Temat: Ciągle mówienie o pozytywnych rzeczach/myśleniu

Hej, słuchajcie mam taką koleżankę z czasów liceum, która gdzieś po drodze się pogubiła, dużo piła, brała różne substancje. Kilka lat temu poszła na terapię i do dzisiaj jest 'czysta'. Po jakimś czasie odkąd zaczęła tam uczęszczac podczas rozmow mówi baaaardzo dużo takich tekstów typu: wszystko będzie dobrze, wierzę w ciebie, dasz radę. Jakby super, ale to jest aż takie do przesady tak mi się wydaje np. miałam ostatnio zawirowania zdrowotne. Powiedziałam jej o nich to usłyszałam, że myśl pozytywnie. Sama kreujesz przyszłość swoimi myślami. Albo że wszystkim sobie dasz rade. Ja już wiele rzeczy odpuściłam i jestem teraz szczesliwa. Ja bardzo idę w to, ale to są takie rzeczy jakby oczywiste. I dziwnie się z tym czuje kiedy jedna osoba ciągle je powtarza. Bo naprawdę zawsze idą takie filozoficzne teksty jakby spisane z Instagrama :D Ostatnio podczas spotkania w większym gronie jedna z dziewczyn powiedziała że zaczyna nowa pracę, na to ta powiedziała mówiłam że w ciebie wierzę :gD. Wszystkim tak gada. Ja normalnie czuje się tym aż przesycona :D.

Pasek wagi

Taki z niej trochę mówca motywacyjny, ale widocznie ona tego potrzebuje w życiu i myśli,że to co u niej działa podziała też u innych.

Rozumiem też,że jak coś komuś opowiadasz to niekoniecznie chcesz słuchać,że będzie dobrze, tylko zwyczajnie się wygadać i czuć,że ktoś rozumie twoje uczucia, a jak mówi,że wszystko się ułoży to intencje ma dobre, ale ty możesz mieć poczucie niezrozumienia i tego,że ta osoba cię nie słyszy, zaprzecza twoim uczuciom. 

ja tam wierzę w pozytywne myslenie. Unikam tych narzekających i uważam ich za toksyków...

Pasek wagi

Może szkopuł w sumie tkwi w tym, że ta osoba nadużywa tych sloganów przez co odbiorca ma wrażenie że to takie gadanie dla samego gadania. W sensie że jakby ktoś inny powiedział, że będzie dobrze, uwierz w to, to by się człowiek poczuł pocieszony, ale jak ktoś zawsze i wszędzie wali tego typu tekstami, to potem nie wiadomo czy faktycznie słuchał, rozumie i pociesza czy tylko klepie dla samego klepania bo tak ma w zwyczaju.

Pasek wagi

Moze mi przydałaby się taka osoba bo póki co to umierają wokół nas ludzie i to dość młodzi.

Pasek wagi

Wilena napisał(a):

Ja mam alergię na takie osoby i uznaję je za niezbyt inteligentne. Brakuje im umiejętności racjonalnej oceny sytuacji, nie myślą samodzielnie, tylko klepią jak mantrę te pseudo-oświecone mądrości, których się nasłuchały u jakiś motywacyjnych coachów (którzy zbijają na takich ludziach fortunę). Jak słyszę, że trzeba sobie zwizualizować swój sukces, włączyć myślenie pozytywne, uwierzyć że będzie dobrze, a wszechświat zacznie ci sprzyjać, to aż przewracam oczami. Taki Paulo Coelho w najbardziej szmatławym wydaniu. Wiecznego narzekania i czarnowidztwo też nie lubię, ale już wolę to, niż takie słodkie gadki. Przynajmniej widać, że ktoś myśli (w czarnych barwach, ale myśli). Ja się odcinam od takich ludzi. Nie mówię o ludziach, którzy mają po prosru pogodne usposobienie z natury. Ale o takich świeżo "nawróconych", które każdemu wciskają te swoje mądrości. 

Że co proszę? Hmmm, tacy bardziej inteligentni też czasem wpadają w kłopoty, a takie zaklinanie rzeczywistości dobrymi słowami bywa cennym elementem procesu terapeutycznego. I nie ma nic wspólnego z tanim kołczingiem. Rozumiem, że syty głodnego nie zrozumie...

Pasek wagi

Wilena napisał(a):

Ja mam alergię na takie osoby i uznaję je za niezbyt inteligentne. Brakuje im umiejętności racjonalnej oceny sytuacji, nie myślą samodzielnie, tylko klepią jak mantrę te pseudo-oświecone mądrości, których się nasłuchały u jakiś motywacyjnych coachów (którzy zbijają na takich ludziach fortunę). Jak słyszę, że trzeba sobie zwizualizować swój sukces, włączyć myślenie pozytywne, uwierzyć że będzie dobrze, a wszechświat zacznie ci sprzyjać, to aż przewracam oczami. Taki Paulo Coelho w najbardziej szmatławym wydaniu. Wiecznego narzekania i czarnowidztwo też nie lubię, ale już wolę to, niż takie słodkie gadki. Przynajmniej widać, że ktoś myśli (w czarnych barwach, ale myśli). Ja się odcinam od takich ludzi. Nie mówię o ludziach, którzy mają po prosru pogodne usposobienie z natury. Ale o takich świeżo "nawróconych", które każdemu wciskają te swoje mądrości. 

