Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zmiany, zmiany, zmiany.. jak się zaczynały miałam 15 kg mniej. Zmiana faceta, pracy, miejsca do życia.. wszystko się poukładało i pora na powrót do właściwych nawyków

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 31675
Komentarzy: 630
Założony: 9 kwietnia 2019
Ostatni wpis: 28 stycznia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nelawa

kobieta, 54 lat, Miasteczko

170 cm, 71.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 stycznia 2021 , Komentarze (8)

no bo niby to jest ten dzień, a raczej ta waga - 72,2 kg (-0,6 do poprzedniego ważonego czwartku) gdzie nie mam nadwagi. Nawet moja wizualizacyjna vitaliowa sylwetka przybiera postać smukłej łani z ponętną talią osy.  i co? można dać się ponieść tej wizualizacji i uwierzyć, że taka właśnie jestem wiotka syrenka.. i jeszcze go tego z prawidłowym BMI.. pewnie, że można, bo kto by nie chciał 😍

ale.. ale.. powoli.. owszem, ciesze się. Ale staram się nie popadać w samozachwyt. Bo wiem (ciekawe skąd?), że stąpam po cienkim lodzie. Bardzo cienkim. I wiem, jak niewiele potrzeba, żeby za tydzień napisać "i znowu mam nadwagę" 😓 bo to raz tak było?

przede wszystkim ciesze się, że moje zasady przynoszą efekty. Bez drastycznych ograniczeń. Bez morderczego wysiłku fizycznego. Żeby wytrwać i nie zwariować. Slow road to fit 😉

poleciałam rano upuscić krew na konto zbadania stopnia mojej anemiczności. Czuję, że jakaś mało żelazista jestem i pora uzupełnić zasoby. Dwa , trzy tygodnie suplementacji i będę mogła wrócic na wysokie obroty bez zadyszki i uczucia ciężkości w piersi. Powinnam juz dawno, ale same wiecie, jak to jest teraz się zebrać i lecieć do przychodni..

słonecznego dnia 

26 stycznia 2021 , Komentarze (9)

nie odezwałam się w pamiętniku. Co nie oznacza, że mnie tutaj nie ma. Jestem i to prawie codziennie. Czytam Wasze wpisy. Czasem komentuję (niezbyt dużo, przepraszam). Waga na paskach też aktualizowana na bieżąco. Tylko pisać sie jakoś nie chce. Rozleniwiła mnie ta covidowa rzeczywistość. Wstyd.

Znów od października pracujemy zdalnie. Raz w tygodniu dyżur w biurze. Tęsknię, bo towarzyskie ze mnie zwierzę i bardzo lubię znajomych i przyjaciół z pracy. A teraz? Nawet kawy nie ma z kim wypić 😭 No, ale dosyć biadolenia. Temat jakby oklepany i mało ciekawy.

Zwłaszcza, że przecież nie mam powodów do narzekania. Zdrowa jestem. Reszta rodziny również. Córcia moja uczy się w krakowskim akademiku do swojej pierwszej sesji. Syn wrócił z narzeczoną po prawie dwóch miesiącach na Maderze (praca w branży IT ma swoje plusy 😉). Żyć nie umierać.

No a tak bardziej na temat? Hmmm.. nie udało mi się w ubiegłym roku zejść poniżej 70 kg. A tyle sobie obiecywałam.. Cóż.. czuję w kościach, że to będzie własnie ten rok 👍 Wręcz jestem tego pewna. Nauczyłam się już nawet przyzwoicie odżywiać pracując w domu. Pomogło przeniesienie miejsca pracy do pokoju córki. Wygodnie przy biurku i bez widoku na kuchnię 😉 Jedyne co mnie gubi, to moje ulubione "zimowe herbatki", które uwielbiam. Są pyszne, ale oprócz imbiru, cynamonu, goździków, plastra pomarańczy i cytryny dodaję sporą łyżeczkę miodu (na duży ok. 400 ml kubek). Takich herbatek potrafię wypić 3 dziennie, oprócz tego ze 3 kubki kawy (z mlekiem). No nie wchodzi mi woda zimą. Staram się. Zaczynam dzień od szklanki ciepłej wody z cytryną (i pół łyżeczki miodku). Potem udaje mi się wypić najwyżej 2-3 szklanki. I to tylko jak bardzo się pilnuję. Do tego zdarzają się słodycze. Zdarza się wieczorne winko - na szczęście lubie wytrawne - ale nie częściej niż raz w tygodniu.

