Właśnie stwierdziła,ze przez rok tu nie zaglądalam.Trochę zmian w moim życiu zaszło ale waga cały czas stoi w miejscu.Rzucilam palenie i nie przytyłam,to też przecież sukces
,zmieniłam fryzurę przy pomocy stylisty,chodziłam na siłownię ale 150zł przekroczyło moje możliwości finansowe.Czytając Wasze pamiętniki jestem pod ogromnym wrażenie sukcessów jakie odnosicie.Szacun dziewczyny.Ja przez rok nie potrafiłam zgubić nawet 5kg co za żenada
.Kolejne urodziny sikę zbliżają a u mnie wciąż dolina z powodu wagi.Nie umiem się zmotywować,zmobilizować,wytrzymac w postanowieniu poprawy...mam dość.Jeszcze teraz dochodzi do tego niepewność w pracy,nie wiem czy nas nie zlikwidują,bo kiepsko idzie,a u mnie na smutki najlepsze jest jedzenie,chyba nigdy nie schudnę.Może gdybym miała bratnią duszę która by mnie mobilizowała do działania to byłoby mi łatwiej?Już sama nie wiem.Zresztą powiecie że każda wymówka jest dobra do lenistwa i zaczynania diety od jutra lub poniedziałku ale ja naprwdę nie mam siły,tym bardziej że jako nastolatka cierpiałam na bulimę bardzo się boję żeby to nie wróciło.OBŻERANIE SIĘ w nocy ,weekendy ,po każdej porażce,wymioty,środki przeczyszczające i tak w kółko...zresztą każdy kto to przeżył to wie o czym piszę.Chyba przestanę się nad sobą użalać i zacznę działać.....,ale po świętach.....