Temat: co mam zrobic??!narzeczony pije

moj narzeczony pije,duzo pije, pod byle pretekstem wychodzi i pije,a potem klamie ze nie.wczoraj wyszedl z psem,dlugo nie wracal.mialam dziwne przeczucie ze znow pije,wyszlam go poszukac, spotkalam go za blokiem z piwem i setka... a on do mnnie z tekstem czemu go sledze...powiedzialam w nerwach zeby sie wyprowadzil,a on zabrał rzeczy i sie wyniosł.co mam zrobic??wiem ze powinnam zostawic go,ale go kocham.wyglada na to ze on mnie zostawil... i jeszcze to mieszkanie,sama go nie utrzymam.jestem załamana
Nie pchaj się w to....
uciekaj jak najdalej!!! dobrze że się wyniósł, niech nie wraca, szybciej sie otrzaśniesz. Szukaj dla siebie pomocy. Dobry psycholog powinien ci pomóc.
Pasek wagi
Sama sobie odpowiedziałaś pisząc: on ma wszystko gdzieś. Tak jak napisały dziewczyny...to straszna choroba. Mnie też przerażałoby zycie z mlkodym facetem, który juz teraz się bez alko obejść nie potrafi. To złe i destrukcyjne dla przyszłej rodziny, które zakładam, że planujesz mieć. Może i nie umiesz sobie wyobrazić życia bez niego...ale lakohol zazwyczaj w końcu równa się agresji...ogromnej agresji za zamkniętymi drzwiami domu. Jak myslisz on się zmieni? Ja w takie coś nie wierze, męzczyzna z którym byłam krótko zaręczona zdradzał mnie i to był główny powód rozstania. Jednak nawet bez tego myślę, że rzuciłabym go w końcu...bo pił niemiłosiernie dużo jak na 25latka żeby nie powiedzieć, że najzwyczajniej w świecie chlał. Miał już kilka kolejnych dziewczyn...był czas że zostawiał mi żałosne wiadomości na portalach społecznościowych, że znów kolejna go rzuciła bo pił. Nawet nie wiesz co czują dzieci alkoholika...jak czasami boją się wrócić do domu gdy wiedzą, że on już w nim jest, jak uciekają do sasiadów na bosaka w nocy, żeby ich nie zabił albo żeby nie słyszeć i nie widzieć jak poniewiera po ścianach ich matkę itp itd -wiem, że to co napiałam to drastyczne no ale niestety takie są realia, życia z takim cichociemnym menelem -bo tak się to powinno nazywać. Bądź dziewczyno rozsądna i ciesz się, że pozbyłaś się ciężaru. To nie byloby normalne życie... ciesz się właśnie, że dostałaś drugą szansę na zbudowanie trochę innego życia.
Pasek wagi

 

po przeczytaniu od razu wnisek ten sam co mmaniak.

jemu na tobie nie zależy. zostawił cię. zero rozkminy - ogarnij sobie sytuację mieszkaniowąi zacznij inne życie. na pewno będzie lepsze, niż to, które ci się szykowało z kłamcą i alkoholikiem.

Doskonale Cię rozumiem. Mój były pił. Kiedyś była to normalna rodzina, potem jego rodzice zaczęli pić i on też. Młodsi bracia jakoś się opamiętali, babcia przyszła z pomocą. Natomiast mój chłopak rzucił szkołę średnią i poszedł do byle jakiej pracy, w której większosć popijała. Potem był we wojsku, myślałam, że zmądrzeje, ale nie... Pił niemal codziennie, nie pił chyba tylko wtedy, gdy był bez grosza. Widywaliśmy się tylko w weekendy, więc nie mogłam go kontrolować, ale gdy się długo nie odzywał, pisał dziwne rzeczy, myliły mu się literki, wiedziałam co jest grane. Trwało to kilka lat. Mnóstwo nerwów, moich łez, próśb, groźb. Wszystko przeplatane krótkimi okresami abstynencji i miłosnych uniesień. NIGDY nie mogłam na nim polegać, NIGDY nie byłam pewna czy nie zawiedzie, czy się pojawi, czy nie zniknie na miesiąc. Wracałam na weekend do domu, miał być na przystanku, wystawiał mni, bo pił. Wracałam na święta, całe potrafił się nie odezwać. Co, że podobno mnie kochał? Bardziej kochał wódkę. Rozmawialiśmy wiele razy, niby rozumiał, niby przyznał, że jest chory.Ale nigdy nie wytrwał w swoim postanowieniu. Nigdy nie poszedł się leczyć. Ja zaliczałam kolejny rok studiów, on po raz kolejny wylatywał z pracy. Zaliczyliśmy trzy rozstania.Trzecie było ostatnim. Nie wytrzymałam. Zero poczucia bezpieczeństwa. Zero planów na przyszłość. Co, że był potulny jak baranek? Że czasem rozumieliśmy się bez słów? Był też zupełnie niezaradny, niesłowny i żył z dnia na dzień. Nadal tak żyje. Czasem myślę, że mogłam zrobić coś więcej, powalczyć. Że może to moja wina, bo nie zapobiegłam jego upadkowi. Ale z drugiej strony cieszę sie, ze to się skończyło. Szkoda życia na takie historie. Teraz on ma 26 lat i nie ma nic, stoi w miejscu. Ja poznałam kogoś innego, zupełne przeciwieństwo poprzedniego chłopaka i mimo, że różnie między nami bywa, to jednak wiem, że można na nim polegać. Życzę Ci, żebyś również kogoś takiego poznała.
Lepiej płakać teraz niż jak będzie Twoim mężem. Wiem co piszę!
a moze on ma jakies problemy i nie moze sobie z nimi poradzic i ucieka w alco?sproboj z nim pogadac a jezeli bedzie Ci wkrecal ze sobie to uroilas zostaw go kategorycznie
Uciekaj gdzie pieprz rośnie ....
Chyba,że masz na tyle siły by znosic cierpienia upokorzenia..
Bo z tego co widać, to on pomocy żadnej nie chce..
Pasek wagi
Wiesz, spędziłam z alkoholikiem kilka lat. O mały włos za niego nie wyszłam...Kochana, uwierz mi że to dopiero początek męki, że jeśli do niego wrócisz to czeka Cię jeszcze wiele "atrakcji". I nie życzę ich nikomu...Ktoś napisał żebyś porozmawiała z nim o leczeniu...nie! Nie rozmawiaj z nim. Ale o leczeniu powinnaś pomyśleć Ty - o leczeniu ze współuzależnienia, które chyba nie jest obce większości kobiet alkoholików. W dużym skrócie byłoby to leczenie z uzależnienia od osoby pijącej i od życia z nim...Najczęście grupy wsparcia można znaleźć przy poradni dla AA. Znajdź w sobie siłę i nie daj się! Nie ładuj się na własne życzenie w piekło na ziemi...Teraz myślisz "mieszkanie"...a to jest TYLKO mieszkanie...potem będziesz myśleć "dzieci"...i bdzie gorzej...ściskam Cię mocno i życzę bardzo dużo siły!!!!!!
wlassnie nie mam juz sily na to ale przekreslic nie umiem,chcialabym mu jakos pomoc ale nie wiem jak:(

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.