Jeśli chodzi o aktywność, staram się ruszać codziennie, ale bez przesady. Takie są zresztą moje założenia co do ruchu. Intensywny - sporadycznie, co drugi dzień spacer co najmniej 5 km, a w dniach pomiędzy 30-40 minut podłogowych ćwiczeń (głównie na brzuch, uda i kręgosłup). I tutaj jestem naprawdę konsekwentna, ale tak od jakichś dwóch miesięcy. I to wcale nie dlatego, że jestem taka mądra, tylko po prostu wróciły bóle kręgosłupa lędźwiowego. Zwyczajnie go zaniedbałam. Dzięki regularnym ćwiczeniom (i mojej cudownej macie) jest już znacznie lepiej. A i wygląd brzucha na tym skorzystał 👍

Jeśli chodzi o moją miłość do podróżowania, to udał się nam wyjazd na Sycylię we wrześniu i potem była jeszcze nasza tradycyjna Norwegia. I to by było na tyle. Wyobraźcie sobie, że nie mam na ten rok nic zaplanowane. Żadnych kupionych biletów. Żadnych zarezerwowanych noclegów. Nie jestem sobą. Nosi mnie. Przebieram nogami. Wchodzę na strony przewoźników lotniczych.. sprawdzam loty.. ceny biletów.. na booking.. google maps.. blogi podróżnicze..  i nic 😓

tak cichutko.. z tyłu głowy.. mam Prowansję lub południe Włoch (Apulia, Kalabria, Kampania).. ale ciiii.. nic przecież nie mówiłam..

chciałabym częściej tutaj pisać.. regularne częste wpisy wymuszają skupianie się na bieżących sprawach, a nie wracanie do przeszłości.. przerwy powodują, że wiele spraw umyka lub jest nieaktualna. Ale nie będę obiecywać. Lepiej nie obiecywać i robić, niż obiecać i się nie wywiązać. Nawet jeśli przed soba samym.

Na koniec polecam książkę. Najnowsza powieść Joanny Bator. "Gorzko, gorzko". Saga czterech kobiet - zaczyna się od lat przed 2. wojną do współczesnych. Niesamowicie ciekawa zarówno fabuła, jak i sposób przedstawienia całej historii. Ciekawie skomponowana retrospekcyjnie. Wspaniale namalowane cztery kobiety i osoby z ich otoczenia. Rodzinną historię "opowiada" najmłodsza z nich. Drąży życiowe perypetie swojej matki, babki i prababki.  Dawno nie czytałam tak niesamowitej opowieści. Trudno się oderwać, ale niestety trzeba.. w wersji papierowej ma ponad 650 stron. A tak przykro jak się okazuje, że to już koniec. Ja na szczęście korzystam z czytnika, więc mogłam do niej wracać w każdej wolnej chwili.. choćby na fotelu u kosmetyczki 😁

7 sierpnia 2020 , Komentarze (2)

dzięki córce, która - całkiem dobrowolnie - odwaliła za mnie całe drylowanie.. no i dzięki mojemu k., który po drodze do domu rozdał prawie połowe urobku.. a to jednej córce, a to drugiej, a to sasiadce..8)

i dobrze.. dzięki temu uratowałam dzień urlopu.. 25 słoiczków konfitury, dwie duże blachy suszonych wiśni, 5 litrowy słój wiśniówki i cztery pojemniki po sałacie, zamrożone.. świat i ludzie.. moje potrzeby zaspokojone..

a i jeszcze pojemnik wiozę rodzicom.. tak ok. kg.. mam taki specjalny Tupperware na owocki i się sprawdza..

tak, dla zasady się rano zważyłam.. i tak jak przypuszczałam, nie ma się czym chwalić.. więcej niz na pasku i to cały kilogram.. ale wiśni to zjadłam chyba dużo dużo więcej :p

miłego weekendu dziewczęta.. ruszam w trasę (pa)

6 sierpnia 2020 , Komentarze (8)

wczoraj pojechaliśmy po robocie do kolego mojego k. na wiśnie.. a, że kolega zajęty okrutnie, to pokazał nam tylko drogę do swojego sadu, ze słowami "rwijcie ile chcecie".. i co? rwaliśmy, aż nam się koszyki skończyły.. na oko jakieś 25 kilogramów.. wspaniałe, dojrzałe, soczyste, pyszne 8) aż żal było zostawiać, bo tyle jeszcze na drzewach, a on twierdzi, że juz skończył zbiór..

na noc zostaliśmyw domku mysliwskim i rano prosto do pracy. Tak więc czeka mnie dzisiaj popołudnie, wieczór i noc z drylownicą za pan brat.

