Nic pozytywnego...
Hej,
dziękuje bardzo za wsparcie i motywację, zupełnie się tego nie spodziewałam.
Wiem doskonale, że nie jest to miejsce na użalanie się i rozpaczanie nad sobą, trzeba działać. Tak wiem to doskonale, teraz jestem w takim małym emocjonalnym dołku, tzw. u mnie faza rozpaczy, wszystko się skumulowało. Jutro pierwszy dzień po wakacjach na uczelni, ciekawe czym tam zabłysnę? Na pewno nie inteligencją i nową figurą ;/ Na szczęście zostało mi kilka ciuchów które co nieco kamuflują, więc może tragedii nie będzie.
Przeraża mnie powrót na uczelnie, pisanie pracy, to czy sobie poradzę z odchudzaniem czy kolejny raz się tak po prostu poddam, wmawiając sobie, że jeszcze mam czas.
Przez cały dzień bolał mnie brzuch, a dokładnie po lewej stronie przy biodrze, nie mogłam nawet podnieść lewej nogi. Normalnie super, szykuje się kolejna wizyta u lekarza.
A tak na serio to przestraszyłam się, codziennie mnie coś boli w okolicy brzucha ale dzisiaj myślałam, że już nie wytrzymam.
I tak pozytywnie na koniec to przeprosiłam się z moimi hantelkami, co prawda to tylko 0,5 kg ale już czuje zakwasy po 8 min. arms.
Jeszcze raz dziękuje za wsparcie i życzę wam miłego weekendu ;]
Czas powrócić do odchudzania ;/
Minęło sporo czasu, niestety jak to bywa nie zdążyłam się ogarnąć, a raczej myślałam o odchudzaniu ale po kilku dniach się poddałam. I takim właśnie sposobem pół roku a ja nadal jestem gruba, mam nadwagę ;/
Nie rozumiem zupełnie co się ze mną dzieje, kiedyś motywowałam się na każdym kroku, miałam silną wolę. Moją motywacją było słowo, tekst, zdjęcie, poszczególne osoby, zdarzenia. A teraz nic mi się po prostu nie chcę!
Lata mijają a ja nadal stoję w miejscu i rosnę wszerz. Obiecałam sobie, że na studiach wezmę się za siebie, brawo jestem prawię pod koniec i nic w sobie nie zmieniłam.
Stałam się leniwa, nie czytam książek, nie uczę się, nie ćwiczę tylko dom, praca i studia.
Niekiedy mam już taki przesyt, że biorę się w garść, ale to trwa kilka dni, niestety ;(
Dzisiaj zmusiłam się aby pojeździć na rowerku, tak na początek, może coś z tego będzie, oby w końcu!
Ujędrnianie skóry... trochę aktualności
Miałam malutką przerwę w pisaniu ale zacznę od początku, czyli od dobrych wiadomości, a więc
ZALICZYŁAM EGZAMIN! i to na
5-. Strasznie się cieszę, bardzo mi zależało aby zaliczyć ten przedmiot, dość długo przygotowywałam się do niego. Jednak za kilka tygodni czeka mnie jeszcze cięższy i trudniejszy z którego zupełnie nic nie rozumiem, moje ambicje to przynajmniej 4, oj... byłabym bardzo zadowolona z takiej oceny.
A zła wiadomość przerwałam odchudzanie, nie ćwiczę od kilku dni jem normalnie, efekt: źle się czuje, jestem taka przejedzona i spuchnięta ;/ Ale już w najbliższych dniach wracam do właściwej diety i ćwiczeń.
W poniedziałek wyrwałam się z pracy wcześniej i od razu poleciałam do kiosku spytać o nowy numer Shape z płytą. Niestety w żadnym z odwiedzonych przeze mnie kiosków już go nie było, oczywiście zrezygnowana pomyślałam, że kupie go sobie na allegro. Na szczęście poszłam do empiku, sklepu w którym jest zawsze masa ludzi, i znalazłam, ostatni egzemplarz na półce i takim właśnie sposobem mam nową płytę Ewy xD Już ją zdążyłam odpalić w domu, teoretycznie wszystkie ćwiczenia się powtarzają więc ciężko nie będzie.
