podsumowanie dnia
Dieta nie była dziś powalająca, ale nie było tragicznie. Śniadanie rano zjadłam, przynajmniej to dobre, może wreszcie wyrobię sobie ten nawyk. Ćwiczenia zaraz będą, znalazłam kilka ciekawych ćwiczeń, zaraz ustalę sobie zestaw i wreszcie będę ćwiczyć. Zważę się w niedzielę, chociaż nie nastawiam się na żaden spadek.
Ćwiczenia
Jak na razie jest dobrze, śniadanie udało mi się rano zjeść, chociaż było trochę za mało warzyw, ale to dlatego, że miałam bardzo mało czasu, zjadłam w biegu. Ale jutro wstanę wcześniej i będzie już w porządku.
Zastanawiałam się dzisiaj nad systemem swoich ćwiczeń i chyba nie są one dobre. 30 minut na rowerku, brzuszki i ćwiczenia na ramiona z ciężarkami (co zajmuje mi razem ok 15 minut), reszta to ćwiczenia rozciągające i rozgrzewkowe, więc nie są one zbyt ciężkie. Chyba powinnam coś zmienić, bo nie czuję się po nich jakoś tragicznie zmęczona.
Cel
Stwierdziłam, że ten pasek 94->67 wygląda przerażająco, więc zmieniłam na razie cel na 84 kg i będę zmieniać co 10 kilogramów. Chyba lepiej wyznaczać sobie małe cele, przynajmniej na początku.
Dopiero poczatek, a już zwątpiłam
Ah, jak zwykle. Z dietą dziś BEZ NA DZIEJ NIE, nie przyznam się co zjadłam. I ćwiczeń też nie było. Coś nie wyszło i już chciałam zakończyć wszystko, jak zawsze. Ale nie tym razem.
Poczytałam wasze komentarze o jedzeniu śniadania w domu i może faktycznie spróbuję, co łatwe nie będzie, bo będę musiała wstawać z 20 minut wcześniej. No, ale, koniec roku zaraz, to i podejście do wszystkiego inne, spróbuję. Było dziś trochę zamieszania w domu i na zajęciach, co mnie wyprowadziło z równowagi i czuję się psychicznie nie najlepiej. Ale jutro musi być już dobrze.
Poprawki
Stwierdziłam, że muszę uregulować pory posiłków. Bez sensu jest, jak jem koło 11.30 pierwszy posiłek, a wstaję o 7, potem koło 15 obiad. Bo do śniadania zaraz po tym jak wstaję ciężko jest mi się zmusić. Czasem zjem, czasem nie. Chyba muszę zacząć brać dwa posiłki do szkoły. Jakbym zjadła o 9.30 kanapkę, to myślę, że spokojnie koło 12.30 mogę zjeść owoc, czy jogurt, potem obiad o 15. Nie jest przecież powiedziane, że śniadanie muszę zjeść w domu. Dobrze by było, ale nie daję rady.
Teraz idę zjeść obiad, później poćwiczę. Oceny wystawione, nie będę się do nich przyznawać, przynajmniej nie ma teraz lekcji do odrabiania, mogę robić co chcę. Idealnie by było, gdybym mogła pojeździć sobie na rowerze. Niestety mieszkam w dużym mieście i ciężko znaleźć jakieś ciche, czyste, spokojne miejsce. Uwielbiam jeździć na rowerze w plenerze, ale w takich warunkach jest to dla mnie męczarnia. Nie mogę się doczekać, aż pojadę do babci na większą część wakacji i będziemy mogły jeździć codziennie. Nic innego mnie tak nie relaksuje.
~
Już po obiedzie i ćwiczeniach. Jak zwykle po wysiłku fizycznym czuję się świetnie, tylko nigdy nie mogę się do nich zmusić. Z dietą to samo. Jak dzień dobiega końca, to jestem z siebie taka dumna, że wytrwałam bez słodyczy i nadprogramowych posiłków, ale jak w ciągu dnia, nawet rano coś mi nie wyjdzie, nie zjem śniadania, czy po prostu wstanę ze złym humorem, to cały dzień zmarnowany. Wszystko siedzi w mojej głowie, a ja znów nie potrafię tego pokonać.
Na początek
Znów wracam do pisania do siebie w internecie. Tęskniłam.
Czas na dobre wziąć się za siebie, bo już mam tego wszystkiego dosyć. Wiem, że zmiana wyglądu nie rozwiąże wszystkich moich problemów, ale przynajmniej będzie o jeden mniej. Jak na razie psychicznie nie jest ze mną źle, ale też nie jest dobrze. Wierzę, że jak schudnę, to cokolwiek się zmieni.
Jeśli chodzi o wygląd, to nie wyglądam na swoją wagę, ale nie chciałam tu kłamać. Zawsze lepiej wyglądać na 10 kg mniej, niż więcej. Co nie znaczy, że jestem człowiekiem szczęśliwym. Jest dużo do zrzucenia. Chyba wreszcie dojrzałam do tego psychicznie i chcę tego dokonać. W zdrowy sposób.
Oficjalnie zaczęłam.