Ostatnio czytuję blog jednej dziewczyny, która sama aktywnie uprawia sport i zdrowo się odżywia. Zaczęłam od początku, więc jestem 2 lata wstecz, ale to była dobra decyzja. Dziś trafiłam na notkę, która wiele mi uzmysłowiła i dała kopa do dalszych starań.
To najważniejszy, moim zdaniem, fragment:
"Etap 1: Do trzeciego dnia diety tracimy 70% wody, 5% białka, 25% tłuszczu
Etap 2: Do 13 dnia diety tracimy 19% wody, 12% białka, 69% tłuszczu
Etap 3: Między 21 a 24 dniem diety tracimy 15% białka, 85% tłuszczu
Etap 4: Od 24 dnia diety tracimy 25% białka, 75% tłuszczu
Jest to doskonałe potwierdzenie faktu, iż diety tygodniowe a nawet dwutygodniowe mijają się z celem.
Kończymy je właśnie wtedy, kiedy wzrasta intensywność spalania tkanki
tłuszczowej, a do maksimum tego procesu nawet nie docieramy. Kończąc
taką dietę możemy spodziewać się typowego schematu:
- ponownie gromadzimy utraconą wodę
- nasza przemiana materii spada
- zaczynamy jeść tak samo jak wcześniej
- tyjemy z nawiązką."
I przeglądając motywatory natknęłam się na niesamowity filmik i to on dopiero daje powera!
Polecam ten filmik bardzo gorąco i mam nadzieję, że natchnie on innych tak samo jak mnie.
PS: Ćwiczenia i dieta bardzo ładnie zachowane. Jutro ważenie. I mam nadzieję, że uda mi się kupić hantle. Muszę zacząć pracować nad ramionami, bo teraz to one są najmakabryczniejszą częścią mojego ciała. To mnie nawet trochę podnosi na duchu, bo jeszcze do niedawna to brzuch był moim największym kompleksem.