Temat: O co kłótnie w związku?

O co kłócicie się ze swoimi mężczyznami? Czy mieszkacie razem i ile jesteście parą? Czy to są poważniejsze kłótnie, czy tylko foszki za np. niesprzątnięte skarpetki? :)

o pierdoly: ze lazi w butach jak jest posprzatane, nie chce sikac na siedzaco, jego zapominanie o umyciu zebow, powazniejsze: wedlug mnie chore relacje z matka ciagle wydzwania z kazdym gownem, jest wscibska i go wykorzystuje

Pasek wagi
7 lat razem, prawie 7 wspólnego mieszkania. Kłótnie? Rzadko, nawet nie kłótnie, tylko ciche dni. Z jego strony. Za to, że odważyłam się zwrócić mu uwagę. Wczoraj powiedziałm, że mamrocze pod nosem, jak do mnie mówi, bo nie zauważa, że stoję przy kuchence z włączonym okapem i nie rozumie, że mogę go nie słyszeć (musiał mi coś dwa razy powtórzyć i się delikatnie tym zirytował). No nie kłócimy się. Raczej patrzymy na siebie spod byka i jedno czeka, aż drugie wyciągnie rękę, zazwyczaj ja wyciągam.
Pasek wagi

O nic :P

Razem 9 lat, od 8 życie na wspólny rachunek.

Zawsze trzymamy wspólny front :D Ale jak już gdzieś pisałam to nie jesteśmy zbyt normalni ;]

Pasek wagi

Gacie pozostawione w łazience na podlodze- nic mnie tak nie wkurza i to, że nie chce otwierać okien, bo zimno, bo komary, najchętniej zakisiłby dom. Razem jestesmy ponad 4 lata, a mieszkamy razem 3 lata. 

Z powazniejszych rzeczy jego picie na weekendzie. 

dziwnakobieta napisał(a):

Gacie pozostawione w łazience na podlodze- nic mnie tak nie wkurza i to, że nie chce otwierać okien, bo zimno, bo komary, najchętniej zakisiłby dom. Razem jestesmy ponad 4 lata, a mieszkamy razem 3 lata. Z powazniejszych rzeczy jego picie na weekendzie. 

Ojej, przeraziło by mnie zostawianie gaci męża w łazience!!!! Ja bym chyba mu okresowe położyła na widoku, niech wie, jakie to obrzydliwe!!! 

U mnie nie ma kłótni, czasem podniosę głos, ale żebyśmy sie o cos kłócili to nie.... Zawsze osiągamy konsensus. Moze nie ma powodów jeszcze :) Ale moj mąż po sobie sprząta - nigdy w życiu nie zostawił ani gaci ani skarpet nigdzie poza koszem na pranie (w srodku). Z reszta, sam sobie pierze i sprząta po sobie, nawet kubka po kawie nie zostawi :/

9 lat po slubie.- skarpety igacie obok kosza , ogolnie kwestie porzadku-  do niedawna jegopapierosy - krzyczenie na dziecko - gospodarowanie pieniedzmi-ostatnio kwestie zwiazane z remontem mieszkania

Nie kłócimy się, bo mój nie znosi kłótni i jak tylko spróbuje podnieść głos to wychodzi. Uważa, że w jego domu nie będzie krzyków.

Wkurza mnie jedynie, że bierze prysznic 40 minut ale odkąd dostaliśmy gigantyczny rachunek za wodę to przestał.

Wkurza mnie jak nie gasi świateł - w całym domu mogą się palić dzień i noc. Tak samo kompa nie wyłącza nigdy.

I wkurza mnie, bo zostawia ubrania tam gdzie stoi. Koszulka w salonie, skarpety w kuchni, spodnie na balkonie, etc.

O to mi gul skacze zawsze i mu zwracam uwagę miliard razy dziennie.

9 lat.

staż 12 lat, mieszkamy razem 10, po ślubie 7. od początku naszej znajomości przez dobrych parę lat nie kłóciliśmy się wcale, każdy nam tego zazdrościł i dziwił się jak to jest możliwe. z czasem nadszedł kryzys i były sprzeczki o drobnostki, które skończyły się w momencie kiedy pokłóciliśmy się tak porządnie, że prawie się rozstaliśmy. od tamtego momentu się nie kłócimy ani nie sprzeczamy. co prawda obecnie mąż pracuje za granicą i widujemy się co dwa tygodnie, rozmawiamy codziennie, ale bez konfliktów.

