Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kolejny rok i kolejna nadzieja. :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 18280
Komentarzy: 285
Założony: 5 października 2013
Ostatni wpis: 2 czerwca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Olkeens

kobieta, 28 lat, Barbados

157 cm, 67.30 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Cel I - 60kg, cel II - 55kg, cel III - piękne i silne ciało

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 czerwca 2018 , Komentarze (5)

O matko! To aż 6 miesięcy?! Dopiero przed chwilą sobie to uświadomiłam! :D To aż PÓŁ ROKU! Ja pitole, jak ten czas leci. Pewnie większość z Wam już o mnie zapomniała. :) Pół roku to kawał czasu, więc dzisiaj mój wpis będzie taki OGÓLNY, o odchudzaniu i moim życiu, o zmianach jakie zaszły, a jest ich baaardzo dużo. :P

Moje ostatnie wpisy, to same czarne scenariusze, w końcu przestałam pisać, bo pomyślałam, po co mam tym ludziom pisać ciągle o tym samym i jak bardzo u mnie źle? :P Postanowiłam, że następny wpis będzie pozytywny a wcześniej żadnego nie napiszę. I słuchajcie, musiało minąć PÓŁ ROKU, żebym mogła dzisiaj do Was napisać. To jest bardzo dużo czasu, ale w końcu mogę. Zacznę najpierw od tego, co u mnie słychać. :)

A u mnie jest - żeby nie zapeszać - BARDZO dobrze. Dostałam pracę w klinice stomatologicznej! Tak! Pracuję na moim wymarzonym, ulubionym i wyczekanym stanowisku! Od września zaczynam mój wymarzony, ulubiony i wyczekany kierunek - higienistka stomatologiczna! Słuchajcie! Czekałam na to BARDZO DŁUGO! I jest! Nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo się cieszę. :) Moje słowa tego nie opiszą. Naprawdę jest super! 
Jeśli chodzi o mój kręgosłup, to odkąd zwiększyłam aktywność fizyczną, a zwiększyłam od 26 grudnia, bo dostałam na gwiazdkę smart banda, mój kręgosłup całkowicie odpuścił. :) Moge robić wszystko! Skakać, tańczyć, biegać, myć okna, odkurzać, długo stać na nogach, długo siedzieć, długo leżeć. Jejku! Tego też nie opiszę słowami! :D Od 26 grudnia zrobiłam baaaardzo dużo kroków, które przełożyły się na 763 km. Wiem, że są tu osoby dla których to pikuś, ale dla mnie jest to super wynik! :) I naprawdę bardzo się z tego wyniku cieszę. A to dopiero początek!
A teraz coś na temat odchudzania. :P Przychodzę do Was z wagą... (tum tururururururuuum) 72,6 kg. :D To jest o 2,4 kg mniej niż pół roku temu. :P Dla niektórych osób, a z właszcza tych, które przeczytąją mój pamiętnik pierwszy raz w życiu, będzie to śmieszna liczba. A dla mnie jest to bardzo dużo. :) Moja insulinooporność i hiperinsulinemia żyją sobie fantastycznie i z powodzeniem blokują spadek wagi. :D Ale to nic! Od tygodnia jestem na ścisłej diecie od dietetyka i w ciągu tygodnia zrzuciłam 300g! :D Poszłam do dietetyka, bo w końcu było mnie na to stać. Sama nie potrafiłam sobie pomóc, więc sięgnęłam po pomoc specjalisty, który się na tym zna. Niestety muszę iść do innego lekarza, aby dobrał mi odpowiednią dawkę leków, bo Pani Dietetyk kiedy tylko zobaczyła moje wyniki, to powiedziała, że bez leków za dużo nie zdziałamy. No i w sumie byłam na to przygotowana. Ten pierwszy tydzień jest bez leków, bo jeszcze nie byłam u tego lekarza, więc wydaje mi się, że jak na tydzień bez leków, to te 300 gram to i tak bardzo dużo. Jestem bardzo pozytywnie nastawiona na wszystko co dzieje się wokół mnie. :) Wiem, że tym razem mi się uda. Jestem tego pewna na 100%! Trzymajcie za mnie kciuki kochane Vitalijki!

