U mnie znośnie. Jakoś leci po malutku. Nie miałam, żadnej postnej wpadki słodyczowej ani mięsnej. I coraz mniej mam ochote na te produkty, chociaż śniło mi się ostatnio że garściami jem groszki czekoladowe. Jak dobrze było się obudzić i uświadomić sobie że to tylko sen
Dzisiaj na rowerze stacjonarnym 80 minut jazdy. Szybko i na środkowym obiążeniu nawet troche posapałam, ale tylko posapałam... Pamiętam jak na początku liceum zaczynałam ćwiczyć, zaczynałam właśnie na rowerze, a miałam wtedy stary mechaniczny, hałasował na cały dom, a ja codziennie godzinkę wylewałam na nim siódme poty. Schodząc z niego byłam mokra od głowy po same stopy, nogi jak z waty a ja nie mogłam złapać tchu. Dzisiaj 80 minut ciągłej szybkiej jazdy to małe sapnięcie a ja nie czuję się spełniona. Przyzywczaiłam się że zadowolona z siebie jestem tylko wtedy kiedy po ćwiczeniach nie mam siły kiwnąć palcem. Długo w sumie pracowałam na kondycję którą teraz mam czyli bieganie bez wypluwanie sobie płuc, jazda na rowerze bez nog jak z waty.
Trudno mi w to uwierzyć. Nie czuję się sobą. Ja osoba która od dziecka nie przepadała w zabawy typu ganianego, ja która od gimnazjum do skonczenia liceum miałam zwolnienie z wf-u. Ja która nie mogła nawet za długo chodzić bo od razu dostawałam kolkę.
A dzisiaj! Dzisiaj jest pieknie codziennie czuję potrzebę ruchu i nie mam przy tym w myślach złości że znowu muszę, nie myslę o tym że to nie przyjemne, że to sprawia mi ból. Teraz to chwila dla siebie, chwila błogiego relaksu.
Wszystko siedzi w głowie. Kiedyś byłam jak nie jedna dziewczyna tutaj. Mowilam sobie tylko dieta bo do cwiczen jestem lewa, nie potrafię, sprawiają mi ból, jestem słaba.
Ale to tylko siedzi w naszych głowach. Jesli codziennie bedziemy pokonywac bariery ktore same sobi stawiamy to w koncu uwierzymy w to ze mozemy dac rade.
Czuję sie w zyciowej formie, jeszcze nigdy w zyciu nie czułam sie tak dobrze i nigdy nie byl to stan permanentny!