Pewnie większość pójdzie do zamrożenia, do późniejszego przerobu, ale wydrylować i tak trzeba wszystko.. chyba wezmę na jutro urlop, bo obiecałm rodzicom, że jutro do nich przyjadę. Jedyny weekend kiedy możemy się zgrać z moim synem i odwiedzić dziadków.. Oni tak czekają na wizytę wnuków.. i dlatego nie chcę odwoływać.

Musiałabym wyjechać ok. 13-14, to od rana jeszcze sporo bym mogła ogarnąć. No chyba, że się obrobię do północy. Dam radę?? (mysli)

Z góry się tłumaczę, że raczej dzisiaj nie poćwiczę.. chyba, że bicki na drylownicy (ninja)

Wagi niestety dzisiaj nie skontrolowałam, bo nie nocowałam u siebie.. jutro sprawdzę.. aczkolwiek.. po tych wiśniach, może być różnie ;)

31 lipca 2020 , Komentarze (9)

niby lato długie, a tych weekendów jakoś brakuje, żeby obskoczyć wszystko co by się chciało.. urlop dopiero w końcówce września, dlatego teraz łapię oddech weekendami.. propozycji i pomysłów dużo, ale nie ma gdzie wcisnąć :? 

mój k. ostatnio stwierdził, że marzy mu się taki spokojny weekend w domu.. pospać dłużej.. zjeść spokojnie wspólne śniadanie.. wieczorem posiedzieć z winkiem na tarasie.. obejrzeć jakiś późnowieczorny film.. 

nie zapowiada się.. no mooooże.. jakoś w.. listopadzie 8) jak się zaczną jesienne szarugi..

poprzedni weekend na żaglach na Jezioraku.. teraz na Nidzkim.. za tydzień spotykamy się z synkiem u moich rodziców, bo dawno nie byłam.. potem chyba w góry.. o ile znajdę takie, gdzie jest spokój, a nie chodzenie po szlakach w procesji.. ostatnio się załamałam, jak zobaczyłam zdjęcia z tatrzańskich szlaków.. w Bieszczadach i innych Karkonoszach jest ponoć tak samo (szloch)

chyba trzeba będzie najechać Austrię.. z rozrzewnieniem wspominam.. jakieś 3 lata temu.. góry w okolicach Villach.. przez cały dzień wędrowania napotkane jakieś 8-15 osób.. ech.. marzenie.. w każdym razie jak mam chodzić w tłumie, to wolę wcale (uff)

a w temacie ciężaru mojego właściwego.. a raczej niewłaściwego :( to jest raczej średnio.. raczej ćwiczę.. raczej się pilnuję z michą.. ale wiem ja i Wy również, że "raczej" to za mało, żeby były wyniki.. jak w tygodniu jestem grzeczna i przykładna, to wyjazdowe weekendy niestety psują statystyki.. winko.. ciasteczko.. lody.. i inne bele co.. jak to w biwakowych warunkach.. 

ale.. co poradzić moge na to? ;)

jeszcze godzinka i w drogę na naszą małą skorupkę, pod dumnym imieniem I'mpotent (apostrof jest mały i prawie go nie widać (smiech))

miłego odpoczywania.. ahoj (pa)

13 lipca 2020 , Komentarze (15)

a wyszło jak zwykle..

mój k. wyjechał w piątek skoro świt w delegację na drugi koniec kraju. Żeby się nie tłuc samochodem w obie strony miał w drodze powrotnej zajechać do domku w lesie i wrócić w niedzielę na wybory..

moja córka załatwiła sobie kartkę na wybory, bo "w piątek jadę z Olą* i jej znajomymi na działkę nad rzeką i wracam w poniedziałek.."