Pozdrawiam Was bardzooo ciepło i przesyłam Wam swoją pozywtyną energię! W końcu!!! :)

Znalezione obrazy dla zapytania powoli do celu

17 grudnia 2017 , Komentarze (30)

Tak po prostu. Smutno mi. Nie cieszę się niczym, mam wrażenie, że to co mnie w życiu spotyka jest bardzo niesprawiedliwe, a kiedy pomyślę o ludziach, którzy są nieuleczalnie chorzy, niepełnosprawni, bezdomni, głodni i mają większe problemy od moich... to jest mi wstyd. Ale za chwilę znowu dopada mnie złość, bo czy to, że inni mają problemy umniejsza te, które mam ja? Kiedyś przeczytałam, że mówienie ludziom "nie przejmuj się, inni mają gorzej", to tak jakby powiedzieć "nie ciesz się, inni mają lepiej".

No i po prostu jest mi smutno. Tyle.

14 grudnia 2017 , Komentarze (8)

Stoję w miejscu. Oprócz czytania o zrzucaniu zbędnych kilogramów nie robię nic. Ja trochę tego nie ogarniam, bo nie myślę o niczym innym, tylko o tym, żeby schudnąć, poczuć się lepiej sama ze sobą, odciążyć ten kręgosłup i zdobyć trochę pewności siebie, a kiedy przychodzi czas na posiłek, to jest tak, że ze złości i frustracji, które biorą się skądś nagle i naprawdę sama nie wiem skąd, zaczynam się rozpadać od środka! I wtedy NA ZŁOŚĆ SOBIE (wtf?!) wpitalam dosłownie wszystko. Co to do cholery jest? Mam wrażenie, że w moim ciele są dwie osoby. Jedna chce tylko jednego - normalnej, zdrowej wagi - a druga z każdej strony podważa wszystko to, co ta pierwsza sobie zaplanowała i wymyśliła. Chore.

Co chwilę myślę sobie, że kiedy pójdę do pracy i szkoły będzie po prostu lepiej. Teraz jestem zależna od innych, bo nie mam grosza i przez to czuję się naprawdę źle. Mam wrażenie, że "utknęłam", że nie mogę nic zrobić i postanowić. Chcę jak najszybciej zapomnieć o tym roku. Nie przyniósł mi nic dobrego, same złe rzeczy. Najgorsze jest to, że zacznam robić się zupełnie obojętna na wszystko. 

13 grudnia 2017 , Komentarze (2)

Vitalia jest dla mnie takim miejscem, w którym wywalam swoje bebechy. Mogę napisać tutaj bardzo osobiste przemyślenia, wyżalić się, pochwalić i zostaję w sumie anonimowa - nikt mnie nie ocenia, nikt nie zna mnie z imienia i nazwiska.

Teraz leżę od kilku godzin w łóżku i nie mogę się ruszyć z bólu. Co za tym idzie nie mogę też spać. Nie byłam w stanie iść do łazienki i się umyć i zaraz się zesikam, chyba muszę obudzić mojego J. żeby zaniósł mnie do kibelka. Ten ból jest spowodowany tym, że pomalowałam dzisiaj schody bejcą i weszłam dwa razy na drabinę. I tak się cieszę z efektu tego malowania i w ogóle z tego, że ten mój dom się zmienia, że nawet nie czuję żadnych negatywnych emocji. Tylko jedno mnie zastanawia. Czy tak już będzie zawsze?

28 listopada 2017 , Komentarze (21)

Cześć! :)

Nie mówiąc nic nikomu postanowiłam kolejny raz się ogarnąć i zrobić coś z tym ciałem, które nie jest mi do niczego potrzebne. Poza tym naczytałam się też o tej insulinooporności i muszę coś z tym zrobić, bo jeśli zostawię to samo sobie, to cukrzyca i inne choroby ustawią się w kolejce. Biorę ten Siofor 500, znaczy BRAŁAM, bo mi się skończył jakieś dwa tygodnie temu i tutaj SZOK. Udało mi się zrzucić ponad 3kg a teraz to wszystko wróciło. O co chodzi? Nie rozumiem...

