No tak.. widzę, że ostatni mój wpis był prawie 2 miesiące temu.. Zabierałam się z milion razy za to, ale ciągle coś. To, że nie było mnie tutaj hmm "fizycznie" powiedziałabym to nie znaczy, że wypadłam z dobrych torów o nie nie! Jakiś tam spadek zanotowałam :) Przedłużyłam sobie abonament dietkowy bo naprawdę czerpię z niego masę inspiracji. Tak jak już wcześniej pisałam, nie trzymam się w 100 % jadłospisu, a raczej traktuję go jako pomoc w wyborze posiłków. Jeśli chodzi o to jak jadłam w ostatnim czasie to w sumie różnie. Co jakiś czas zdarzały mi się różne odstępstwa, ale ogólnie nie najgorzej mi szło. Pewnie jakbym się w pełni pilnowała to i spadek byłby większy, ale z drugiej strony może już bym się zniechęciła i wróciła do złych nawyków? nie ma co gdybać, ważne, że powoli ale spada trochę w dół waga. Zaczęła bardziej spadać jak się zaczęłam pilnować z wieczornym jedzeniem. Nie jem za wiele, tylko jak jestem głodna i coś lekkiego.
Jeśli chodzi o ćwiczenia to wpadłam już w dobry rytm bo zaczęłam regularnie chodzić na siłkę no i nareszcie odkurzyłam bieżnię! Tyle, że jak tydzień temu mnie chwyciło wstrętne choróbsko to nie mogę się doleczyć!:( byłam 3 dni na zwolnieniu w tym tygodniu i myślałam, że się ogarnę, ale niestety musiałam też zrezygnować z zajęć na uczelni w ten weekend nad czym ubolewam.. Ale cóż zdrowie najważniejsze, plus to, że teraz w związku z tym co się dzieje wszędzie wokoło to nie daj Boże kaszlnąć gdzieś w pociągu czy innym miejscu publicznym... Przez tą całą paranoję i rozprzestrzenianie się tego cholerstwa niestety zrezygnowałam z wyjazdu do Hiszpanii... a leciałabym za 4 dni:( Wszystko się nie tak złożyło, moje przeziębienie i ten wirus nieszczęsny. No ale co się odwlecze to nie uciecze, odbiję sobie w przyszłości:)
Jeśli chodzi o weganizm to zagościł u mnie na długo:) Początkowo był to eksperyment na styczeń, tzw. veganuary i wcześniej myślałam, że ciężko będzie w tym wytrwać, a wyszło zupełnie inaczej. Polubiłam taki sposób jedzenia, bardzo dobrze się z tym czuję. Kwestie etyczne i to czego się nauczyłam interesując się weganizmem są dodatkowym motorkiem napędowym, ale przede wszystkim zauważyłam u siebie pozytywne efekty.
I skoro o weganiźmie mowa to, pamiętam, że jakiś czas temu obiecywałam, że wstawię zdjęcia niektórych potraw wegańskich.. Tak wiem z ogromnym opóźnieniem ale dodaję kilka, które szczególnie mi posmakowały, ostrzegam jednocześnie, że nie są koniecznie dietetyczne :D Wegańskie, a więc bez żadnego mięsa, jajek czy produktów mlecznych. No i To też tak a propo częstych żartów, że weganie to tylko trawa i sałata
Makaron z sosem dyniowym
Lazania a'la bolognese (tu jedyny minus był taki, że "ser" którego użyłam na wierzch nie stopił się w całość i zostały takie paseczki, ale w smaku super i wogóle to nie przeszkadzało:)
Weekendowe śniadanka to czasem tofucznica (ogromne zaskoczenie! mniam), owsianka, albo jak dzisiaj pankejki:)
Najczęściej w tygodniu jadam obiady typu jednogarnkowego czyli mieszanka różnych warzyw z kaszą lub ryżem. Wygodne do pracy i w sumie tego typu obiadów najwięcej jest w moim jadłospisie do wyboru.
Ciasteczka z masła orzechowego (to takie wariactwo na szybko- mały grzeszek :D)
Ciasto czekoladowe na bazie przepisu na słynny piernik z pomidora ;)
No i oczywiście na tłusty czwartek nie mógł odbyć się bez pączków!:) Swoją drogą były to moje pierwsze w życiu pączki, a do tego eksperyment z wegańskim przepisem. Wyszły obłędne!
Dobra starczy tych zdjęć bo aż sama zgłodniałam! Lecę zobaczyć co tam słychać u Was, tyle mam do nadrobienia!
Miłego weekendu!