*przyjaciółka z klasy szkoła średnia (przyp. autora)

zapowiadał się spokojny, samotny weekend.. trochę sprzątania.. książka.. rower.. wyśpię się, poćwiczę, poleniuchuję wieczorkiem.. dawno mi się nie trafiło (dziewczyna)

już w piątek po południu zadzwonił mój k. "co na kolację? może sałatka z buraków?.."

"to Ty jednak wracasz??!!"... "nooo.. wracam.. co się bedę tak sam tułał po świecie?"

wrócił :PP

późnym wieczorem sms od córki "wracam jutro rano.. ci ludzie to nie moja bajka"

wróciła w sobotę o 8 rano..

no to se pochillowałam (smiech)

1 lipca 2020 , Komentarze (10)

no to siedzę na tyłku w tym tygodniu. Zaczęliśmy nawet dojazdy do pracy komunikacją miejską. Nie jest źle, w miarę luźno. Miejsca siedzące. Mnie pasuje - mogę poczytać 8)

w sobotę jedziemy na komunię na Pomorze. Wymysliłam, żeby wziąć ze dwa dni urlopu po niedzieli i znaleźć spokojne miejsce na piasku. Wyluzować się przy akompaniamencie szumu fal. Dawno nie byłam, a do mojej przekładanej Sycylii jeszcze prawie trzy miesiące.. nie dociągnę bez krótkich oddechów. Będzie pewnie trochę delegacji, ale to jednak praca i najczęściej taki wyjazd w stylu "tam i z powrotem". A ja potrzebuję się zatrzymać i zamknąć oczy. I żeby nikt nie poganiał i nie mówił co mam robić.

na horyzoncie pojawiła się dodatkowa motywacja. Ślub i małe wesele najstarszej córki mojego k. W niedzielę młodzi przyjechali z zaproszeniem. Mam 7 tygodni, żeby sie jakoś prezentować. Zwłaszcza, że to tylko kilka dni po moich okrągłych urodzinach. To jest rozsądny termin osiągnięcia docelowej wagi. Zwłaszcza, że jestem ostatnio dość zdyscyplinowana.. zarówno jaeśli chodzi o michę, jak i aktywność, jest bardzo przyzwoicie. Jutro dzień prawdy, więc się okaże, czy moja łazienkowa będzie podobnego zdania :PP

22 czerwca 2020 , Komentarze (11)

melduję, że wróciłam. U rodziców też byłam. Bardzo się ucieszyli. Ja również, ale jak zwykle, po wizycie u nich, złapałam doła. No, bo jak zareagować, jak własna matka siedzi z Toba w pokoju i pyta ile lat mieli moi rodzice jak umarli. A jak próbuję jej tłumaczyć, że przeciez żyją, bo to ona jest moją mamą, a tato siedzi obok, to ona i tak mi nie wierzy. Straszne to jest dla mnie i nie bardzo mogę się z tym pogodzić. Dobrze, że Tato ogarnia wszystko, mimo swoich 88 lat - zakupy, opłaty, gotowanie, sprzątanie. Ze sprzątaniem najgorzej, bo to jednak facet, a do tego po sercowych operacjach. W piątek posprzątałam mieszkanie, umyłam łazienkę, odkurzyłam.. na długo pewnie nie wystarczy, ale chociaż trochę.. ech, życie..

w każdym razie wróciłam w sobotę. Zjedliśmy obiad i pojechaliśmy na truskawki do znajomego mojego k. Zdążyliśmy na chwilę przed burzą. Zanocowaliśmy w domku myśliwskim, w pięknych okolicznościach przyrody. Wczoraj ogarniałam truskawki. Zebraliśmy 10 łubianek, ale połowę rozdaliśmy. Na szczęście :D Bo i tak niedzielę spędziłam na obieraniu owoców, robieniu konfitur, mrożeniu musów w kubeczkach. Na koniec upiekłam biszkopt i przełożyłam musem zagęszczonym galaretką. Zjedzony dzisiaj w biurze. Wszyscy zadowoleni 8)

Jutro ruszam w kolejna delegację. Tym razem na północ, niedaleko Starogardu Gdańskiego.