Chcę zacząć od małych kroczków. Oczywiście jutro lecę po receptę i będę brała lek regularnie. A teraz w podpunktach napiszę, co mam zamiar zrobić:

  • rezygnuję ze słodyczy (choć i tak prawie wcale ich nie jem),
  • będę jeść 4 posiłki dziennie,
  • spacery, orbitrek i joga na mój jakże cudowny kręgosłup,
  • nie będę przejmować się wagą,
  • będę się tu odzywać częściej.

Zapisałam sobie dietę Vitalii, którą w tym roku wykupiłam. Mam zapisany tylko jeden miesiąc, bo jestem gapa. :D Będę się "inspirować" i robić podobne jedzonko. Miałam wtedy ustawione 1600 kalorii no i nic nie schudłam, ale to chyba nie znaczy, że te 1600 kalorii było dla mnie ZBYT dużo, myślę że winna jest ta insulinooporność. Nie chcę liczyć kalorii... Chcę jeść intuicyjnie. Zresztą ja od zawsze sama przygotowuję sobie posiłki, nie mam problemu ani z fast foodami, ani z gazowanymi napojami. Nawet już nie słodzę któryś miesiąc. Także mam nadzieję, że jestem na dobrej drodze, :)

Czasami może uda mi się tutaj wrzucić jakieś zdjęcie mojego posiłku (widziałam, że niektóre dziewczyny tak robią i może mi też to pomoże). A żebyście mogły w jakiś sposób ocenić czy dobrze kompnuje posiłki, to czasem też napiszę co w ogóle jem. :) Dzisiaj proszę Was o ocenę mojej wczorajszej kolacji i dzisiejszego śniadania. Tak jak napisałam nie chcę liczyć kalorii i nie mam pojęcia ile to mogło mieć kalorii. Tutaj zdjęcie. :)

Ciemna bułka z masłem, do tego dwa plasterki szynki gotowanej z biedronki, jajko, pomidor i ogórek kiszony. Teraz proszę o jakieś Wasze rady (jak zawsze zresztą :D). Oceńcie to "danie", napiszcie za i przeciw i co Wam tam jeszcze przyjdzie do głowy. :P 

Trzymajcie się!!! :)

10 listopada 2017 , Komentarze (3)

W końcu mogę napisać, że moje życie ruszyło do przodu. :) Od stycznia zaczynam pracę w gabinecie stomatologicznym, będzie to staż. Od stycznia zaczynam tez naukę w nowej szkole - jest ona darmowa. W końcu moja praca będzie szła w parze z nauką. :) Zaczynam widzieć jakiś sens mojej przyszłości. Pozostało mi tylko przetrwać te dwa miesiące. Nareszcie mam nadzieję. 

27 października 2017 , Komentarze (8)

Dawno nie pisałam, bo jak czytam te moje wpisy, to myślę: ja pitole, jak ta dziewczyna się nad sobą użala! I często chcę zmienić ten obraz dla samej siebie, napisać dla odmiany coś miłego, coś pozytywnego, zabawnego, coś co sprawi, że zmienię ten obraz w mojej głowie. No i kurde, nie mam co napisać. Ale nie chodzi tutaj tylko o Vitalię i o Was. Nie gadam z nikim. Z przyjaciółkami, znajomymi. Po prostu nie chcę kolejny raz pisać o tym jak jest u mnie źle, nie chcę się z nikim spotykać, bo nie wiem o czym miałabym rozmawiać. Coraz więcej problemów, coraz więcej złych myśli. W mojej rodzinie mamy ogromny problem. Jest to typ problemu, o którym ogląda się filmy i o którym człowiek myśli: co za straszna sytuacja, dobrze że to tylko film i takie rzeczy nie dzieją się naprawdę! A one jednak dzieją się naprawdę, dotyczą Ciebie i Twoich najbliższych, a Ty siedzisz i tylko się przyglądasz, bo sam nie jesteś w stanie w to uwierzyć. Na filmach jest o tyle lepiej, że tam zawsze znajdzie się ktoś, kto wie jak pomóc i wspólnymi siłami dochodzi do happy endu. A tu dupa.