Byłam również w drogerii aby kupić jakieś cudeńka ujędrniające. Nie wiem co się dzieje, ale na wszystkie produkty Eveline jest promocja, więc się troszeczkę obkupiłam ;]
Na początek peelingi, co prawda czasami robię sobie peeling kawowy, niestety jest on za mocny dla mojej skóry, a te z drogerii są idealne.
I cudeńka, które mają pomagać mojej skórze, i oczywiście mogą jeszcze redukować rozstępy i cellulit, tak przy okazji ;]
I mój ulubieniec, czyli serum do biustu, uwielbiam je.
Niezbyt lubię kremy z efektem chłodzenia, ale wolę tą wersję niż rozgrzewającą, po wieczornym prysznicu, smaruje się tym i od razu uciekam pod kocyk aby było mi cieplej, czekam teraz na efekty ;]
Dzień 9
Długo wyczekiwana wiosna w końcu nadeszła, powolutku zbliża się lato trzeba więc zrobić wiosenne porządki i przygotowywanie zapasów na zimę, tak moi rodzice zawsze czuwają abym się przypadkiem nie nudziła i takim właśnie sposobem spędziłam cały dzień pracując przy domciu.
Nauka odłożona, pytania na egzamin opracowane, teraz wystarczy dobrze przysiąść i nauczyć się wszystkiego, obawiam się, że zrobię to dzień przed egzaminem ;/ oby nie.
Dieta ma się dobrze, choć nic sobie nie przygotowałam z jadłospisu, oj... ja zawsze potrzebuje dnia wyprzedzenia aby ustalić sobie i przygotować jedzenie na właściwy dzień. Piłam dość dużo, zwłaszcza herbaty, woda była, ale niestety tylko smakowa, pijąc ją myślałam, że to jest napój, więc w dalszym ciągu powróciłam do herbaty.
Trening dość trudny, zwłaszcza dla moich słabych ramion, niektórych ćwiczeń nie potrafiłam wykonać poprawnie ;(
Przetrwałam ten dzień choć nie było idealnie.
Dzień 8
Znów w pracy teraz akurat była nocka, wstałam wcześniej zjadłam śniadanie i przygotowałam sobie jedzenie, oczywiście brakowało mi składników na obiad więc jak zwykle minimalizm tego co jest w jadłospisie. Zazwyczaj gdy nie trzymam się rozpiski dań w ciągu dnia to albo jestem głodna albo później nie mam siły na ćwiczenia.
Trening dość łatwy i przyjemny, wykonałam wszystkie ćwiczenia, trochę się zmęczyłam ale porównując to co było na początku z tym co jest teraz to 'niebo a ziemia'. Zauważyłam również, że teraz pije znacznie więcej wody niż przed odchudzaniem, mój ulubiony napój zastąpiłam wodą gazowaną. A i przedstawiam wam moje dietetyczne musli ;]
Dzień 7
Nadszedł dzień pochłaniania wszystkiego co znajduje się w kuchni. Wcześniej wróciłam z pracy, zjadłam obiad i co... nadal miałam ochotę coś zjeść. Wzięłam masło orzechowe i wafle, wiem doskonale, że na takiej diecie jaką mam nie mogę tego jeść. Obyło się na kilku kawałkach, do tego jeszcze migdały (które również uwielbiam ;]). I poszłam na szczęście spać, tragicznie nie było, ćwiczenia odłożyłam na kolejny dzień, jak zwykle nie miałam czasu ich wykonać wcześniej ;/
Najbardziej zła jestem na to, że nie opracowałam jeszcze pytań na egzamin, który ma za kilka dni, jestem na siebie wściekła, bo jak zawsze wszystko odkładam na ostatnią chwilę. We wtorek i środę mam wolne w pracy więc muszę się porządnie wziąć za to wszystko, pytań jest mnóstwo, egzamin będzie trudny, do tego mam tylko jeden termin, następny to poprawka ;/
Jestem zadowolona z diety i ćwiczeń minęło dopiero kilka dni, a ja czuje się świetnie, brzuch trochę się zmniejszył, choć jeszcze jest duży, ale pracuje nad tym. Muszę pomyśleć o zakupie jakiegoś serum ujędrniającego, bo już widzę problem z jędrnością skóry na brzuchu ;/
Dzień 6
Wybrałam się na zakupy i w końcu kupiłam moje ukochane masło orzechowe, normalnie tęskniłam za jego smakiem. Wiadomo na diecie ten przysmak jest niewskazany ale smaruje cienką warstwą wafle ryżowe więc można to wcisnąć jeszcze jako przekąskę.