6 lat mieszkamy razem i pracujemy.

W domu, to że mnie nie słucha i muszę powtarzać, bo ciągle ma słuchawki. O picie coli w zbyt dużej ilości :P Śmieci wyniesienia trudno się doprosić i czasem mnie wkurza to ociaganie się (dzisiaj nie po drodze, to jak będę szedł do pracy to wezmę. Ale pada, więc nie, to wezmę jutro. I tak pare dni).

W pracy o to, że sądzę, że na mnie krzyczy :P Ale twierdzi, że nie, że się po prostu emocjonuje. 

Ale nic poważnego raczej.

Pasek wagi

Razem 10,5, mieszkamy razem prawie od poczatku.

Pierwszy rok to byla prawdziwa wloska rodzina - tlukace sie talerze i dzikie awantury - proba ustanowienia wladzy (nigdy o jakies tam skarpetki na podlodze - bardziej o to czy zrobimy po mojemu czy po Twojemu i o przestrzen) - oboje mamy silne charaktery. Pozniej chyba jakos doszlismy do wniosku, ze lepiej polaczyc i podwoic sily i zbudowac cos fajnego ;)

Teraz klocimy sie najczesciej wtedy kiedy jestesmy zmeczeni po pracy, lub ktores z nas mialo koszmarny dzien. Wtedy kazda pierdola urasta do rangi problemu i rozzlaszcza od 0 do 100 w sekunde (bomba) Doskonale poznaje kiedy moj facet mial zly dzien, zanim jeszcze zdazy sie odezwac po powrocie z pracy - bardzo charakterystycznie wtedy zamyka drzwi wejsciowe i tak jakby mocniej "tupie". Do pewnego momentu staram sie rozladowywac atmosfere, ale jak juz przegnie to i mi tez puszczaja nerwy i klotnia gotowa. Ja tez nie jestem zbyt mila jak mialam ujowy dzien i jedyne o czym marze to, zeby wszyscy mnie zostawili w spokoju, a on albo zaprosil znajomych, albo za duzo do mnie gada :D

Czasami klocimy sie o to jak cos zrobimy, najlepszy przyklad - pol roku nie moglismy dojsc do tego, co zrobimy z szopka ogrodowa (dluuga historia:D), no, pol roku nie moglismy znalezc kompromisu, a jak wydawalo sie, ze juz jestesmy blisko to nagle albo on albo ja zmienialismy zdanie (bo kompromis byl zbyt daleko idacy) i wtedy sie klocilismy o to, ze juz przeciez sie zgodzilismy - serio w pewnym momencie, az mi sie smiac i plakac chcialo, ze o taki bezsens sie klocimy, bo juz "szlo na noze". Przyszlo lato, a my dalej w tym samym miejscu, co w zime. W koncu zrobilismy kompletnie inaczej niz w jakimkolwiek z dotychczasowych zalozen. Choc i tak, jak to wymyslilismy to oboje bylismy na tak i zachwyceni, a on przyszedl do mnie dzien pozniej, ze chyba jednak nie... no, serio kapciem bym zabila (impreza)

Nigdy za to nie zasypiamy pokloceni, ani oddzielnie, nie mamy cichych dni. Choc miellismy jeden taki moment po 5latach chyba (?), ze poklocilismy sie o cos baardzo mocno. I wtedy spalismy 3 noce oddzielnie, raczej nie rozmawiajac (jedynie cos o obiedzie czy zakupach). Wtedy serio myslalam, ze to juz koniec. Bardzo klocilismy sie tez podczas remontu, ale oboje wiedzielismy, ze wynika to, ze zmeczenia, pospiechu i samych niefartow, ktore akurat nam sie zdarzaly (np. robiac poddasze stanal tak, ze przelecial przez sufit do wlasciwiej gotowej do malowania sypialni, lub to, ze kolega, jadac do nas szpachlowac skrecil kostke, a gosciu od lazienek ledwo zaczal i musial jechac do PL na dwa tygodnie itd)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.