Nawiązując do tytułu mojego wpisu... Tym światełkiem będzie moja nowa szkoła. Ze studiów musiałam zrezygnować, sytuacje opisałam w poprzednim wpisie. Od stycznia idę do szkoły dwuletniej, będę higienistką stomatologiczną. :) Po dwóch latach nauki będę miała dyplom, jest to praca dość trudna i bardzo odpowiedzialna, ale przez pół roku robiłam to z przyjemnością i wiem, że robiłam to dobrze, że umiem się w tym odnaleźć i że ta praca daje mi satysfakcję. Kiedy myślę o sobie jako o higienistce stomatologicznej, to widzę siebie na tym stanowisku jako uśmiechniętą i kompetentą osobą. Czuję się wtedy jak ktoś ważny i ktoś potrzebny. Czy to są dobre odczucia? Czy nie wpadam w jakiś dziwny narcyzm? Często zastanawiam się skąd u mnie takie myśli? Nigdy tak o sobie nie myślałam, stąd moje zdziwienie, że coś takiego wychodzi samo z siebie. I naprawdę dziwnie się z tym czuję.

A teraz napiszę może o czymś na temat, bo przecież Vitalia to portal o odchudzaniu, a nie o pitoleniu głupot. :P No to odchudzanie to mi nie idzie. Ale...! Zdiagnozowano u mnie insulinooporność, dostałam lek Siofor 500, mam to brać 3 razy dziennie. Nie zawsze mi się udaje, ale się staram. Moja waga wskazywała już 74,9 kg, byłam załamana... Leki biorę już drugi miesiąc i waga wynosi mniej niż na pasku, bo 72,1 kg! A nie robię zupełnie nic! Znaczy... Jem dość mało i rzadko, bo więcej nie jestem w stanie w siebie wcisnąć. Rano 2-3 kanapki z białym serkiem i to wystarcza mi nawet na 6 godzin. Często jem póżniej obiado-kolację, jakieś mięso z ziemniakami i surówkę i to wszystko. Tak wygląda mój dzień. Ale nie zawsze. Wczoraj zjadłam 3 posiłki. Pić też mi się nie chce. Mam teraz jakiś szał na owoce. Jabłka, mandarynki, granaty, pomarańcze. I to przeważnie wieczorem i to późnym wieczorem. Podobno nie wolno jeść owoców na noc, ale co ja mam zrobić jak właśnie wtedy mam na nie ochotę? :D I tak sobie myślę, że już chyba lepiej, że zjem te 3 mandarynki niż jakbym miała zjeść czekoladę czy batonika. 

Najważniejsze zostawiłam na koniec. Słodycze. Słuchajcie! Nie wiem czy to zasługa leków, czy czegoś innego, ale W OGÓLE nie mam ochoty na słodycze! No normalnie nie wiem co się dzieje! :D Bardzo mnie to cieszy, ale też zastanawia. :P Myślę, że to jednak zasługa leków, bo odkąd zaczęłam je brać tak nie mam ochoty na słodkości. :) Także trochę tego światełka udało mi się tutaj przemycić. Skupię się na tych moich światełkach, choć w tej chwili jest to naprawdę bardzo trudne, bo cierpienia przez które przechodzi moja rodzina są naprawdę niewyobrażalne... Ale jestem młoda, muszę cieszyć się życiem i znaleźć w tym życiu jakiś cel. Czym jest życie bez celu? Mam nadzieję, że kolejny wpis będzie przyjemniejszy. Pozdrawiam.

28 września 2017 , Komentarze (13)

Chciałabym napisać dzień dobry, ale ten dzień nie jest wcale dobry.

Cześć Wam dziewczyny. Dzisiejszy wpis nie będzie o odchudzaniu, diecie ani aktywności fizycznej. Będzie taki trochę o moim życiu, które ostatnio jest tragiczne... 

Niektóre z Was wiedzą, że w tamtym roku miałam operację kręgosłupa. Musiałam zrobić sobie przerwę w nauce, miałam urlop dziekański. Studiowałam zaocznie i tylko dlatego, że dostawałam stypendium socjalne, które pokrywało całą sumę czyli 612,50 zł czesnego za studia. Był to mój wymarzony kierunek, od dziecka wiedziałam, że chce to robić. :) Niestety ten rok musiałam poświęcić i wyzdrowieć. 

