Niestety, ale dobiega już końca... :(
za to myślę, że mogę go zaliczyć do udanych :) pogoda dopisała, to udało się i trochę pospacerować, i trochę na rowerze pojeździć... swoją drogą - też wymagało przełamania się - zostawić wygodne siedzenie z książką, żeby ruszyć na spacer :D
niby lubię ruch, ale jak już zacznę się ruszać :D a dopóki nie zacznę, to ten fotel ma jakieś magnesy chyba w sobie i nie chce wypuścić... ;)
I powiem, że takie przełamywanie siebie daje sporo satysfakcji :) Tu udało się ruszyć, tu czegoś nie zjeść... wczoraj stało przede mną pudełko ciastek... a tak cudnie pachniały :D ale byłam twarda - nie ruszyłam :) i nawet aż tak ciężkie to nie było. A normalnie bym w siebie wpakowała na pewno kilka jak nie kilkanaście (to takie duuuuże pudełko było ;) ).