Na to wygląda ,że moja głowa jest za gruba na siłownię. skończyło się na 30 minutach na bieżni, 10 minutach rowerku i 20 minutach ćwiczeń na nogi. Było bardzo dużo ludzi ...trener jeden. Jakoś wolał pomagać swojej chudziutkiej koleżance. No rozumiem - mega ruch...ale ech. Jedyny pożytek z tego ,że po pierwsze spokojnie mogę na zimę z bieganiem się przenieść na bieżnię. Chociaż trzeba przyznać ,że zapewne jeszcze 3-4 miesiące temu wybiegłabym stamtąd z płaczem. Mam przyjść w sobotę jak będzie mniej ludzi i wtedy trener może znajdzie dla mnie czas. Nie no raczej nie mogę mieć do gościa pretensji. Początki bywają dziwne …a przecież nie mam na czole wytatuowane: schudłam 16 kg i już naprawdę wyglądam nieźle. Słoń jaki jest każdy widzi. Wygląda na to ,że w tym tygodniu to nie forma fizyczna mi siadła tylko psychiczna – i kompletnie nie wiem dlaczego. Wyjątkowo mam spokojny tydzień. Wszystko idzie gładko …może zbyt gładko. Muszę się ogarnąć wewnętrznie i ruszyć do przodu. Może potraktowałam sama siebie zbyt ambitnie – mam zdecydowanie do tego tendencje. Chyba bez żartów przesadzam z tymi wszystkimi czasami itp. Wiem ,że są wśród nas osoby biegające więcej i szybciej ode mnie…i są takie które biegają mniej i wolniej. I sęk w tym ,że nie ma to żadnego znaczenia. Dochodzę do wniosku ,że od czasu do czasu jakiś taki się bunt we mnie robi. Może to wszystko tylko wina przemęczenia. Organizm zaczyna buntować głowę. Bo faktycznie sporo już osiągnęłam ,ale nadal jestem kartofelkiem. Z galaretą na brzuchu i resztkami cellulitu na udach. Dlaczego jeszcze nie jest koniec? Dlaczego ciągle trzeba walczyć? A może już wystarczy? Jak same widzicie musze odpocząć głowę bo zaczyna bredzić. To ,czy i kiedy będzie koniec zależy tylko ode mnie. Warunek jest jeden – trzeba dobiec do mety! Całe to odchudzanie zaczyna faktycznie wyglądać jak maraton z jego najrozmaitszymi etapami. Momentami niezwykłej euforii , ale i momentami załamania i zwątpienia. Tak więc już chyba nie ma wątpliwości ,że minęłam jakiś wirtualny trzydziesty kilometr i nadszedł zwyczajny kryzys. Nie ma on poważniejszego źródła ,głowa mankieruje a ja muszę to zwyczajnie zwalczyć. Wymagam jakiejś transformacji. Bardzo się cieszę ,że jestem tutaj z wami i w takim momencie jakiegoś zaplątania na pewno też się za chwilkę wyplątam. Już mi lepiej.
<?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" />
graham
18 października 2013, 06:06Wiesz, chyba czas uświadomić sobie, że osiągnęłaś bardzo dużo i wyglądasz świetnie. Chyba tak na prawdę głowa nie nadąża za ciałem i zmianami, jakie w nim zaszły. Spójrz na siebie obiektywnie, nie porównuj z nikim- wyglądasz rewelacyjnie! I do tego masz piękną pasję- bieganie. Po prostu trener z siłowni czasem demotywuje :)) Pozdrawiam!
majeczka1166
17 października 2013, 22:40ty chyba w głowie jeszcze ni e przestawiłąs tych 16 kg , naprwde juz nie jestes gruba, poczytaj cos o samoakceptacjii, nie zwalniaj tempa ale i nie przegunaj, jestes dla mnie pieknym wzorem ,nawet teraz z załąmaniem-kazdy je miewa...poczytaj pamietniki i ucha do góry,,,a pan z siłowni dupek jakis olej
Kajzera2
17 października 2013, 21:12Ja lubię siłownie. Mam ochotę nieraz Ci przygrzmocić że już gruba nie jesteś wbij sobie do łba. spróbuj zrobić sobie zdjęcie z osobą która według Ciebie jest OK i zobacz czego Ty oczekujesz. Wracając do siłowni im wcześniejsze po płudnie tyn mniej luda , lubiłam chodzić zaraz po pracy . I przysłuchiwałam się rozmową napakowanych brysiów że mają kłopot z kupieniem garnituru bo nie mieszczą się w rękawy lub nogawki.I co zawsze ktoś gdzieś się nie mieści ale mnie to motywowało...
holka
17 października 2013, 18:16gruszkin i monalisa191 powiedziały to co trzeba :) Na siłowni bardzo ładnie sobie poradziłaś całe 60 minut zaliczone....niestety za uwagę trenera czasemtrzeba po prostu zapłacić...ale może uda się z nim lub z jakimś innym dogadac w godzinach gdy nie ma takich tłumów :) Bardzo dobre cele sobie postawiłaś i trwaj przy nich...prawdziwego końca nie będzie...bo tak jak nie da się najeść na zapas tak nie da się "naćwiczyć" i "naodchudzać" na zapas...gdy osiągniesz swojąoptymalną wagę to będziesz rzeźbić i ujędrniacciałko żeby było śliczniutkie wciąż ... To chyba dobrze,że miewasz i gorsze nastroje tzn.że jesteś normalnym człowiekiem sama pisałaś że wieczny banan na buzi może swiadczyć o "wariactwie" :) Jesteś silną,pozytywną dziewczyną i biegnij dalej do celu :) bo pieknie to robisz!
