....no to melduję się, że żyję!!! Oj długo tu nie zaglądałam tylko dwa razy tak na szybko i nic poza tym. Chroniczny brak czasu tradycyjnie nic w tej kwestii się nie zmieniło, a chcąc do tego powalczyć jeszcze o swoje zdrowie i figurę to same wiecie jak jest-----po prostu doba zbyt krótka.
Z ostatnich newsów to mój Franczesko niedawno chorował na bostonkę i przeszedł ją niestety dość poważnie. Dwa dni nic nie jadł i nic nie pił, strasznie go wysypało, wymioty, biegunka i o mało co szpital. Na całe szczęście jakoś tak pomalutku udało się choć strzykawką przepajać go i obyło sie bez kroplówek. Natomiast przeżył to tak mocno że cały świat poza mamą się nie liczy a powrót do żłobka to dla niego duży wyczyn i nie małe wyzwanie. Z resztą dla wielu dzieci ze żłobka skończyło się to w podobny sposób, jednak nasz maluszek był najcięższym przypadkiem:(((
Z kolejnych ciekawostek całkiem niedawno stałam się posiadaczką takiego oto super wynalazku,
który na prawdę bardzo ułatwia kalkulację, treningi itp Jednakże zbyt krótko go mam by móc Wam konkretne rezultaty przedstawić. Na razie ogarniam jego działanie i bawię się tętnem, odkrywam nowe funkcje:) poznaję nową społeczność Polarowską i staram się pozyskać jak najwięcej wiedzy.
Jeśli chodzi o dietę bywa różnie. Mam kilka dni gdy wszystko trzymam w ryzach choć nie stosuję specjalnie ułożonej diety tylko na co dzień przyswajam produkty zdrowe o niskiej kaloryczności, jednak po tych czystych dniach przychodzą i takie gdy pozwalam sobie na grilla jakieś ciasto bądź niestety podjadanie popołudniami. Nie mam z tego tytułu wyrzutów sumienia i nie zadręczam się bo tak jak mówiłam zawsze we wszystkim trzeba mieć umiar zarówno w jedną jak i w druga stronę. Mimo tych różnorodności w jedzeniu pomalutku gubię wagę obecnie to 56,1kg znacznie ładniejsza sylwetka , mniejszy cellulit i lepsza wydolność organizmu.Jest na prawdę dobrze , nawet coś ruszyło jeśli chodzi o moje nogi czyli moja piętę achillesową:) zaczyna się coś dziać. Także na razie walczę dalej i się nie poddaję. Staram się trenować regularnie 3-4 razy w tygodniu, choć niestety w domu albo orbi albo z Anią Dziedzic albo Martą Henning. Nie udaje mi się biegać ze względu właśnie na mojego Frania i jego pory spania. Rano zbyt wcześnie wstaje bo nadal koło 4:30-5tej a wieczorem gdy zaśnie koło 20:30 musze zrobić obiad na kolejny dzień przygotować się do pracy itp
pozostaje zbyt mało czasu na wybiegi wiec ćwiczę na moim ukochanym stryszku. Nawet juz go polubiłam i może trochę go umebluję żeby było milej:)
co jeszcze.... a tak jak pisałam wcześniej zakupiłam fotelik rowerowy dla Frania i się okazało że mam problem z montażem na żaden rower nie pasuje tak jak powinien. Ostatecznie zamontowałam go na swoim ale siodełko mam tak wysoko że nie mogę pedałować całą stopą i podjazdy pod górkę są trudne, a poza tym okazał się on już starym gratem -mój rower oczywiście:)któremu wszystko zaczyna szwankować i chyba mnie czeka jeszcze kolejny zakup, może jakąś tradycyjną damkę z 3 biegami albo coś w tym rodzaju??? nie wiem co sądzicie??? Na razie synek jeszcze nie do końca penie się czuje w foteliku ale myślę że to się zmieni, bo sam zaczyna wołać na rower tylko boi się szybkich prędkości
Póki co to nie wiem co jeszcze napisać dzieje sie ostatnio bardzo dużo i rozważam zmianę pracy ta nie daje mi juz takiej satysfakcji jak kiedyś brak możliwości rozwoju i ten tryb siedzący buuuu zabija mnie
a oto jak na chwilę obecną wyglądam
ogólnie życzę wszystkim miłego weekendu i całuję mocno:)