Temat: Ile kieszonkowego dla 17l córki?

Jak w temacie. Dodam, że córka dostaje ekstra na kino, czy jakieś ciuchy. Kieszonkowe ma na takie swoje prywatne rzeczy, o których nie muszę wiedzieć.

cancri napisał(a):

madgirls, kto Ci powiedział, że miałam beznadziejne życie? Chodziłam do zagranicznego liceum, od ukończenia 15 roku życia mieszkałam sama (rok w internacie, potem wynajmowane mieszkanie z przyjaciółkami). Mając 17 i 18 lat zarabiałam dobrze koło 1000-1500 złotych miesięcznie (mówię o pracy z polskiej strony) "dorabiając" robiąc to, co kochałam (np. organizując koncerty i imprezy dla kilkunastu tysięcy osób, udzielałam też korepetycji, robiłam tłumaczenia, za które wpadało mi całkiem sporo kasy). Jeździłam gdzie chciałam i kiedy chciałam a moje życie poza szkołą było jedną, wielką zabawą. Nie musiałam prosić rodziców o pieniądze na wyjście do kina z koleżankami w wieku 18 lat. Dobrze, że nie musiałaś się plamić tak marną robotą i ciężkim życiem :-) ***Nie mówię, że każdy ma szanse trafić w tym wieku na pracę marzeń, ale no ludzie, jest tyle możliwości. Część osób może pracować u rodziców, albo kogoś z rodziny. Są korepetycje, opieka nad dziećmi, psami, można robić tyle rzeczy handmade a o zarabianiu w internecie już nie wspomnę...Naprawdę, w szoku jestem, że tak podchodzicie do sprawy. Piszecie jakby ktoś 12latkę wysyłał do ciężkiej pracy na magazynie czy nie wiem gdzie...a chodzi o DOROBIENIE do kieszonkowego przez niemal pełnoletnią dziewczynę...No ale zaliczę to w poczet nowego doświadczenia życiowego.
            Ale Twoja poczatkowa odpowiedz nie mowila o dorobieniu do kieszonkowego ,tylko o tym ,ze w tym wieku to juz dorosla baba i wstyd brac.kieszonkowe .. A to juz roznica ,bo ja nie wyobrazam sobie w tym wieku ,chodzac do szkoly ,nie miec pieniedzy na podpaski tylko musiec o nie prosic lub sama zarabiac w roku szkolnym,albo w wakacje dorywczo zarabiac na wszystkie podpaski przez caly rok szkolny .

Ja od rodziców nie dostawałam kieszonkowego ale jeśli poprosiłam aby mi dali np. na kino właśnie to nie odmawiali (nie mieliśmy trudnej sytuacji finansowej), tylko, że ja jestem oszczędną istotą i raczej udawalo mi się uzbierać trochę pieniędzy aby móc na swoje potrzeby potem wydawać bez proszenia rodziców. Kieszonkowe dostawałam za to od dziadków, 100 zł miesięcznie. Jak zaczęłam studia to poszłam do pracy. 

I stwierdzam, ze jeśli będę mieć dzieci to będę je uczyć szacunku do pieniędzy - mój chłopak również jest osobą oszczędną, na swoje utrzymanie musiał samemu zarabiać i uważam, że jeśli dziecko już dorosłe (nie mówię o 17 latce jeszcze) to może pójść do dorywczej pracy aby właśnie sobie dorobić - zwłaszcza na studiach. To uczy odpowiedzialności jednak :).

To zależy ile wy możecie sobie pozwolić.

Ja dostawałam około 50 zł. To nie tak, że rodziców nie było stać. Wręcz przeciwnie :) Ale od 15 roku życia w wakacje chodziłam do pracy, żeby zarobić na swoje zachcianki. Na początku pracowałam w sklepie przy układaniu towaru. W liceum weekendami i w wakacje pracowałam jako kelnerka. Jestem im teraz za to bardzo wdzięczna ;)

Podpaski to chyba podstawowa sprawa jak papier toaletowy. Jakbyscie sobie nie dopowiadały na wejściu, to by problemów ze zrozumieniem nie było.

jakiś problem interpretacyjny ze słowem "kieszonkowe" powstał :D

jak dziecko chce na kino, teatr, książki, podpaski, potrzebne ubrania, czy okazjonalne wyjście ze znajomymi, to raczej kieszonkowe nie jest, tylko idzie do rodziców i mówi na co chce/potrzebuje. Kieszonkowe, to jak chce miec pod ręka zawsze trochę grosza żeby przepierdzielić w mc po lekcjach zamiast iść do domu na obiad, kupić hurtowo kolejne reklamowane przez rlm mazidła, coinsy do gry i tego typu rzeczy, a przede wszystkim nie odstawać od znajomych którzy coś tam zawsze maja i do tego mc czy galerii maja z czym iśc.