yoloxx
17 października 2013, 16:54walcz kochana do końca!!! :)
livebox
17 października 2013, 14:47Może głowa nie przyzwyczaiła się do nowego wizerunku? Za długo miała złe zdanie o reszcie ciała i teraz nie potrafi prawić mu komplementów. Musisz ją teraz przyzwyczaić do nowego widoku w lustrze, takiego uśmiechniętego, który mówi: "O! mój wałeczek znowu zmalał!". Co z tego, że jest? I tak jest mniejszy niż kilkanaście tygodni temu. Myślę, że nastawiłaś się na wielki sukces... I dobrze! Tylko pamiętaj, że ten wielki sukces skalda się z małych sukcesików.
izka1985m
17 października 2013, 14:22Nie poddawaj ani sie nie zalamuj, bedzie dobrze. Sporo juz osiagnelas, ale jak sama pisalas jeszcze nie jest to co chcesz uzyskac. Jestes dla nas przykladem i my w Ciebie wierzymy :) Pozdrowienia :)
Lela6
17 października 2013, 13:20Będzie dobrze :))
LillAnn11
17 października 2013, 13:08kochana wracaj do boju bo jesteś dla mnie inspiracją a jak ty się załamiesz to kto będzie mi dałam silę co?
chiddyBang
17 października 2013, 12:17Ja kompletnie nie wyobrażam sobie siebie na siłowni, tym bardziej, że ostatnio u mnie w okolicy na siłowniach to prędzej pokaz mody ludzie odwalają, a niestety nie mam pięknych różnokolorowych, markowych, specjalnych strojów do cwiczen i do tego pasujących super nowych butów... Po kim jak po kim, ale po Tobie bym się nie spodziewała załamania nastroju! Ty taki wulkan energii kipiący motywacją na prawo i lewo?! Nie no musisz się ogarnąc! ;)
lovecake33
17 października 2013, 11:59Każda z nas ma chwilę słabości, nie biczuj się za to. Każdy nawet zawodowy sportowiec ma słabsze dni. Pozwól sobie na bycie słabą. Najważniejsze, aby przeć do przodu. Wiem, że wszystko sobie poukładasz w głowie i będzie dobrze!
barbra1976
17 października 2013, 11:53a i jeszcze chcialam napisac o biezni ale juz ci guru napisalo o pieknie biegania po sniegu i blocie. uwielbiam. co roku jestem w pl na miesiac zima i latam po chlapie.
barbra1976
17 października 2013, 11:51ty chcesz perfekcji i to zrozumiale. robaki w glowie siedzialy dlugo i trzeba czasu zeby je wytruc. kazda z nas, grubych lub kiedys grubych, mailaby we lbie to samo g: mi nie pomaga bom za malo piekna. to trzeba wywalic. robic swoje. w dupie miec trenera i jego chudego leszcza:) a czasy, wyniki-to wciaga.
Sofikk
17 października 2013, 11:05Ja to w ogóle się czuje za gruba żeby nawet pójść na siłownię, także już i tak jesteś w lepszej sytuacji niż ja :] Daj głowie odpocząć, może zrób coś dla siebie, jakieś wyjście z koleżankami, wizyta u kosmetyczki? Coś dla relaksu i nabrania sił na kolejny etap tego maratonu. Trzymam kciuki!
Mafor
17 października 2013, 10:40Tak myślę sobie, że nie możesz tak do tego podchodzić. Nie trzeba walczyć, zmieniasz styl życia - odżywiasz się zdrowo i uprawiasz sport i tak zostanie na zawsze.
monalisa191
17 października 2013, 10:16śnieżycą;P
monalisa191
17 października 2013, 10:16oj, ja się obawiam, że walka o smukłą sylwetkę i zdrowe ciało to misja na całe życie:) Trzeba zmienić cała filozofię i styl życia, nastawić się na to, że należy szukać złoteo środka, bo nie zawsze jest się w stanie sobie wszytskiego odmówić. Nawet jak osiągniesz wymarzoną wagę i sylwetkę, okaże się, że to dopiero poczatek... najciężej jest taki stan utrzymać. Jakby codziło jedynie o zrzut, życie byłoby proste:) Co do biegania... czemu zimą bieżnia?? Bieganie po śniegu i mrozie to największa frajda! Hartujesz organizm, masz puste ulice, robisz swietną siłę biegową i wzmacniasz okolice stawów pracując nieświadomie nad balansem, oglądasz miny zdziwionych przechodniów, którzy chowają się pod wiatami przystanków przed śnieżycom i cieszysz się w duchu, że jesteś mocarna!! Zima bez umoczenia tyłka w zaspie, to nie zima:))
gruszkin
17 października 2013, 10:15Każdy ma prawo do gorszych dni. Umów się z trenerem konkretnie na dzień i godzinę żeby znalazł dla ciebie czas. Opowiedz mu o swojej drodze, bo wtedy inaczej dostosuje do ciebie trening, na pewno wtedy lepiej się poczujesz jak poświęci ci czas. Kto jak kto, ale ty się nie poddajesz. A jak ci nie podejdzie może warto wybrać się na inną siłownie chociażby tylko instruktażowo. A i w necie można sporo info znaleźć. Ps. kamizelek jest pełno na allegro i są niedrogie, w granicach dwudziestu kilku złotych z przesyłką.
Zaczarowana08
17 października 2013, 10:05Motywacjo moja!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Odpocznij głowę i walcz dalej ;)