nieźle jest :)
Jakoś nie mam czasu pisać, ale jest ok:) dietki trzymam się w 96,54 % :) Waga powoli spada, ćwiczenia ok 3 x tyg, wczoraj się prawie wyczołgałam z sali:) Słońce świeci, optymizm nie opuszcza, spodnie ciut luźniejsze, więc czego chcieć więcej:)
Dla wszystkich niezdecydowanych i nie zmotywowanych - warto próbować, małe kroczki składają się na całość, UWIERZMY W SIEBIE, ŻE MOŻNA ;)
pozdrawiam
3 tydzień - podsumowanie :)
Kolejny tydz. zakończył się sukcesem, dieta przestrzegana, aktywność fizyczna 3x + 2 długie spacery, jest spadek na wadze (nawet przed @) i w wymiarach. Nic tak nie motywuje jak systematyczny spadek wagi :))) wierzę że będzie dobrze i małymi kroczkami dotrę do celu.
Dokładnie w 3 tyg -2,8 kg (coś mi się pasek zbuntował, zaczynałam z wagą 74,2, a dietę Viatlii z 73,0 więc pewnie dlatego pokazuje start od 73)
Miłej niedzieli
jest spadek :)
Podsumowanie tygodnia - 1,2 kg mniej. Na początku pewnie schodzi woda, ale milo jest zobaczyc mniejszy wynik na wadze:) Nie objadałam się, od wczoraj mam rozpiskę diety vitalii. Z aktywności fizycznej - 1x fitness, 1x ok 5km bardzo szybkiego spaceru - wiem, zdecydowanie za mało, postaram się porządnie ruszać chociaż 3 x tyg.
pączki ;/
Od poniedziałku staram się nie objadać i nie jeść słodyczy, jestem ciekawa jaki efekt będzie po tygodniu. Od soboty mam dietę vitalii, na razie na tydzień ( promocja z prolavii), ale chyba przesunę od niedzieli bo mam niespodziewany wyjazd w sobotę.
Wczoraj wróciłam na siłownię, zajęcia w stylu fat burning, dziś lekkie zakwasy, pewnie jutro będzie apogeum. Ale nie ma się co dziwi, jak pół roku siedziało się na tyłku.
Jutro tłusty czwartek, jak z waszymi planami na pączki? :) Zbojkotować tradycję czy zjeść jednego zamiast śniadania (wiem, najgorsze śniadanie z możliwych;(, przyznaję się bez bicia, że 1 do kawy będzie :( trochę nieciekawe początki odchudzania.. :)
Może tym razem się uda:))
Kolejne podejście, od ostatniej mojej tu aktywności ważyłam max 78, później 70... zaczęłam rosnąc i trzeba coś z tym zrobić. W niedzielę ważyłam się 74, 2 kg..... Do roboty. Skusiłam się na Prolavię, nie wiem czy to mądra decyzja, ale co tam.
Największa moja miłość i zmora to słodycze:( Wczoraj na szczęście dzień bez, dziś jak narazie też :)
la, la, la, pierwszy sukcesik:)
Po pierwszym tygodniu chcę zameldować, że mam spadek 1,4 kg :) Biorąc po uwagę, że dziś 2 dzień @, to naprawdę duuużo:) Wiem też, że to głównie woda i dalej nie będzie tak ładnie spadało, ale nie martwię się. Już wiem, jaki cel chcę osiągnąć, poza schudnięciem oczywiście:) Chcę panować nad jedzeniem, nad tym co i ile jem. Chcę umieć jeść wszystko, ale z umiarem. Znam już siebie na tyle, że wiem - żadne postanowienia w stylu " nigdy więcej słodyczy, nigdy więcej czegoś tam" nie mają u mnie racji bytu. Jak za długo będę sobie zabraniała jakiejś rzeczy, po jakimś czasie mogę mieć tzw atak i żrę bez opamiętania.....
W tym tygodniu też nie byłam na 100 % grzeczna co do diety, ale mam wrażenie, ze dzięki temu łatwiej było mi się opanować w ogóle. Było np ciastko kruche pieczone przez dziecko, wczoraj też trochę zaszalałam - kawałek ciasta... nie zjadłam za to części obiadu. Wiem, że to nie najmądrzej i nie chcę tego błędu powtarzać. Ale ochota na ciasto zaspokojona:) A poza tym grzeczność tego wymagała:)
Dziś:
*kanapka z bułką razową, wędliną sałatą (300)
*soczek pysio (110)
*makaron razowy, kawałek schabu, kapustka kiszona, mniaaaam:) (400)
w planach
*jabłko (100)
*na kolację może owsianka... może jajka... zobaczę:) (200-300)
wzrasta poziom moywacji:)
jak w tytule:)
Zaczynam rozkręcać się z dietką:) chyba mój organizm lubi mieć reżim, konkretne godzin posiłków itp itd:) do wczorajszego menu dodaję 1 ciastko kruche, upieczone przez moje dziecko z babcią.
W sobotę ważenie oficjalne, bo te nieoficjalne są codziennie. A że już widzę efekty stąd poziom motywacji wzrasta:) Przecież to wszystko jest wykonalne, odrobina cierpliwości, nawet wielkich wyrzeczeń nie trzeba:) Nawet do fitness klubu dzwoniłam wczoraj, wiec jest szansa, że w końcu ruszę tyłek trochę poskakać
@ mi się zaczyna więc tym bardziej każde 10 dkg mniej cieszy
będzie tylko lepiej:)
Ciężkie te życie..:)
4 dni diety za mną, ale nie było idealnie czysto.Ciężko się przestawić, kiedy żarło się ostatnio niezbyt mądrze. Ale staram się mieć zdroworosądkowe podejście do odchudzania i ten pierwszy tydz. uważam za okres przystosowawczy:) niech będzie , tym bardziej, ze czas przed@-owy. Z wczorajszych ok 1250 wyszło pewnie z 1500-1600. Ale szczerze, nie mam nawet wyrzutów sumienia, to nie żadne 2500 czy 3000 jak to kiedyś się zdarzało. I teraz chciałabym schudnąć bez stresu, może być wolniej. Nic na siłę. Marzeniem moim jest powrót do jedzenie wszystkiego w umiarze, nawet w czasie odchudzania.
Nie zamierzam się głodzić przez kilka dni a potem napadać na jedzenie. CHCĘ panować nad tym co jem! Żadnych napadów ( zdarzały mi się..... niestety...).
Dzisiejsze menu:
*płatki owsiane z mleczkiem-250
*aktivia naturalna, mandarynka, kromka chrupkiego pieczywa-200
*2 kromki razowca z łososiem, kawałek papryki-300
*kawałeczek schabu, kasa gryczana, sałata-350
*lekka kolacja- trochę truskawek:)-100
skurczę żołądek :)
Już czuję jak mi się kurczy:))))
normalnie głodek mnie dopada, muszę przestawić się na mniejsze porcje, choć dziś modyfikowałam troszkę swój plan żywieniowy, tzn robilam małe przesunięcia między posiłkami. Jeszcze kolacja za chwilkę, ale chyba tylko jogurt naturalny będę mogła zjeść... muszę w ściągę zerknąć. Do rana ciężko będzie.....
Trudno... jak się śmietnik rozciągnął to trzeba teraz pocierpieć:)