Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek napiszę taki wpis. Zostały trzy tygodnie do Ślubu, który był moim celem jeśli chodzi o odchudzanie. Obiecałam sobie, że będę najlepszą wersją siebie. I wiecie co? OSIĄGNĘŁAM TEN CEL :)
Nie schudłam nie wiadomo ile, ale waga powolutku spada, a nawet gdyby nie spadła, to nic się nie stanie. Nie mam idealnej figury, ale wyglądam o wiele lepiej w ubraniach. Moja skóra jest jędrniejsza, "skrzydła" na rękach jeszcze lekko się bujają, ale przypuszczam, że nigdy się ich nie pozbędę, bo to raczej skóra, a nie tłuszcz. Brzuch jest zdecydowanie mniejszy, a w talii zleciały 3 cm z czego cieszę się najbardziej, bo moja suknia podkreśla właśnie tą część ciała :)
A teraz coś o dziwnym uczuciu... Dziś rano kiedy oglądałam się w lustrze czułam się jakbym nie była sobą, jakby brakowało mi tych kilku fałdek, które gdzieś uciekły. Nie wiem o co mi chodzi... Przecież cały rok starałam się "ogarnąć" -_-