Zacznę od tego, że na wadze zobaczyłam mój pierwszy mały sukces, a mianowicie: 69 kg
Same wiecie najlepiej, jak cieszy każdy zrzucony kilogram:) Mój znikał przez tydzień, wiec tym bardziej jestem usatysfakcjonowana, bo takie tempo idealnie mi odpowiada
Z gorszych wiadomości.... czytałam dziś artykuł, który dokładnie opisuje moje wewnętrzne stresy i lęki.... I co się okazuje.... że to moje zaburzenia, ma nawet swoją specjalną nazwę: "syndrom poniedziałku"..... Poczytajcie, jestem pewna że wiele z Was znajdzie podobne objawy i u siebie:
http://natemat.pl/51999,poniedzialek-to-moj-powracajacy-koszmar-niedzielny-lek-to-syndrom-poniedzialku-ostrzega-psycholog
Jako, że w tygodniu jakoś mi się to nie udawało poniżej wrzucam moje najbardziej udane obiady:
pulpecik z siekanej piersi kurczaka, zielona soczewica i pomidory w jogurcie:
W zamrażarce znalazłam jeszcze poświątecznego łososia:) mocno przyprawiony, z chudym pure (ziemniaki + mleko i woda z gotowania) i domowe buraczki:
wczorajsza: ryba po grecku (co prawda kupna) + sałatka z rukoli, chudego twarogu i pomidorów + 2 tosty
dzisiejszy: paski z kurczaka z sosem czosnkowym + chude puree + domowe buraczki + surówka
I tak tylko jako smaczne wspomnienie: śniadanko wtorkowe - miałam urlop więc miałam czas żeby sobie dogodzić: pół chlebka drwalskiego z masłem, szynką, odrobiną majonezu, pomidorem i korniczonkiem:)) pyszne było:)
Ehhh, to ja się biorę teraz za jakieś ćwiczenia, co by złagodzić ten mój syndrom poniedziałku.....