Widać, że w ogóle nie rozumiesz o co chodzi i dałaś się zmanipulować jakimś pseudo coachom. Sprowadziłaś wszystko do pustych sloganów, a gdybyś przeczytała mądre książki, których napisano mnóstwo na ten temat, poszerzyłabyś swój wąski horyzont i nie wypowiadała się tak zero jedynkowo na tematy, o których nie masz pojęcia. Mam alergię na ludzi, którzy tak robią i uznaje ich za niezbyt inteligentnych. 

Noir_Madame napisał(a):

Moze mi przydałaby się taka osoba bo póki co to umierają wokół nas ludzie i to dość młodzi.

kazdy ma swoj czas na tej ziemi, umieraja wszyscy, mlodzi, starzy, dzieci... , nie ma to znaczenia dla dlugosci zycia innych. Zyj jak umiesz najlepiej dla siebie, korzystaj z kazdego dnia, ktorym mozesz sie cieszyc i wieczorem ciesz sie na kolejny. Nic wiecej nie da sie zrobic. 

Niektórzy ludzie mówią puste frazesy typu "wszystko będzie dobrze", "nie przejmuj się", "dasz radę". Ma się wtedy wrażenie, że nie chce się im nas wysłuchać, doradzić. I pewnie sporo takich ludzi jest. Ale myślę, że tutaj chodzi o coś zupełnie innego (bo ta dziewczyna sama wyszła z dołka, pewnie spędziła wiele czasu na terapii, zmieniła swoje życie). To afirmacja pozytywną - gdy uwierzymy, że jesteśmy silni, że poradzimy sobie że wszystkim, że nie mamy się czym przejmować, bo wierzymy, że damy sobie radę, to zmienia się nasze nastawienie, to jak widzimy świat. Jeśli to są puste frazesy, to jasne, nie ma efektu, w to trzeba wierzyć. 

Ja byłam teraz u nowej pani psycholog, stwierdziła, że większość moich problemu bierze się z braku pewności siebie - to że chce, żeby ludzie mnie lubili, to że patrzę na siebie przez oczy innych ludzi, to że daje się wykorzystywać, to że wstydzę się, to że mimo, że radzę sobie lepiej niż inni w niektórych rzeczach, to wciąż wydaje mi się, że nie wystarczająco dobrze. Jednym z ćwiczeń, które zaleciła mi terapeutka, była patrzenie na siebie w lustrze i mówienie sobie co mi się dzisiaj udało, co mi się w sobie podoba, powtarzanie sobie, że na pewno mi się uda. Oczywiście muszę w to wierzyć, bo mózg nie znosi oszukiwania. Chodzi po prostu o to, żeby skupić się na pozytywach. Nie na 5 rzeczach, które mi się nie udały, ale znalezieniu tej jednej czy dwóch, które wyszły super, nawet jeśli to coś małego. Żeby właśnie nakierować mózg na szukanie pozytywów, a nie rozpamiętywanie porażek. Wydaje mi się, że mózg ma kosmiczną moc, czy to właśnie w pozytywnym odbieraniu świata czy nawet przy zdrowieniu w ciężkich chorobach. 

Pasek wagi

Ichigo000Emmey napisał(a):

Niektórzy ludzie mówią puste frazesy typu "wszystko będzie dobrze", "nie przejmuj się", "dasz radę". Ma się wtedy wrażenie, że nie chce się im nas wysłuchać, doradzić. I pewnie sporo takich ludzi jest. Ale myślę, że tutaj chodzi o coś zupełnie innego (bo ta dziewczyna sama wyszła z dołka, pewnie spędziła wiele czasu na terapii, zmieniła swoje życie). To afirmacja pozytywną - gdy uwierzymy, że jesteśmy silni, że poradzimy sobie że wszystkim, że nie mamy się czym przejmować, bo wierzymy, że damy sobie radę, to zmienia się nasze nastawienie, to jak widzimy świat. Jeśli to są puste frazesy, to jasne, nie ma efektu, w to trzeba wierzyć. 

