dzięki córce, która - całkiem dobrowolnie - odwaliła za mnie całe drylowanie.. no i dzięki mojemu k., który po drodze do domu rozdał prawie połowe urobku.. a to jednej córce, a to drugiej, a to sasiadce..
i dobrze.. dzięki temu uratowałam dzień urlopu.. 25 słoiczków konfitury, dwie duże blachy suszonych wiśni, 5 litrowy słój wiśniówki i cztery pojemniki po sałacie, zamrożone.. świat i ludzie.. moje potrzeby zaspokojone..
a i jeszcze pojemnik wiozę rodzicom.. tak ok. kg.. mam taki specjalny Tupperware na owocki i się sprawdza..
tak, dla zasady się rano zważyłam.. i tak jak przypuszczałam, nie ma się czym chwalić.. więcej niz na pasku i to cały kilogram.. ale wiśni to zjadłam chyba dużo dużo więcej
miłego weekendu dziewczęta.. ruszam w trasę
beatawalentynka
7 sierpnia 2020, 19:24Obrobiłaś się ze wszystkim. Miłego pobytu u rodziców i odpoczynku !
Janzja
7 sierpnia 2020, 15:00Wiśnie obrobione, to teraz podróże ;) miłego weekendu