Rodzice mają problemy finansowe i to bardzo duże. Od początku wiedziałam, że idąc na studia będę musiała sama sobie poradzić, dlatego bardzo się cieszyłam, że miałam to stypendium, a dodatkowo żeby pomóc rodzicom poszłam do pracy. Był to staż, zarabiałam 850 zł i nie było tak źle. :) Mogłam zrobić jakieś zakupy, zapłacić rachunek za telefon czy mieć też coś swojego i móc po prostu kupić sobie coś na co mam ochotę. Dodatkowo udało mi się odłożyć na wakacje w Grecji - było pięknie. :) I właśnie po tych wakacjach mój kręgosłup dał o sobie znać. 

24 października mija rok od operacji. Nie jest dobrze, ale też nie jest aż tak bardzo źle. Przez ten rok nie pracowałam, nie chodziłam do szkoły. Było mi ciężko z tego względu, że nie miałam żadnych pieniędzy, a w domu są juz takie zadłużenia, że boję się nawet o tym myśleć. 

W sierpniu zaczęłam szukać pracy i znalazłam. Kolejny staż i to w przedszkolu. Teraz jest wyższa stawka i 1000 zł było dla mnie jakąś ogromną kwotą. Czymś co pomogłoby mnie i mojej rodzinie. Pani dyrektor przedszkola bardzo się cieszyła, że chcę pracować. W gminie załatwiła mi umowę o pracę na 4 miesiące po zakończeniu stażu i możliwość późniejszego jej przedłużenia. Wszystko pięknie, prawda? Urząd pracy nie przyznał mi stażu, bo nie mają środków. Skończyły im się pieniądze i następne będą w grudniu. 

Pojechałam do szkoły, żeby złożyć pismo, w którym informuję, że chcę kontynuować naukę. Panie w dziekanacie (złote kobiety!) poinformowały mnie, że nie należy mi się stypendium socjalne, ponieważ dostawałam je będąc na urlopie dziekańskim. Na urlopie jestem od 26 stycznia i musiałam zapłacić czesne od października do lutego. Zwlekałam tak długo z urlopem, ponieważ bardzo chciałam mieć indywidualny tok nauczania jednak nie dałam rady. Nie miałam pojęcia, że to stypendium w tym roku nie będzie mi się należało. Właśnie podjęłam decyzję o rezygnacji ze studiów. Rezygnację z marzeń. Nie będę nauczycielką, nie będę się kształcić. Nie mam pracy. Czuję się jak ktoś gorszy. Jak nieudacznik. Mam ogromne poczucie winy, mam wrażenie, że to wszystko przeze mnie, że jestem nieudacznikiem. Nic nie potrafię zrobić, nie umiem pomóc rodzicom ani sobie... Muszę iść do pracy, to pewne. Ale co dalej? Co ja mam, do cholery, zrobić ze swoim życiem? 

Jestem zbyt słaba i bezsilna. Jestem nikim. 

19 sierpnia 2017 , Komentarze (38)

Tyle czasu czekałam na to, żeby w końcu dowiedzieć się dlaczego nie chudnę. Tyle diet, ćwiczeń, wyrzeczeń, tyle starań i wszystko na marne. Żadnego efektu, ciągłe docinki, że widocznie za mało się staram, że jem za dużo, że za mało się ruszam. Nawet od lekarzy to słyszałam...

Dzięki WAM, moje drogie, postanowiłam zrobić badania.

Dzięki WAM się nie poddawałam i walczyłam dalej.

Dzięki WAM teraz wiem, to co wiem - to Wy dałyście mi do myślenia, że chyba jednak coś jest nie tak.

Wczoraj odebrałam wyniki krzywej insulinowej - jeszcze nie konsultowałam się z lekarzem, ale w poniedziałek idę od razu. To co zobaczyłam na tych kartkach jest dla mnie odpowiedzią. I powiem Wam, że chyba w sumie się cieszę, że w końcu znam ten powód, że już nie muszę szukać, że teraz wystarczy, że pójdę do lekarza, on mi wszystko wytłumaczy i będzie dobrze...

