Witam po dłuższej przerwie.
Tytułem wstępu: Od dosyć dawna nie byłem na diecie i waga z ok. 75 kg skoczyła do 84,5 kg. Takie moje objadanie trwało ok. 8 miesięcy, zaczęło się w wakacje 2014 i trwało do końca lutego 2015. W wakacje nabawiłem się kontuzji barku i kolana (ewentualnie to było pasmo biodrowo-piszczelowe), co objawiało się bólem wysiłkowym tych stawów - nie mogłem zatem ćwiczyć siłowo ani biegać. Dieta poszła w las, jadłem co popadnie. Te kontuzje strasznie mi się odbiły na psychice - co innego nie ćwiczyć bo się nie chce, a co innego jak nie można bo boli. No ale na szczęście zaleczyłem jedno i drugie, a właściwie nie zaleczyłem co samo się zregenerowało bo z żadnej pomocy lekarskiej nie korzystałem. Do lekkich ćwiczeń wróciłem w grudniu, ból nadal występował więc ćwiczyłem niewiele. W styczniu było już całkiem nieźle, i z każdym miesiącem lepiej. Ćwiczę już na 90% możliwości ale nadal boje się o nawrót kontuzji.Gorzej było z dietą. Kilka razy startowałem i po kilku dniach się kończyła. Myśle sobie - już się nie da...
NO ale jakoś się udało za entym razem i dietę trzymam od 1 marca 2015. Zmotywował mnie fakt, że pod koniec marca miałem urodziny, i to że koszule robiły się za ciasne, co nie omieszkali mi wypomnieć znajomi w pracy ;)
Waga wyjściowa 1 marca 2015 r. - 84,5 kg
Poniżej podsumowanie miesiąca na endomondo:
Jak widać dominowały ćwiczenia siłowe i cardio w postaci bieżni i orbitreka.
Czas spędzony na treningach w marcu: 16 godzin 53 minuty.
Przebyte kilometry: 60,1 km (40 km- bieg po bieżni, 14,5 km - orbitrek).
Do regularnych ćwiczeń doszła upragniona dieta (słodycze i napoje wyeliminowane do niemal zera, dieta bogata w biało, zmniejszona ilość węglowodanów ). Moim wentylem bezpieczeństwa było założenie że raz w tygodniu mogę sobie pozwolić na coś mało dietetycznego w postaci jakiegoś batonika, jakiejś coli, a raz w miesiącu nawet jakiś większy fast foodzik. Okazało się to niepotrzebne bo do tych rzeczy mnie nie ciągnęło, a "zaoszczędzone kalorie" wykorzystywałem na weekendowe imprezy ze znajomymi (głównie alkohol, bo do przekąsek typu chipsy mnie na szczęście nie ciągnie ). Waga po równo miesiącu (1.04.2015) - 78,8 kg, czyli minus 5,7 kg. Kiedyś byłoby to więcej no ale metabolizm już nie ten co kiedyś (chociaż nigdy nie był jakiś super;) no i stosuje dietę z większą rozwagą. Po drodze było pare bardzo irytujących zatrzymań wagi, ale po jakimś czasie (czasem dopiero po tygodniu) waga znowu spadała. Dałem sobie 3 miesiąca na dojście do satysfakcjonującej mnie wagi, co będzie po tym czasie - zobaczymy. Z uwagi na święta, diety przez te 2 dni nie trzymam, chociaż sie nie obżeram. Jem głównie białko więc liczę że pójdzie w mięśnie, które intensywnie trenowałem przed świętami. To chyba tyle;)
Kolejny wpis za miesiąc.