze to, co wyprodukowali sami - na oborniku i kompoście), nie przejadali się, pracowali na roli (a to ciężka fizyczna praca), powietrze było czystsze, wokół nie walały się tony plastiku, ludzie w większości chodzili wszędzie na piechotę, jeździli rowerem bądź komunikacją miejską.

A odnośnie zadbania i nie zamykania się w czterech ścianach w późnym wieku: to nie lata decydują o tym, jacy jesteśmy (a przynajmniej nie powinno tak być). To raczej nasza osobowość - jeden jest domatorem, drugi lubi podróżować i korzystać z życia "do końca" - czyli do kiedy zdrowie pozwoli.

No, właśnie - zdrowie. Nikt nie da nam gwarancji, że pomimo higienicznego trybu życia w zgodzie z naturą, w późniejszych latach nie dopadnie nas jakieś zjadliwe choróbsko. Wraz z wiekiem wzrasta też ryzyko demencji, Alzheimera, osteoporozy + cały szereg chorób cywilizacyjnych, których kiedyś AŻ Tyle nie było. W dzisiejszych czasach, dożyć +70 lat w zdrowiu i z przytomnym umysłem, to jak wygrana na loterii.

akutat jest zupelnie odwrotnie. Poczytaj statystyki. Ludzie zyja coraz dluzej. Albo przejdz po starych grobach . nawet po rodzinie . ile zyje pokolenie naszysz dziadkow, a ile pradziadkow ( w mojej rodzinie to byl9 ok 10 lat roznicy) .  Nie bylo chorob cuwilizacyjnych ale sie padalo na inne rzeczy. 

wiekszosc ludzi w moim otoczeniu zawija sie w okolicy 80tki. 60-70 lat to zyja normalnie

Pasek wagi

Nugent napisał(a):

maharettt napisał(a):

soraka napisał(a):

maharettt napisał(a):

soraka napisał(a):

llorena napisał(a):

Tak jak w temacie, czy kiedykolwiek żałowałyście swojej decyzji o nieposiadaniu dzieci ? Co wpłynęło na Waszą decyzję ? Miłość bez dzieci to nie miłość, jak mówią niektórzy. Czy macie swoją drugą połówkę i kochacie się, ale dzieci nie wchodzą w grę ? Jakie są Wasze doświadczenia, opinie na ten temat. Porozmawiajmy. Dla niektórych związek bez dzieci, to nie miłość a kobieta bez dzieci nie jest w pełni spełniona...

caly czas żałuję. Mam 29 lat zero perspektyw na związek a co dopiero dziecko. Marzę o dziecku od 2 lat ale nawet jeśli kogoś znajdę to nie wrobie go samolubnie w dziecko. Może tego nie powinnam mówić ale zazdroszczę wszystkim moim rówieśniczkom z lat szkolnych męża i dzieci , myślę że przegrałam życie co z tego że mam dobrą pracę, spoko pieniądze, mieszkanie jak nie mam z kim się dzielić.

w sumie to mozna miec dziecko i wychowywac samemu. Dawce mozna znalezc

tyle, że mimo silnego pragnienia dziecka nie odjęli mi mózgu, żeby skazywać dziecko na wychowywanie bedlz ojca, którego naprawdę dzieci potrzebują.  Dodatkowo wrobienie kogoś w dziecko jest bardzo świńskie i swoim pragnieniem można zniszczyć komuś życie. Także cóż, marzenie można mieć ale nie należy spełniać go egoistycznie kosztem innego człowieka. Dziewczyny piszą mi, że mam 29lat to mam jeszcze czas- niebardzo mam endometriozę, z byłym się "staraliśmy" 2lata bez zabezpieczenia i nic nie było.

nie no nie mowie o wrabianiu kogos i ciagnieciu alimentow, tylko swiadomym samotnym macierzyństwie. 

potrzebuja ojca ktory jest dla nich ojcem a nie wielkim panem wokol ktorego trzeba skakac. Ja mam takiego ojca, moj eks taki byl. Wole byc sama niz przekazywać dzieciom takie wzorce

Ciekawostka, jeśli chodzi o in vitro to w Polsce singielka nie może przeprowadzić tej procedury. Bo zakładam ze nie chodzi Ci o wyrobienie jakiegoś kolesia bez jego wiedzy w dziecko, nawet jeśli się nigdy o tym nie dowie?

podam jeszcze raz link do strony  https://robimydzieci.com/viewf...

Pasek wagi

No te pielęgniarki które będą się nami zajmować też kiedyś muszą się urodzić, więc dobrze że niektórzy chcą dzieci rodzić :D

Ja myślę, że jak ktoś nie ma instynktu to nie powinien dzieci mieć.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.