Insulina na czczo: 14,9
Insulina po 1h: 142,9!!!
Insulina po 2h: 112,0!!!
Zakres referencyjny 2,0 - 25,0

Jeszcze nie wiem dokładnie co to oznacza, ale wiem, że to jest powodem mojego sampoczucia, mojej wagi i tego, że żadna dieta i ćwiczenia nie przynoszą efektów.

Krzywa cukrowa przedstawia się następująco:

Glukoza na czczo: 104
Glukoza po 1h: 131
Glukoza po 2h: 117

Tutaj jest ok, jedynie glukoza na czczo troszkę podwyższona.

Teraz jestem pełna nadziei, że w końcu wszystko się ułoży i mam też nadzieję, że trafię na dobrego lekarza, który dokładnie mi wszystko wytłumaczy a przede wszystkim powie, co mi dolega.

O diecie i mojej wadze nie będę się wypowiadać, ostatnie dwa tygodnie były dla mnie bardzo ciężkie.

Dziękuję Wam, Vitalijki. Od Was dowiedziałam się więcej niż od lekarza...

4 sierpnia 2017 , Komentarze (9)

No i minął tydzień 6. Najgorszy ze wszystkich pod względem samopoczucia, motywacji, siły i chęci do życia. Od nowa zaczyna się moje "przecież to i tak nic nie daje!".

Waga początkowa: 73,1 kg
Waga w tym tygodniu: 71,4 kg

No i co tu dużo mówić. 6 tygodni diety, 6 tygodni starania się, 6 tygodni jako takiej aktywności, 6 tygodni nadziei. Naprawdę już nie mam ochoty dalej o to walczyć. Zaczynam się w tym wszystkim gubić... Ciągłe myśli o jedzeniu, liczenie kalorii, a jak przytyje, mogę zjeść jedną brzoskwinie więcej, a jak zjem 3 kawałki chleba a nie 2,5 to co? Cholera, przecież tak nie może być. O ile dieta mi odpowiada, bo jest naprawdę smaczna, to fakt, że JA NIC NIE CHUDNĘ, doprowadza mnie do szaleństwa. Ciągłe pytania: czy ja na pewno staram się na 100%? Czy robię coś nie tak? Czy to, że w ciągu tygodnia zjadłam 3 kawałki chleba więcej skreśla wszystkie starania? Jedyną odpowiedź jaką otrzymuję od bliskich, to to, że się nie staram. A tak naprawdę chyba tylko ja wiem ile mnie to wszystko kosztuje i ile wkładam w to serca...

Wczoraj założyłam wątek na forum, w którym opisałam sytuację z jaką się wczoraj spotkałam. LINK To co tam pisałyście otworzyło mi oczy i już teraz wiem, że jeżeli chcę mieć 100% pewności, to o wszystko muszę zadbać sama i nie mogę liczyć na to, że lekarze wykażą jakąkolwiek inicjatywę aby mi pomóc. Dzisiaj już zapisałam się na badania, krzywa cukrowa i insulinowa. Za insulinową muszę zapłacić: 100zł. Okazało się też, że ortopeda może mnie przyjąć we wrześniu, czyli też muszę zapłacić 130 zł za wizytę, bo tak mnie boli, że nie mogę sobie założyć majtek. Wizyta u endokrynologa razem z USG tarczycy kosztuje 200zł. Wczoraj na leki od lekarza wydałam 70 zł. To jest ta nasza opieka? Za to płacimy ubezpieczenie, składki, podatki i co tam jeszcze się płaci? Oczywiście mogę się zapisać na NFZ. Poczekam sobie jeszcze 3 miesiące i dostanę się do lekarza. Napiszę Wam tylko tyle, że nie mam siły. Od roku nie pracuję, w urzędzie pracy pokierowali mną tak, że nie dostałam ani złotówki za to, że zachorowałam będąc na stażu. Straciłam rok studiów. I ja naprawdę nie chcę się użalać, chcę widzieć dobre strony, szukam ich wszędzie. Ale nie widzę.

Dziękuję za Wasze wsparcie i chęć pomocy, jesteście wielkie.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.