Insanity - tydzień pierwszy
Tydzień pierwszy już za mną. Przeżyłam. Ale powiem Wam - łatwo nie było. Trening trwa 40 min z czego pierwsze 10 to rozgrzewka, później jest 5-6 min rozciągania, 20min treningu i ponownie rozciąganie. Taką ilość różnych podskoków jaką wykonałam przez ten tydzień, to ostatnio zrobiłam chyba w przedszkolu. Nie będę kłamała, że wszystko wykonałam w 100 %, ale dałam radę. Zresztą osoby trenujące na płycie też odpadają po kolei. A niby takie mięśniaki. Jedyne co mi się nie podobała w ciągu tego pierwszego tygodnia, to monotonność ćwiczeń. Miałam wrażenie,że codziennie ćwiczę to samo.
Diety też pilnuję- nie przekraczam 1500 cal dziennie. Wagę trochę podejrzałam, ale ujawnię się dopiero za tydzień. Wówczas też się pomierzę. Trzymajcie za mnie dalej kciuki, tak jak a trzymam za Was
Insanity
Witam wszystkie wiosennie!
Długo nie pisałam, ale tym razem nie będę się tłumaczyć, tylko przejdę do sedna sprawy.
Otóż... rozpoczęłam swoją przygodę z Insanity. Dziś mój pierwszy dzień. Wykonałam fit test. Masakra - ale do przeżycia. Mam nadzieję, że wytrzymam całe 60dni, bo motywację mam bardzo dużą:) Raz w tygodniu w każdy poniedziałek będę Wam opisywać swoje poczynania.
Ważyć i mierzyć się zamierzam co 2 tyg - wtedy kiedy wypada fit test. Dietę, choć z lekka zmodyfikowaną na nasze polskie warunki- również stosuję z Insanity. Zobaczę co z tego wyjdzie.
Do zobaczenia za tydzień!
P.S. Któraś z koleżanek ćwiczyła z insanity, ale wykreśliła mnie ze swoich znajomych i w sumie nie wiem jak Jej poszło. Czy wytrwała do końca? Może któraś coś wie?
czemu ten czas tak pędzi?
No właśnie - czemu? Jak chodziłam do szkoły to wlókł się niemiłosiernie, a teraz co się obejrzę, to znów są święta:) Ciągle jestem w pracy, albo w.. pracy, albo..znowu w pracy. Masakra jakaś.Znów minęło tyle czasu od kiedy ostatni raz zrobiła wpis.
Wagowo - bardzo tak sobie. Muszę się bardziej zmobilizować, bo miałam problem, żeby zmieścić się w cokolwiek na Andrzejki!
82 km w nogach!
Dokładnie tak! 82 km w nogach przez trzy dni!
DZIEŃ PIERWSZY:
Mąż wysadził nas w Miłomłynie. Szłyśmy ustaloną przez koleżankę trasą do Ostródy i .....wychodziłyśmy 31 kilometrów!!! Miałyśmy co prawda w planie 24, ale natrafiłysmy na polowanie (widziałyśmy upolowanego i wypatroszonego dzika) i musiałysmy obejść spory kawałek lasu:). W samej Ostródzie zjadłyśmy pyszną kolację i wylądowałyśmy w hotelu. Tam oczywiście sauna, łażnia parowa, jacuzzi....zasnęłam w ciagu minuty:)
DZIEŃ DRUGI:
Znów 31:).Przypadkiem:) W sumie pętlę zakończyłyśmy mając 22 kilometry za sobą, ale potem musiałyśmy znaleźć jakąś knajpę, co dodało nam kolejne 2 kilometry, a po obiedzie stwierdziłyśmy, że musimy się "przejść" . I tak szłyśmy jeszcze 7 km:) Ten dzień był najlepszy, bo cały czas towarzyszyło nam piękne słońce. To była nagroda po pierwszym dniu, podczas którego niestety popadało. Wieczorem oczywiście atrakcje(sauna itp.)
DZIEŃ TRZECI:
Pełne zachmurzenie. Na szczęście bez deszczu. Znajomy podwiózł nas kawałek do szlaku grunwaldzkiego i rozpoczęłyśmy swój marsz. Przeszłyśmy 20 km i w z Gierzwałtu zabrał nas mój mąż. Jeszcze tylko do hotelu po bagaże i powrót do domu. Dziś spa nie będzie:(
Całość- SUPER! Nie znam swojej wagi, ale trochę się boję stanąć na wadze, bo jakoś spuchłam:( Chyba z wysiłku.
Pozdrawiam i odezwę się niedługo. Może nawet w końcu uda mi się wrzucić jakieś zdjęcie:)
jak się cieszę!
jak się cieszę!
że schudłam? Nie, jeszcze nie zdążyłam. Ale, że wyjeżdżam na cały weekend! No i bedzie tak: Jadę z kolezankami. Dwoma. Do Ostródy. Tzn, do Ostródy to my musimy sobie dojścć. Na piechotę z Miłomłyna. A jak dojdziemy(tak coś ok 20 km), to czeka nas nagoda w postaci jacuzzi, sauny i basenu, następnego dnia znów ponad 20 km na piechtę i ponownie nagroda( jacuzzi i takie tam), trzeciego dnia oczywiście powtórka, ale juz tylko kilometrowa, bo zamiast spa... powrót do domu! Dzieci sprzedane, zero sprzątania, gotowania, pracy. Rewelka, prawda?
Dziś się ostro pilnowałam ( po wpisie Gruszkina hi,hi), więc jak jutro nie będzie mniej niż 59, to rzucam odchudzanie!.....żartuję.