Chciałam je samodzielnie zrobić, w internecie jest sporo przepisów na zdrowe masło orzechowe, niestety cena orzechów nie jest zbyt niska więc wole kupić gotowy produkt. Kupiłam w wersji light czyli o 30% mniej tłuszczu.
Trening dzisiaj układałam sobie sama, miałam umieścić tam swoje ulubione ćwiczenia, niby wzięłam najłatwiejsze ale już pod koniec treningu nie dawałam rady ich wykonywać, ale widzę już efekty i bardzo się z tego cieszę ;] Oj... warto... naprawdę warto ćwiczyć i zdrowo się odżywiać.
W niedziele do pracy cały dzień poza domem, dzisiaj wieczorem przygotowałam sobie jedzenie na jutro. A po powrocie trening i nauka, nie mogę się ogarnąć z tą nauką, eh... a już najwyższy czas, za kilka dni egzamin, a ja nawet pytań nie opracowałam, wstyd ;/
Dzień 5
Wafle ryżowe w roli głównej... wpisuje je na listę moich jedzeniowych uzależnień ;]
Świetnie nadają się na przekąskę, kupuje tylko i wyłącznie z ryżu brązowego, a jeśli chodzi o jakieś dodatki smakowe to tak naprawdę jest mi to obojętne. Niestety nie jestem w stanie ograniczyć się do 2-3, kończy się to na znaczne większej ilości.
Na obiad przygotowałam sobie makaron z kurczakiem i ze szpinakiem, jestem okropnym kucharzem, nie potrafię używać przypraw, nie mam pojęcia czym doprawić jedzenie aby było smaczne. Idę zawsze na łatwiznę i prawie wszystko doprawiam przyprawą do gyrosa i kebaba.
Ćwiczenia odrobiłam z poprzedniego dnia, nadal jestem zła na siebie, że w ciągu dnia nie potrafię się zorganizować i poćwiczyć te kilkanaście minut.
Dzień 4
Przed pójściem do pracy miałam sporo czasu, przygotowałam sobie jedzenie, miałam już zacząć ćwiczyć ale pomyślałam sobie, że jak wrócę z pracy to wszystko nadrobię. I niestety nic nie nadrobiłam, leń wygrał, jestem na siebie strasznie zła, bo zamiast ćwiczyć poszłam spać. Cóż trening tak czy inaczej trzeba odrobić, strasznie mnie to denerwuje, że muszę zmuszać się do ćwiczeń, nie wiem dlaczego tak jest, po prostu nie mam ochoty na nic. Pocieszam się tym, że w miarę przestrzegałam jadłospisu.
Dzień 3
Cały dzień spędziłam w pracy, nie zjadłam tego co zamierzałam, ogólnie nie jestem zadowolona z tego, bo wieczorem czekał mnie dość ciężki trening, oczywiście nie dałam rady, starałam się ale nic z tego nie wyszło. Nie byłam w stanie wykonać niektórych ćwiczeń, które wymagały ode mnie sporo siły i robiłam bardzo często przerwę czy to w rozgrzewce czy w dalszych ćwiczeniach.