Dzisiaj 1860 kalorii. 40 minut spaceru z córką.
Cały dzień noszenia moich 6 kilogramów
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (36)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 5471 |
Komentarzy: | 183 |
Założony: | 2 stycznia 2013 |
Ostatni wpis: | 7 grudnia 2016 |
Postępy w odchudzaniu
Historia wagi
Dzisiaj 1860 kalorii. 40 minut spaceru z córką.
Cały dzień noszenia moich 6 kilogramów
Wyprowadziłam się z Polski, urodziłam ma obczyźnie cudowną córeczkę, ktora ma 10 tygodni.... A kilogramy wróciły. Zaczynam od nowa
Zastanawiałam się, czy Wam o tym pisać. Ale napiszę, może dla przestrogi. Przegięłam z dietą. Jak widzicie, mam 91 kg, czyli ponad 13 kilogramów mniej w niecałe 3 miesiące. Ale przy okazji strasznie się zaniedbałam. Bo widzicie, odchudzanie, gdy ważysz 130 kilogramów nie może wyglądać tak samo, jak to w momencie, gdy ważysz 90-kilka. W niedzielę zemdlałam, brak cukru. Nie wspomnę o tym, że zatrzymał mi się okres. Dzisiaj już jest wszystko dobrze, bo wróciłam do normalnego odżywania. Nie przejadania się, ale od kilku dni jem normalnie - dzisiaj wrócił okres, który spóźnił mi się 2 tygodnie. Jem ciastka, popijam sokiem. Może kilka kilogramów wróci - ale mam to gdzieś. jestem głupia koza. Stara baba, a zachowywać się jak 14-letnia anorektyczka? Dziewczyny, nie róbcie tak. To nie jest Trzeci Świat, żeby mdleć z głodu. Mam więcej energii, nie liczę kalorii. Jem zdrowo. Wyjechałam daleko od domu i zaczęłam świrować. Nadal nie cieszy mnie moja figura. Muszę schudnąć jeszcze 15 kilogramów, ale równie dobrze mogę zrobić to w rok, a nie w trzy miesiące.. Serio, straciłam zdrowy rozsądek, który jest dużo ważniejszy niż "3 kilogramy w tydzień". Zawsze powtarzałam, że żeby schudnąć trzeba jeść? I ja się pytam - gdzie ta dziewczyna, która zawsze była taka mądra i rozsądna? Dieta chyba wyżarła mi mózg. Tak się zaniedbać... Ale. Wszystko powoli wraca do normy, do lekarza idę po świętach, na badania. Pogadam sobie z nim tez trochę. Bo niby biorę witaminy, omega-3 w tranie, ale tubylcza dieta jest dość uboga, może trzeba mi czegoś więcej. A już nawet nie chcę mówić o tym, że jak zemdlałam to strzeliłam kością ogonową o posadzkę w łazience, dupa mnie boli, że ojezu. Matula moja śmieje się, że chociaż nie musi przyjeżdżać, zeby sprać mi tyłek na kwaśne jabłko za głupotę.
Dziewczyny. Zdrowy rozsądek. Żeby nam go już nigdy nie zabrakło :)
Kochane :)
Wróciłam. Jestem z siebie całkiem zadowolona, paska nie zaniedbywałam i widzę, ze dzisiaj jest na nim 91,9. To dobry wynik jak na 2,5 miesiąca dietowania :) Było 104,5, więc... no cóż :) Niestety. Zapomniałam, jak bardzo jestem wrażliwa i poleciałam na basen, co poskutkowało cudowną kandydozą. Teraz już jest dobrze, chociaż czasem wracają bóle głowy. Nadal się leczę, a za granicą jednak mają inne podejście do leczenia, bardziej olewawcze. Ale ale.... jestem z Polski, więc Pan Doktor musiał trochę nie posłuchać. I mam miesięczna kurację, bo to ogólnoustrojowe dziadostwo jest okropne. Poparłam to dietą przeciwgrzybiczną i dodatkowo chudnę. Wiem, że czeka mnie jakiś czas takiego życia, ale trzeba się wyleczyć. Na tej diecie jest zakazanych wiele rzeczy, które do tej pory jadłam. Pilnuję się, a przynajmniej się staram od dwóch tygodni. Oczywiście nabawiłam się też zapalenia zatok. Bleh. Siedzę z twarzą nad gorącą wodą z solą i pomaga. Ale wyobraźcie sobie moje przerażenie, gdy straciłam na jeden dzień węch, a jeszcze nie skuamałam, że to problem z zatokami... Cóż, taki urok wiosennej pogody, wszystko się mnie czepia. Ale mój magiczny zestaw aspirynka + witaminka musi działać :)
Odpuściłam też ćwiczenia. Na początku, bo głowa mnie bolała od candidy, byłam też bez sił. Teraz, bo zatoki. I tak od miesiąca coś, ale nie winię się, bo serio czułam się ostatnio jak kupa.
W kajeciku notuje, co jest, staram się nie przekraczać 1700 kcal. Może to dla niektórych dużo, ale nie mam zamiaru zagłodzić i tak osłabionego organizmu. Odrzuciłam wszystko z cukrem i mąkami. Chudnę. Nie narzekam. Leczę się. Tak jest dobrze. Jak coś działa, chociaż wydaj się głupie to nie jest głupie, racja?
A co mojego BMI z dzisiaj, czyli 29,3.... wiecie, w zeszłym roku w styczniu zaczynałam z wagą 130 kg i BMI 41,5 - stąd moja radość :) Dziś, prawie 40 kg szczuplejsza... trochę to zabawne, bo ja tego nie widzę, nie czuję... nadal czuję się gruba i taka, jak byłam. Jakby to zupełnie nie miało znaczenia. To trochę dziwne. Może jak schudnę do tych 75 kilogramów będzie inaczej? Zobaczymy...