Ja byłam teraz u nowej pani psycholog, stwierdziła, że większość moich problemu bierze się z braku pewności siebie - to że chce, żeby ludzie mnie lubili, to że patrzę na siebie przez oczy innych ludzi, to że daje się wykorzystywać, to że wstydzę się, to że mimo, że radzę sobie lepiej niż inni w niektórych rzeczach, to wciąż wydaje mi się, że nie wystarczająco dobrze. Jednym z ćwiczeń, które zaleciła mi terapeutka, była patrzenie na siebie w lustrze i mówienie sobie co mi się dzisiaj udało, co mi się w sobie podoba, powtarzanie sobie, że na pewno mi się uda. Oczywiście muszę w to wierzyć, bo mózg nie znosi oszukiwania. Chodzi po prostu o to, żeby skupić się na pozytywach. Nie na 5 rzeczach, które mi się nie udały, ale znalezieniu tej jednej czy dwóch, które wyszły super, nawet jeśli to coś małego. Żeby właśnie nakierować mózg na szukanie pozytywów, a nie rozpamiętywanie porażek. Wydaje mi się, że mózg ma kosmiczną moc, czy to właśnie w pozytywnym odbieraniu świata czy nawet przy zdrowieniu w ciężkich chorobach. 

pieknie to opisalas i tak wlasnie jest. Zycze ci sily i powodzenia w terapii. Ja jestem tez na swojej drodze do zdrowia po latach traumatycznych, wierze ze bedzie jeszcze pieknie. Inaczej nie mialoby sensu zadne dzialanie. 

Berchen napisał(a):

Wilena napisał(a):

Ja mam alergię na takie osoby i uznaję je za niezbyt inteligentne. Brakuje im umiejętności racjonalnej oceny sytuacji, nie myślą samodzielnie, tylko klepią jak mantrę te pseudo-oświecone mądrości, których się nasłuchały u jakiś motywacyjnych coachów (którzy zbijają na takich ludziach fortunę). Jak słyszę, że trzeba sobie zwizualizować swój sukces, włączyć myślenie pozytywne, uwierzyć że będzie dobrze, a wszechświat zacznie ci sprzyjać, to aż przewracam oczami. Taki Paulo Coelho w najbardziej szmatławym wydaniu. Wiecznego narzekania i czarnowidztwo też nie lubię, ale już wolę to, niż takie słodkie gadki. Przynajmniej widać, że ktoś myśli (w czarnych barwach, ale myśli). Ja się odcinam od takich ludzi. Nie mówię o ludziach, którzy mają po prosru pogodne usposobienie z natury. Ale o takich świeżo "nawróconych", które każdemu wciskają te swoje mądrości. 

ja tez nie lubie pustych slow, nie lubie jak mi ktos probuje jakies nastawienie narzucac, jednak tej dziewczynie cos pomoglo i ona swiecie wierzy ze moze tez innym pomoc. Co powiesz komus bliskiemu ktory akurat ciezko zachorowal - ok statystycznie to juz nie powinienes zyc, masz farta. Czasem nic madrzejszego nie przychodzi do glowy jak wiara w dobry obrot sprawy, szczegolnie gdy stajemy przed sciana i zostaje tylko wiara. Wezmy chociazby przyklad podany przez autorke - ktos zaczyna nowa prace a kolezanka jej mowi ze wierzyla w jej mozliwosci, ze cieszy sie z nia. No mozna pewnie inaczej zareagowac - od - "ok, powodzenia " do " o rany, jednak dostalas, a juz nie wierzylam ze cos znajdziesz", hahaha. Ja mysle ze to wszystko jest ok, zanim ktos nei probuje przeslodzic i zbyt czesto sie z tymi madrosciami wyskakuje. Wtedy brzmi to faktycznie sztucznie i sztampowo.

O tym właśnie mówię. Dziewczyna w coś święcie wierzy, z zapałem neofity i próbuje "nawracać" innych. Ten sam mechanizm często dotyczy ludzi, którzy zaczęli więcej chodzić do kościoła i też wciskają każdemu (kto chce i nie chce, ale większość jednak nie chce tego słuchać) jak to Bóg nas kocha, trzeba wierzyć w jego miłosierdzie, opatrzność nieba i tak dalej. Tylko w przypadku osób, które się zachłysnęły coachingowymi bzdurkami mechanizm pozostaje ten sam, zmienia się jedynie retoryka (zamiast Boga i opatrzności jest po prostu wizualizacja i pozytywne myślenie, które też ma góry przenosić). Natomiast co ja powiem komuś bliskiemu kto ciężko zachorował? Oczywiście nic w stylu, że statystycznie już powinien nie żyć. Ja raczej działam mocno zadaniowo. Więc raczej pójdę w stronę wypytywania gdzie się leczy, czy nie trzeba mu załatwić jakiś dodatkowych badań, dodatkowej konsultacji lekarskiej, miejsca na oddziale i tak dalej i tak dalej. Jak już to będzie ogarnięte i ktoś będzie miał opiekę medyczną na najwyższym poziomie to mu powiem, że będzie dobrze. Ale to "będzie dobrze" wynika z tego, że przynajmniej wiemy, że zrobiliśmy wszystko co się dało. W sytuacjach z rozpoczynaniem nowej pracy w ogóle nie widzę problemu. Wystarczy pogratulować i tyle. Jak się to mówi do własnego dziecka, czy bliskiej przyjaciółki, to jasne, miło jak usłyszą że się wierzyło w ich możliwości. Wtedy to jest szczere, bo te najbliższe osoby wiedzą jakie się te możliwości konkretnie ma. Ale w przypadku znajomych?

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.