miałam dużo na głowie i nie wpisywałam niestety, co jadłam, ale grunt, że waga w dół. W zeszłym tyg. nie objadałam się jakimiś dziwnymi rzeczami. oprócz niestety połowy bąbolady i kilku kruchych ciastek z posypką cukrową.... bo R.dostał i... sobie zjedliśmy.... ja już od dłuższego czasu nie kupuję słodyczy, ale ciągle coś dostaniemy (jak ta nieszczęsna paczka krówek, którą schowałam na dnie szuflady, ale ciągle o niej pamiętam...;( ), czy przewijające się ostatnio często kruche ciastka z posypką cukrową. No i dieta jako 3d chili przestała praktycznie istnieć :P
piątek 2.10:
nie pamiętam, co jadłam, wiem, że wieczorem robiłam cake-popsy w polewach z gorzkiej i białej czekolady na sobotni panieński, więc przy okazji zjadłam.... z 10 (bez polewy). są meeeega uzależniające!
sobota 3.10:
eintopf: ziemniaki w kostkę+kurczak w kostkę+przyprawy (papryka, kminek, liść laurowy, ziele angielskie itp) z chlebem razowym, herbata
wieczór panieński koleżanki: cake-popsy, kiełbaska z grilla, 2 kromki białego chleba, sałatka z sałat, pomidora, mozarelli, troszkę chipsów, desperados
niedziela 4.10:
obiad: rosół z makaronem, szulka (coś jak krokiet, tylko przynajmniej połowę mniejszy i o wiele mniej bułki tartej i o niebo lepszy;), mała duszona rolada z papryką i kaszą w środku, surówka marchew-jabłko, 3 ziemniaczki
cappucino+ciasto domowe - jabłecznik na kruchym z bezą
podwieczorek: ciasto domowe - jabłecznik na kruchym z bezą + herbatka
kolacja: banan, mięta
poniedziałek 5.10 - jak dla mnie wielkim sukcesem było nie zjedzenie niczego na mieście, mimo że tak mi pachniało choćby z pizza hut.... :D
śniadanie: płatki kukurydziane z mlekiem
obiad: mrożonka marchew-groszek-kukurydza na parze, 2 małe roladki niedzielne
podwieczorek: trochę pomarańczki
kolacja: wafle ryżowe, herbata