Jak widzicie, złoty środek to coś, co trudno odnaleźć. Teraz dieta jest raczej środkiem do wyleczenia candidy. I taki to środek :)
Ale nadal czytałam Wasze posty, jestem zachwycona postępami, chociaż niektóre podobnie jak ja, zniknęły, powróćcie laski, wiosna przyszła :)
Wasza Aga komin bak :)
hej Kochane!
Biore urlop od Vitalii na jakis czas. W zeszlym roku tak pieknie mi sie schudlo, a teraz musze przemyslec wszystko, bo idzie jak po grudzie. Ogarne sie i wroce.
Ciezko jest mi nad soba pracowac, nie u siebie, nie ze swoja rodzina. Musze poszukac zlotego srodka :) Przestac wywierac na siebie presje paskiem wagi ;)
Do zobaczenia :*
Od wagi dostaję nerwicy! Raz jest mniej, raz więcej. Mam już to gdzieś. Nie ogarniam. Pilnuję kalorii, ćwiczę, 8-godzinna też nadal, piję wodę. I po wielkim obżarstwie weekendowym było mniej niż dzisiaj rano. Wkurzona na maksa jestem. Chyba zrobię sobie jakiś odwyk od wagi, bo nie zdzierżę! Co prawda - wyglądam jakoś inaczej, talia jest i ramiona nie falbankują, ale ja jestem ta, co na wadze się opiera... ech. Detoks od wagi.. a może i detoks dla organizmu zrobię? Przemyślę.
Menu:
ciasto czekoladowe 600 kcal (jestem głupkiem!)
pulpet 300 kcal
ziemniaki odsmażane 100 kcal
jajko sadzone 100 kcal
mięso 400 kcal
ziemniak 70 kcal
musztarda 30 kcal
płaski chlebek 60 kcal
3 kromki chrupkiego pieczywa sezamowego 120 kcal
papryka 20 kcal
mleko z jogurtem 80 kcal
shake jogurtowy 200 kcal
marchewka i kilka paluszków 80 kcal
RAZEM: 2160 kcal
Edit: dziś jestem non-stop głodna. Nie wiem dlaczego.
Z grzechów to jeszcze Pepsi Max.
Buziaki :*
Dzisiaj:
rodzynki w czekoladzie 3500 kcal
6 kromek chleba razowego 400 kcal
dwie łyżki masła 100 kcal
2 plasterki szynki 80 kcal
3 plasterki sera żółtego 150 kcal
sałatka 70 kcal
pulpet 300 kcal
mleko 100 kcal
paluszki 50 kcal
ciasteczko 100 kcal
RAZEM: 1700 kcal
Czas wrócić do formy. Weekendy chyba muszę przesypiać ;) Na wadze 0,5 kg więcej, ale to i tak mniej, niż się spodziewałam. Daję radę :)
Suma wszystkich smuteczków zebrała w ten weekend. Na szczęście miałam z kim pogadać, bo nocowała u mnie moja jedyna przyjaciółka z Polski, jaką tu mam. Dieta nijak, ni na plus ni na minus. W sumie na minus, bo sobota źle, a dziś pizza. Przyznaję się, że te kilka ostatnich weekendów to jedne ze słabszych dni, jakie tu przeżyłam, dlatego proszę bez oceniania, bo nie mam siły się bronić. Stanę jutro na wagę - to będzie najlepszy komentarz. Ale piję dużo wody. Chociaż tyle. Teraz ćwiczę, bo inaczej chyba bym ryczała.
Po raz kolejny raz wracam na moją ścieżkę, ale jest trudniej niż w zeszłym roku. Ogólnie jest też trudniej w życiu, bo ogarnąć wszystko na raz nie jest łatwo.
Dziewczyny, Wam idzie świetnie, nadal w Nas wierzę
Na wadze 97,3, stoi suka jak zaklęta.
Dieta w diabli, zero ćwiczeń. Ogarnięcie od jutra. Amen.
\
Dzisiaj w menu:
Jabłko 60 kcal
Jogurt 150 kcal
Kapuśniak ze słodkiej kapustki 150 kcal
Kruche ciasteczko 80 kcal
Płaski chlebek 120 kcal
Kawałek pity 80 kcal
Próbowanie przy pieczeniu 100 kcal
Mleko 200 kcal
Suszona ryba 150 kcal
Łyk czeko-mleka od małej 50 kcal
Mięso 120 kcal
Ziemniak 50 kcal
RAZEM: 1310 kcal
... i grzeszek: 3 szklanki Pepsi Max :( Tyle chociaż, że ona nie ma kalorii.
Wiele z Was wrzuca tu swoje motywacje. Większość jest bardzo wysportowana, szczupła, z widocznymi mięśniami. Siedziałam sobie dzisiaj i zastanawiałam się, jak chciałabym wyglądać. Nie chcę być wysportowana, przesuszona, umięśniona. Ja chciałabym być normalna. Taki rozmiar 40 lub 42. Bez wywalonego brzucha. Ale za to z fajnymi udami i biodrami. Bez obwisłych ramion i falbanek dookoła, bez obwisłego podbródka. I przeszukałam internet i znalazłam. Zdjęcie Marilyn Monroe. Nie to, żebym była jej fanką, raczej nie jestem. Ale to zdjęcie mnie urzekło. I część pewnie stwierdzi, że to nadal plus size. A ja tam myślę, że to rozmiar idealny. I chciałabym tak wyglądać za jakiś czas. Oto zdjęcie: