Nie wyobrażałam sobie dnia bez słodkiej kawy, a jednak
mi się udało.
Nie ruszyłam białego cukru, do kawy, herbaty, koktajli, co było dla mnie mega
wyzwaniem bo przecież kocham słodką kawę (raczej kochałam) i koktajle do
których zawsze wsypywałam cukier, na początku zastąpiłam go ksylitolem i
miodem, ale kiedy oba te produkty się skończyły, to całkowicie z nich
zrezygnowałam. Przez te 30 dni uczyłam się odmawiania,
oraz ograniczania.
Przypomnę wam że kawę słodziłam 3-ma łyżeczkami
cukru, wypijałam od 3 do 5 kaw dziennie, co dało mi w ciągu miesiąca średnio aż
+ 300 łyżeczki cukru i to tylko w kawie!!! Więc nie dziwcie mi się, że ja o tej
kawie tak cały czas – bo w moim przypadku to tutaj był ogromny problem. Zawsze
dziwiłam się tym co nie słodzą, ale jak koleżanka sama przyznała, że do kawy (bez
cukru) to zawsze ma coś słodkiego, a to ciasto lub ciasteczko czy
czekoladki. Ja, pijąc bardzo słodką kawę
potrafiłam odmówić sobie słodkości, miałam za to ciągoty na słone paluszki,
krakersy czy chipsy, dlatego wtedy myślałam że, ja przecież z cukrem nie mam
problemu?!? A tak naprawdę, to ona nie potrafi sobie odmówić słodkości, a ja (nie
potrafiłam) cukru. Mam nadzieję że przez ten czas w jakiś sposób udało mi się zapanować nad cukrem i za słodyczami do kawy nie będę przesadzać.
Najwięcej trudności w ciągu tych 30 dni miałam
wtedy, kiedy skończyły się moje „zamienniki” cukrowe. Byłam nerwowa, ciągle
głodna i pobolewała mnie głowa, zbierało mi się na płacz z byle powodu i miałam
poczucie że to już jest tak silne uzależnienie z którym nie dam sobie rady, więc
po co to robić? Przemyślałam sprawę po czym stwierdziłam, nie wszystko na raz! Od
czasu do czasu na „Cheat Day” mogę sobie pozwolić, bo być może to właśnie, bardziej zbliży mnie
do rzucenia wstrętnego białego proszku, i wiecie co – udało mi się – piję
gorzką herbatę i kawę (max3 a nie 5 i wiele słabszą), koktajle też przestałam
słodzić. Jakoś przetrwałam i jestem z siebie mega dumna, białego cukru nie
ruszyłam! A to właśnie z nim walczyłam najbardziej. Oczywiście nie obyło się
bez małych wpadek na słodkie, pączek, cola i ciasteczka w między czasie gdzieś
tam się pojawiły.
Zmiany które udało mi się zauważyć to takie, że w
ciągu dnia jestem mniej senna, gdy w połowie dnia nużyło mnie zmęczenie i
padałam na twarz, (szczególnie po obiedzie i małej czarnej) tak teraz w ogóle tego
nie ma. Brzdąc idzie na drzemkę a ja
zamiast drzemać z nim, ogarniam w domu lub robię trening. Od jakiegoś czasu borykałam się z krostkami na
dekolcie, stosowałam maseczki, kremy, peelingi i nic, a teraz po odstawieniu
cukru moje krostki jakby się „wyciszyły” – nadal są, ale dekolt nie swędzi i
krostki powoli znikają, a jak zjadłam pączka to dekolt znów zaczął swędzieć,
więc to skłania mnie to do tego by ograniczyć słodycze na całkowite minimum. Budzik
dzwoni a ja się „wściekam” że wstawać trzeba, najchętniej przeleżałabym w łóżku
pół dnia, a nawet cały (gdyby nie obowiązki), teraz nie mam takiego problemu,
im wcześniej wstanę, tym czuję się lepiej i nie mam poczucia że dzień jest
krótki. Po prostu zaczęłam się wysypiać. Mam więcej energii podczas treningów,
wcześniej po połowie już mi się nie chciało, teraz robię cały a czasem zdarza
się niedosyt. Kilka dni temu zauważyłam też, że mam wrażliwość na zapachy,
szczególnie na ketchup, drażni mnie strasznie i powoduje że mam „nerwa” a nigdy
wcześniej tak nie miałam. No i waga, cóż, cały czas tak samo, tańcuje pomiędzy
57 a 55, ale ją akurat najmniej się przejmuje, centymetry mi lecą więc chyba
jest OK. Prawdopodobnie to nie wszystko zasługa cukru, bo przecież od początku wakacji
zabrałam się za siebie tak porządnie; dieta + ćwiczenia a odrzucenie cukru to
dodatek.
Podsumowując! mimo iż u mnie wciąż pełno
tłuszczyku tu i ówdzie, siedzi we mnie uczucie że czuję się lepiej we własnej
skórze. Jestem świadoma tego ,że 30 dni jest krótkim
okresem więc go przedłużam z mottem – „Małymi krokami do przodu”. Powoli i po
kolei chcę dokładać kolejne wyzwania do mojej diety, stylu życia i treningu,
także trzymajcie kciuki za moją motywację i was też zachęcam do wzięcia w tym
udziału.
Powiem wam, że jak czasem wpadnie cukierek czy
ciasteczko, winko czy piwko, to co z tego! Nie jestem „fanatykiem” i tragedii z
tego powodu robić nie będę. Ale do cukru białego nie wrócę! oj nie!
Czas zabrać się za porządki! Pozdrawiam i
zapraszam was, dołączcie