Zaczęłam się już o siebie martwić ,że nie potrafię o niczym innym mówić jak tylko o bieganiu - choć ostatnio się to raczej nasiliło niż osłabło. Ale jak się okazało niewielu moich znajomych ,jak również rodzice nie wie że biegam itd. A juz napewno nie wiem ,że biegam po 10 km. Dla tych z was ,które przebiegły maraton 10 km to pikuś ... ale ja się z tego bardzo cieszę.
EdiT: Kochane bardzo dziekuję za wyrazy uznania za te 10 km...to naprawde nie jest kokieteria:))) Po prostu jak juz tak sobie biegałam to swoje 10 to mi sie zaczeło wydawac jaki to jestem mega biegacz...ale trafiłam po pierwsze na pamietniki dziwczyn ,które biegają maratony...juz nie mówię o ultramaratonach :))) Po drugie na ksiazki o biegaczach... I taka się z tą moją 10 poczułam malutka...i tyle mam jeszcze do zrobienia :) Ale damy radę!
I nie powiem było mi miło kiedy usłyszałam wielki rizpect ze stony rodzicieli na tą moją 10. Ogólnie najwięcej o bieganiu staram się tutaj pisać - bo mnie i tak z tymi moimi sałatkami i szpinakiem mają za lekką dziwaczkę :))) Po ostatniej wizycie miesiąc temu już tym razem nie usłyszałam : schudłaś ,ale... znaczy ,że mój protest trafił w sedno i rodziciele zrozumieli ,że nie poterzebuję szczegółowej analizy co i gdzie mi jeszcze odstaje. Ale najfajniejszym akcentem łikendu wcale nie było to. A mianowicie... otórz już od jakiegoś czasu kiedy jadę do domu staram się coś wyciągać z szafy z moimi ubraniami z przed 3 lat. Zaczęłam od koszulek...przyszedł czas na spodnie. I przywiozłam moje ulubione spodnie z okresu kiedy dopiero poznałam moje męża. I co...i są za duże! No masakra:))) Wtedy napewno ważyłam tyle co teraz lub trochę mniej ,ale nie ćwiczyłam tyle. Wzięłam jeszcze jedne ,ale z okresu dużo wcześniejszego. Nosiłam je kiedy kończyłam studia ...nie wywaliłam bo to były Lee. I normalnie te spodnie już są na mnie dobre! Niestety z noszeniem ich poczekam jeszcze chwilkę bo brzuchol z nich wystaje - maja dosyć niski stan ,a mój brzuch ma ciągle stan wysoki :))) No przyjemniej wyższy niż te spodnie. Zadrżała mi reka nad sukienkami z tamtego okresu - ale się nie odważyłam. Poczekam z takimi celebracjami jeszcze miesiąc :)) Ale już się nie mogę doczekać.
Nie wierzący zaczynają wierzyć -cuda cuda ogłaszają. Sylester nam się kroi w tarnowie. Troszę żal ,że raczej domówka więc strojenie będzie umiarkowane - a sukienki czekają :) Tak czy tak do sylwestra napewno zejdę do 70 kg czyli osiagnę swój zamierzony cel!
aniek6
8 października 2013, 11:36Dzisiaj 10km, a za tydzień 12... itd itd :). Ja się nie dziwię - też o bieganiu mogę rozmawiać godzinami, ciągle kupuję magazyny o bieganiu, no i biegam jak szalona :). Ja się szykuję na maraton jakiś, ale moim celem są biegi ultra :), najlepiej trailowe bądź fell :D. Tobie życzę wytrwałości i dalszego czerpania radości z biegów :D
chiddyBang
7 października 2013, 18:58Też ostatnio się łapie na tym, że za dużo mówię o tym całym odchudzaniu, cwiczeniach diecie i zauważyłam coś takiego, że niektórzy najczęściej osoby, które gdzieś mają zdrowy styl życia i są mega leniami próbują mnie zniechęcac... Na złośc im będę działała dalej ! ;)) Ja mega podziwiam Twoje 10 km. Mam nadzieję, że sama dojdę do takiego dystansu ;)
izka1985m
7 października 2013, 17:55Pewnie, ze zejdziesz do 70kg. Do tej pory swietnie ci szlo, wiec i dalej tak bedzie. :)
karioka97
7 października 2013, 15:59a ja zawsze się uśmiecham jak czytam jak się cieszysz na bieganie jak dziecko :) lubię ludzi z taką radością :)
.wavesandcurls.
7 października 2013, 14:39dla mnie jestes mistrzynia!:)
karioka97
7 października 2013, 14:37nie rób weekendowych weekendów w pisaniu :) :)
edycja2
7 października 2013, 12:36mam taki misz masz w głowie że mam siłe tylko pozdrowic i napisać,zę jestes szalenie pozytywna i kochana:) całuje,czytam i pamietam:)
briget1983
7 października 2013, 11:46Lubię czytac o Twoim bieganiu, i ile ono daje. To tylko mnie motywuje, do podięcia kiedyś walki.
jesiennazmiana
7 października 2013, 11:14Pisz i dalej motywuj. Uwielbiam Twój pamiętnik.
lexi545
7 października 2013, 10:28nie ma to jak zmieścić się w stare spodnie hehe gratuluję:) a najlepsze, że dzięki bieganiu przy okazji nogi są pięknie wyrzeźbione..ja niestety nie mogę teraz na swoje patrzeć, bo od jakiegoś czasu się nie ruszam, obrosły tłuszczem, zwalam trochę na ciążę, ale pewnie jakbym miała na tyle chęci, to mogłabym jeszcze pobiegać
gruszkin
7 października 2013, 10:14Widzisz i rodzice bywają reformowalni.... Dlaczego ty ciągle piszesz, że 10 km to mało, głupoty piszesz, chyba, że tak się objawia twoja kokieteria.....To jest bardzo, bardzo dużo, zwłaszcza, że robisz je systematycznie. Wielu biegaczy chciałoby tak jak ty, niektórzy próbują i im nie wychodzi jak temu facetowi wczoraj w biegu warszawskim... w sumie on dobiegł do mety....
jestemaleznikam
7 października 2013, 10:12cieszę się Twoimi sukcesami :)
Evcia1312
7 października 2013, 09:43ja Cie kręce idziesz jak burza//
Agujan_M
7 października 2013, 09:12Chwal się chwal tego mi potrzeba - to strasznie motywuje!! Też chciałabym zacząć biegać ale muszę jeszcze poczekać stan mojej nóżki niestety mi nie pozwala!!
Marta11148
7 października 2013, 09:07Pisz o bieganiu bo Twoj entuzjazm jest porywajacy :) Choc nadal biegac nie lubie to lubie Cie czytac :) Pewnie dlatego, ze kolo takiej pasjii ciezko przejsc obojatenie ;) Mysle,ze spokojnie osiagniesz wszystkie swoje cele...z usmiechem na ustach, pelna entuzjazmu :) Chetnie popatrze na ten proces i ukrade troche Twojej motywacjii ;) Powodzenia!
flowerfairy
7 października 2013, 09:07Ja też ostatnio gadam tylko o treningach i diecie ;) Tera doszło bieganie do tego ;) Na razie robię raptem 4km, ale też mam zamiar dojść do 10 :)
Megaphragma
7 października 2013, 09:00O bieganiu można mówić i mówić, więc mówwwwwwwwww (pisz);) Ja chętnie poczytam ;)
smak.lyk
7 października 2013, 08:55Pisz, pisz o bieganiu:), bo cały czas jesteś pamiętnikiem nr 1, który odwiedzam i który mnie motywuje na maxa:)))))). A 70 kg to cel ostateczny?