Źle, źle, źle... inaczej wyobrażałam sobie połowę stycznia i swoje odbicie w lustrze. Miało być -6 kg i talia osy, nie ma nic z tego, spadło jedynie kilka centymetrów i mimo, że one są dla mnie ważniejsze niż waga, to i tak nadal za mało.
W środę idę do lekarza, pewnie zleci mi powtórzenie badań, które słabo wyszły. Boję się, że wszystko runie, bo okaże się, że znowu coś mi jest...
Dziś zjadłam:
Śniadanie: 2 kromki razowe z szynką i kiełkami
II śniadanie: sałatka salsa z dorszem
Obiad: Makaron po chińsku i fit nugetsy
Kolacja: serek wiejski z płatkami
Ćwiczyłam:
5 minut rozgrzewka z Mel B
10 minut pośladki z Mel B
10 minut Tiffoczki
10 minut Tiffany na talię
30 minut Pilates
=1h5min ruchu
roogirl
13 stycznia 2017, 22:22Rób swoje, a efekty przyjdą same. Nie denerwuj się :) Ładne menu chociaż nie widzę zdrowych tłuszczy.
tricked_beauty
13 stycznia 2017, 23:18Była rybka :)