Temat: Ile kieszonkowego dla 17l córki?

Jak w temacie. Dodam, że córka dostaje ekstra na kino, czy jakieś ciuchy. Kieszonkowe ma na takie swoje prywatne rzeczy, o których nie muszę wiedzieć.

Ja nie dostawałam (chociaż chciałam :D), ALE rodzice opłacali mi np. telefon, internet, wiadomo bilet miesięczny na autobus, za ciuchy też płacili itp. Jeśli chodzi o jakieś imprezy, wyjście do kina czy coś to dostawałam dychę czy dwie, nie więcej. 

A kasę jakąś tam wolną miałam, bo mimo bycia straszliwym leniwcem aż po dziś to chodziłam na zbieranie owoców, marnie mi szło :), wpadało zazwyczaj parę setek, dołożyć do tego kasę ze świąt od babci np. to miałam na te wydatki  " o których rodzice nie muszą wiedzieć" (i nie kondomy, a raczej alko na imprezy czy zrzutę na paliwo jak ktoś starszy prowadził auto na imprezę). 

Więc szczerze, jeśli dziewczyna większość podstawowych rzeczy ma opłacanych, sama piszesz, że jak chce do kina to dajesz, na ubrania też pewnie dajesz. W takiej sytuacji to ja dawałabym max. 100 zł miesięcznie.

Kino, koncert, książka, kawa na mieście ... dlaczego odmawiacie młodej dziewczynie takich przyjemności "za darmo"? Jeśli mamę stać to warto zafundować córce trochę przyjemności i poczucia niezależności. 

Dostawałam właśnie 200zl 10 lat temu (cała reszta była opłacona) co więcej, rodzicie utrzymywali mnie przez większość studiów (mieszkałam u nich a  zarobione pieniądze wydawałam na podróże, swój rozwój, odkładałam). Czy wyszłam na tym zle? Nie! Jestem wykształcona mam super prace  i piekne wspomnienia. Teraz za to ciężko pracuje i nie zanosi się na zmianę przez kolejne kilkadziesiąt lat, także jestem im niezwykle wdzięczna, ze pozwolili mi być beztroską kiedy był na to czas. 

Ja mam 18 lat i dostaję 70 zł i to jest dla mnie za mało, idealnie by było dla niej pewnie koło 150-180 miesiecznie

i jeszcze: jeśli praca w tak młodym wieku to moim zdaniem warto społecznie. Fundacje, schroniska, domy pomocy... tam można nauczyć się o wiele więcej niż w Zarze składając ciuchy na wyprzedaży.

Ja w tym wieku dostawałam 200 zł tygodniowo. Większość moich znajomych więcej, ale mnie rodzice chcieli uczyć "odpowiedzialności".

cancri napisał(a):

Jak miałam 17 lat, to miałam od rodziców 50 złotych tygodniowo i musiałam się za to całkowicie wyżywić, ubrać i przeżyć + jakąś kasę na święta, urodziny, czasem coś nadprogramowo. Na resztę do przeżycia musiałam sobie sama zapracować. No, więc właściwie tak jak ASwift ;-)Trochę sobie nie wyobrażam, żebym musiała 17letniej babie dawać kasę na kosmetyki, świecidełka czy inne kondomy...Za granicą można pracować od 16. roku życia, wakacje ma długie :P Tak samo na różne sposoby można sobie dorobić w PL. W sumie w szoku trochę jestem, że ludzie w tym wieku jeszcze dostają typowe kieszonkowe...
To, że ty miałaś beznadziejne życie nie oznacza, że każdy musi zmarnować sobie młodość harując w podrzędnych pracach za marną kasę "dla zasady" i żeby jakiś CEO przy okazji kupił sobie czwarty wakacyjny dom, podczas gdy rodzice chcą & mogą utrzymywać swoje uczące się dziecko.

250,300 

madgirlx napisał(a):

Ja w tym wieku dostawałam 200 zł tygodniowo. Większość moich znajomych więcej, ale mnie rodzice chcieli uczyć "odpowiedzialności".

no okolice 800/msc to sporo;p ale z pracą racja, ja do pracy poszłam mając skończone 18 lat, nie wysłałabym młodszej osoby do pracy...

ja od 14/15 roku życia pracowałam u taty weekendami, początkowo dostawałam za dzień jakieś 50 zł i naprawdę jestem przeszczęśliwa ze nie więcej. Oprócz tego miałam jakieś kieszonkowe (Ok 100zl miesięcznie) a od 18 r. z. dokładali mi jeszcze na paliwo. Dzieki temu ze pomagałam w interesie od dzieciaka wiem ile pracy kosztuje zarobienie swoich pieniędzy i mam do nich szacunek. Jak córka ma dobre oceny w szkole,pomaga w domu i się angażuje to myśle ze jeśli Cię stać to możesz dołożyć 50-100 zł do tego co dostaje. Nie uważam żeby dzieciaki w liceum obowiązkowo spedzaly wakacje/weekendy w pracy, na to jeszcze przyjdzie pora :) 

madgirls, kto Ci powiedział, że miałam beznadziejne życie? Chodziłam do zagranicznego liceum, od ukończenia 15 roku życia mieszkałam sama (rok w internacie, potem wynajmowane mieszkanie z przyjaciółkami). Mając 17 i 18 lat zarabiałam dobrze koło 1000-1500 złotych miesięcznie (mówię o pracy z polskiej strony) "dorabiając" robiąc to, co kochałam (np. organizując koncerty i imprezy dla kilkunastu tysięcy osób, udzielałam też korepetycji, robiłam tłumaczenia, za które wpadało mi całkiem sporo kasy). Jeździłam gdzie chciałam i kiedy chciałam a moje życie poza szkołą było jedną, wielką zabawą. Nie musiałam prosić rodziców o pieniądze na wyjście do kina z koleżankami w wieku 18 lat. 

Dobrze, że nie musiałaś się plamić tak marną robotą i ciężkim życiem :-) 

***

Nie mówię, że każdy ma szanse trafić w tym wieku na pracę marzeń, ale no ludzie, jest tyle możliwości. Część osób może pracować u rodziców, albo kogoś z rodziny. Są korepetycje, opieka nad dziećmi, psami, można robić tyle rzeczy handmade a o zarabianiu w internecie już nie wspomnę...

Naprawdę, w szoku jestem, że tak podchodzicie do sprawy. Piszecie jakby ktoś 12latkę wysyłał do ciężkiej pracy na magazynie czy nie wiem gdzie...a chodzi o DOROBIENIE do kieszonkowego przez niemal pełnoletnią dziewczynę...No ale zaliczę to w poczet nowego doświadczenia życiowego.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.