93agrafka napisał(a):

ja w tym wieku korzystałam ze swoich odłożonych pieniędzy i na bieżąco mówiłam mamie na co potrzebuję, a ona nigdy mi nie odmawiała. ile tego razem wychodziło na miesiąc to ciężko stwierdzić, ale raczej nieszczególnie dużo 


ja regularnie żadnej stałej kwoty nie dostawałam.
odkładałam sobie jak coś dostałam na urodzin/od babć czy na święta. jak szliśmy ze szkołą do kina itd to wtedy dostawalam od rodziców.

Cyrica napisał(a):

jakiś problem interpretacyjny ze słowem "kieszonkowe" powstał :Djak dziecko chce na kino, teatr, książki, podpaski, potrzebne ubrania, czy okazjonalne wyjście ze znajomymi, to raczej kieszonkowe nie jest, tylko idzie do rodziców i mówi na co chce/potrzebuje. Kieszonkowe, to jak chce miec pod ręka zawsze trochę grosza żeby przepierdzielić w mc po lekcjach zamiast iść do domu na obiad, kupić hurtowo kolejne reklamowane przez rlm mazidła, coinsy do gry i tego typu rzeczy, a przede wszystkim nie odstawać od znajomych którzy coś tam zawsze maja i do tego mc czy galerii maja z czym iśc.

Chyba tak i stąd te oburzenie niektórych, że ktoś 17-latce każe dorabiac do kieszonkowego.

cancri napisał(a):

Podpaski to chyba podstawowa sprawa jak papier toaletowy. Jakbyscie sobie nie dopowiadały na wejściu, to by problemów ze zrozumieniem nie było.

Ale Cancri, sama napisałaś: "Jak miałam 17 lat, to miałam od rodziców 50 złotych tygodniowo i musiałam się za to całkowicie wyżywić, ubrać i przeżyć + jakąś kasę na święta, urodziny, czasem coś nadprogramowo. Na resztę do przeżycia musiałam sobie sama zapracować".

No, wybacz, ale gdzie tu nadinterpretacja Twojej wypowiedzi? 50 zł tygodniowo to nawet na obiady w barze mlecznym nie wystarczy.

Nie dostawałam kieszonkowego. Możesz dołożyć ok. 100zł. A poza tym zgadzam się z Cancri.

cancri napisał(a):

madgirls, kto Ci powiedział, że miałam beznadziejne życie? Chodziłam do zagranicznego liceum, od ukończenia 15 roku życia mieszkałam sama (rok w internacie, potem wynajmowane mieszkanie z przyjaciółkami). Mając 17 i 18 lat zarabiałam dobrze koło 1000-1500 złotych miesięcznie (mówię o pracy z polskiej strony) "dorabiając" robiąc to, co kochałam (np. organizując koncerty i imprezy dla kilkunastu tysięcy osób, udzielałam też korepetycji, robiłam tłumaczenia, za które wpadało mi całkiem sporo kasy). Jeździłam gdzie chciałam i kiedy chciałam a moje życie poza szkołą było jedną, wielką zabawą. Nie musiałam prosić rodziców o pieniądze na wyjście do kina z koleżankami w wieku 18 lat. Dobrze, że nie musiałaś się plamić tak marną robotą i ciężkim życiem :-) ***Nie mówię, że każdy ma szanse trafić w tym wieku na pracę marzeń, ale no ludzie, jest tyle możliwości. Część osób może pracować u rodziców, albo kogoś z rodziny. Są korepetycje, opieka nad dziećmi, psami, można robić tyle rzeczy handmade a o zarabianiu w internecie już nie wspomnę...Naprawdę, w szoku jestem, że tak podchodzicie do sprawy. Piszecie jakby ktoś 12latkę wysyłał do ciężkiej pracy na magazynie czy nie wiem gdzie...a chodzi o DOROBIENIE do kieszonkowego przez niemal pełnoletnią dziewczynę...No ale zaliczę to w poczet nowego doświadczenia życiowego.
Fascynujące. Nadal nie zmienia to faktu, że to twoja sprawa, nie rozumiem dlaczego narzucasz swoje poglądy innym i piszesz co powinno się robić, a co nie? Nie ma nic złego w tym, że rodzice dają swoim dzieciom (w tym dorosłym, uczącym się, o 17 latce nie wspominam) pieniądze na ich potrzeby i zachcianki. Nie każdy musi pracować od młodych lat. Dlaczego to cię tak boli? Widać, że masz żal o zapracowaną młodość. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.