Po tym, jak mimo biegania na siłownię i picia dużych ilości wody moja waga ciągle szła do góry (92,7!!), przemyślałam sumiennie sprawę i doszłam do wniosku, że chyba jednak coś jest nie tak z dietą.
Wiecie, wagę zbija się w 80% w kuchni, a 20% na siłowni.
Dlatego przeszłam na dietę, którą stosowałam około 3 lat temu. Jest ona dokładnie rozpisana i oscyluje w granicach 1300/1400 kcal. Oczywiście jest ona dla mnie wyznacznikiem, nie trzymam się jej już tak 100% bo nie dam rady robić takich obiadów, jak są tam podane.
Regularnie staram się biegać na siłownię. Czasami mam nogi jak kłody, tak jak dzisiaj i zamiast biegać, ustawiam sobie tryb "pod górkę" i szybko maszeruję. Czasami przy takim czymś spalam więcej niż przy bieganiu.
Ale ostatnio dopadło mnie przesilenie wiosenne. Paznokcie się łamią, chce się spać i jeść niezdrowo i ta niemoc. Ale nie daję się, staram się myśleć pozytywnie, bo w końcu robi się cieplej i wyszło moje kochane słońce!
Teraz czas Was poodwiedzać. Trzymajcie kciuki, żeby waga mi spadła, bo tu już nie chodzi tylko o wygląd, ale i o moje zdrowie.