Muszę dzisiaj dorwać gdzieś baterie do wagi. Pasowałoby się skontrolować przed wyjazdem :?

Spokojnego tygodnia. I niech Was straszne burze omijają z daleka (pa)

17 czerwca 2020 , Komentarze (5)

bunt na pokładzie. Bateria w łazienkowej padła :PP pojadę nieświadoma swojego ciężaru. Trudno. 

Postanowiłam zastąpić cyferki w okienku, ciasnymi spodniami. Jeszcze bardziej ciasnymi niż poprzednie "spodnie prawdy". Wychodzi, że nie jest źle - nie są takie ciasne jak się spodziewałam 8)

Mimo, że wczoraj nie zrobiłam treningu. Warzyłam syrop z kwiatków i obiad dla mojego k., no i jakos zleciało.. przecedzanie, rozlewanie do słoiczków.. jeszcze potem pakowanie i trochę pozegnalnego przytulania przed zaśnięciem (swiety) no nie było kiedy.. przeciez się nie rozerwę. Nic to, wrócę w sobotę to poćwiczę. Może się uda wymienić prąd w łazienkowej.

Miłego dnia.. i kolejnych też (pa)

16 czerwca 2020 , Komentarze (14)

co prawda tylko w delegację i tylko do Wrocławia, ale i tak jestem zadowolona. Zwłaszcza, że uda mi się przy okazji odwiedzić rodziców. Ostatnio widziałam się z nimi na początku lutego. Okropnie dawno. Naprawdę się cieszę ;)Jutro wyruszam i wracam w sobotę. Mam nadzieję, że uda mi się zachować umiarkowanie w jedzeniu, bo nie chciałabym zepsuć efektów działania mojego odchudzającego biurka. Dzięki niemu udaje mi się nie podjadać i wypijać właściwe ilości wody - butelka zawsze w zasięgu ręki. 

Długi weekend był dla mnie baaardzo udany. Zarówno pod względem aktywności, jak i odpoczynku psychicznego. Pisałam Wam juz o mojej czwartkowej wycieczce na lody. W piątek byłam w pracy. W sobotę zrobiłam trening i zadbałam o siebie. Córka pojechała w piątek do koleżanki i wróciła dopiero w sobotę wieczorem. Miałam przyjemny, samotny piątkowy wieczór i całą sobotę. I to bez porządków, bo dziecko załatwiło te sprawy w piątek jak byłam w pracy. Miałam czas na to, żeby się wyspać, zjeść spokojnie ulubione śniadanie, wypić kawę, zrobić trening i małe domowe SPA. Potem zakupy i kieliszek białego wina przy oglądaniu wieczornego meczu. Jak dla mnie dzień idealny (swiety)

W niedzielę znów był rower, ale tylko jakieś 25 km. Pojechałam do lasu po kwiaty czarnego bzu na syrop i nalewkę. Zebrałam dwie reklamówki. Pogoda była idealna, bo nie było pełnego słońca, a w związku z tym w kwiatach nie było dużo owadów. Wieczorem zalałam kwiaty gorącą wodą i sokiem z cytryny. Dzisiaj będę odcedzać płyn, dosładzać i rozlewać w słoiki. Uwielbiam ten syrop o kwiatowym smaku. Smak lata. A jaki dobry z prosecco ;) A jaka naleweczka.. samo zdrowie

Późnym wieczorem wrócił mój k. Bardzo go kocham, ale powiem Wam w takemnicy, że lubię sobie tak od niego odpocząć kilka dni. Zwłaszcza, że razem pracujemy, dojeżdżamy do pracy i z powrotem. W tej sytuacji kilkudniowe urlopy od siebie są naprawdę wskazane. Normalnie przed "koroną" często jeździliśmy osobno w delegacje i były szanse, żeby od czasu do czasu się za sobą stęsknić. A od tych kilku miesięcy, wieadomo jak wygląda sytuacja.. nie było okazji.. A uważam, że warto. Zawsze jak wraca, to jest jakiś fajniejszy niż przed wyjazdem.. ciekawe dlaczego? :? też tak macie? czy jesteście raczej takie papużki nierozłączki?

w czwartek nie będę mogła się zważyć, więc zrobię to jutro rano.. ciekawe, czy moje biurko nadal ma cudowne właściwości.. oby..

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.