Pozdrawiam wszystkie vitalijki!
chciałam dobrze, a wyszło....jak zawsze:)
No bo chciałam wrzucic zdjęcia ze swojej Hallowenowej imprezy. Napisałam ładny post o tym jak to było, powrzucałam zdjęcia i.....weszło tylko jedno i jeszcze na dodatek ustawił się jako avatar. Masakra jakaś:( A cały post oczywiście diabli wzieli. No cóż... w końcu to był post Hallowenowy:)
nie ja pierwsza i nie ostatnia
Witam wszystkie wytrwałe bardzo i te mniej wytrwałe:)
Witam i podziwiam za wytrwałość. Bez względu na to z jakim nasileniem. Bo z moją wytrwałością jak widać jest do kitu. W sensie pisania. Choć w sensie diety też. Poczuwam się do wyjaśnienia swego zniknięcia. A więc....zmieniłam pracę. Z takiej w której się nudziłam na taką w której nie mam czasu podrapać się po głowie, nie mówiąc już o innych częściach ciała:) A po powrocie do domu (kilka razy w tygodniu ok. 22) jedyne na co mam ochotę, to zalec na kanapie i najlepiej, żeby nikt nic ode mnie nie chciał!
Co do diety...cóż. Raz w górę , raz w dół. W obecnej chwili waga wynosi 59, ale było też gorzej, lepiej chyba nie:). Jak się zepnę i porzucę myśli o jedzeniu, to waga spada, ale jak tylko zacznę jeść normalnie (czyli bez ekscesów) waga w zastraszającym tempie szybuje w górę.Masakra jakaś.
Dziękuję Monice Seget za zdopingowanie mnie do powrotu. Niby mały wpis, a potrafi czasem zmobilizować.
Postanawiam być bardziej wytrwała i po trochu opisywać co robiłam , gdzie byłam i jak mi idzie.Ściskam wszystkie bez wyjątku. Pa!
w okolicach Trójmiata
Cześć dziewczęta!
Chciałam uprzejmie donieść, że w okolicach Trójmiasta jak i w nim samym w ten weekend będzie się działo! I to kilka fajnych rzeczy.
Po pierwsze:
W miejscowości Mokry Dwór za Pruszczem w stronę Przejazdowa przez cały weekend "Festiwal tulipanów". Dywany z kwiatów, których tematem przewodnim będą bajki.Całe dwa dni będzie na miejscu dostępny wysięgnik strażacki dla tych, którzy będą chcieli obejrzeć wszystko z góry. W sobotę wieczorem ( czyli dziś) o 22.00 pokaz fajerwerków. A przez całe dwa dni ( sobota, niedziela) konkursy, przedstawienia it. Ja tam na pewno pojadę dziś po południu. Bardzo lubię takie plenerowe imprezy. Postaram się zrobić zdjęcia i powrzucać, abyście mogły obejrzeć:)
Po drugie:
Dziś od 19.00 impreza z cyklu " noc muzeum". Wstępy przeważnie za free. Ale ja polecam wejście na wystawę " Human Body" za dopłatą 35 zł. Normalnie bilet na nią kosztuje w weekend 50 zł od osoby dorosłej. Ilość tańszych biletów ograniczona. Wystawa mieści się na ul. Słowackiego na terenie dawnych koszar. Jeżeli ktoś by w ten weekend nie miał czasu ( tak jak ja),proszę się nie martwić, bo wystawa trwa do 31 sierpnia. Jak się tylko zaczną wakacje na pewno wybiorę się na nią z moją latoroślą. Ale w tygodniu i grupowo, bo wówczas bilety będą tańsze:)
Dziś na wadze 57.7-czyli znowu mniej. W nowej pracy po prostu nie mam czasu jeść:)
brak czasu:(
Witajcie,
Tak bym chciała opowiedzieć jak było na majówce, o tym, że złożyłam wypowiedzenie z pracy, o tym, ze wykorzystując zaległy urlop pojechałam do Tropical Island pod Berlinem, no i o samej nowej pracy. Ale wpadam tu tylko na chwilę, poczytuję co u Was słychać, dodam komentarz i już muszę uciekać. Jak już się "ogarnę" to na pewno coś napiszę.
P.S. Dietę trzymam, chudnę powolutku, biegam, ćwiczę.
aktywnego wypoczynku wszystkim życzę!
Tak, tak!
Żadnego leniuchowania drogie koleżanki. Aktywny wypoczynek jest najlepszy. Osobiście dopakowuję ostatnie rzeczy i zmykam na całe 5 dni na rower!!!
Będę krążyć na wschód od Gorzowa Wielkopolskiego z pewnym towarzystwem rowerowym. Dzieciaki rozpalcelowane ( jakim cudem i zbiegiem okoliczności- to nie mogę się nadziwić). Pierwszy raz na tyle dni wyjeżdżam bez nich. One beze mnie owszem wyjeżdżały na kolonie, obozy i wycieczki szkolne. Ale żebym to JA bez NICH? Ale może to i dobrze. Odpoczniemy wszyscy. I co najważniejsze każdy tak jak lubi:)
Także zmykam już. Jeszcze raz wszystkim życzę miłego weekendu, a tym które muszą zostać w pracy - no cóż....łączę się z Wami w bólu. Odbijecie sobie kiedy indziej:)
P.S. Majo waga zwariowała. Dziś rano pokazała 58.6. Moje ostatnie ważenie to 59.4!
Aż się na wszelki wypadek zmierzyłam. I tu też jest mnie mniej. Już nie jak na początku 92 w brzuchu, a 88. Jutro mam ważenie. Ale, że będę na zad...piu, bez internetu to niestety nie poprawię paska. Co się odwlecze, to nie uciecze. Zrobię to za tydzień. Zajrzę jeszcze do "Czarownic" i naprawdę zmykam. Pa! Buziaki!