Cały wykład była burza... Uwielbiam burze. W Szkocji jest mało burz za to bardzo często są przepiękne tęcze. Byłam dzisiaj na wystawie Klasyki w FSO. Fajna sprawa jeśli ktoś lubi stare samochody. Taki skok w moje dzieciństwo. Mój pierwszy poważny facet woził mnie Polonezem Caro. Kurcze w ogóle tego nie doceniałam wtedy. Taki wóz:D
Miałam jechać na tę wystawę rowerem miejskim ale w jednym była rozwalona dętka, w drugim nie działały przerzutki i tyle czasu mi zeszło na wymienianie tych rowerów, że w końcu musiałam wziąć Ubera bo bym nie zdążyła. Ale byłam zła. Ale wróciłam już na rowerku ale też po jednej wymianie.
Dietka dzisiaj zarzucona na korzyść czereśni i truskawek. Truskawki są spoko ale czy te czereśnie muszą mieć aż tyle kalorii? Ale chcę bardzo wykorzystać ten czas bycia tu w PL, tam nie mam takich owoców. Wszystko pakowane i importowane ;/
Miałam dzisiaj fajny wykład z psychologii rozwoju. O celach. Nie jest to dla mnie nowość ale fajnie sobie mogłam poukładać wszystkie rzeczy. Chociażby to, że nie warto mówić " nie chcę być gruba" tylko " chcę być szczupła" ale cel pt " chcę być szczupła" jest celem zbyt ogólnym. W zasadzie abstrakcyjnym podobnie jak wszystkie temu podobne " chcę być bogata", " chcę być szczęśliwa" itp itd. Nic nam z tego nie wyjdzie jeśli nie będziemy tych celów abstrakcyjnych zamieniać w konkrety. Konkrety mierzalne, określone w czasie , osiągalne i spójne z nami. Osobiście ... nie myślę o tym w ogóle, że mam do zrzucenia 27 kg nadwagi. Skupiam się na tygodniu. W tym tygodniu mam do zrzucenia 0,8- 1 kg. Czym że jest 1 kg, toż to prawie nic. Podobnie robię z wodą. Nie myślę o tym, że mam wypić 2,5 l w ciągu dnia tylko, że do 10 rano mam wypić szklankę, a potem o 10 wytyczam sobie kolejny cel- do 12 drugą. Jest mega mega łatwiej a mózg się nie buntuje przed mega wyzwaniem. To takie trochę oszukiwanie ciała migdałowatego ale działa i to najważniejsze. Jak wychodzę biegać - jak mam dobry dzień to wtedy mogę sobie pomyśleć, że zrobię sobie 10 km czy 15 km ale u mnie z bieganiem to tak trochę jak z piciem wódki. Po pierwszym kieliszku już wiesz czy masz dzień na picie czy nie ma sensu się zabierać za tę "flaszkę":D Po pierwszych paru metrach wiem czy mam szansę zrobić dłuższy dystans czy będzie to raczej droga przez mękę.
Dlatego myślę sobie " A teraz przebiegnę sobie kilometr " a potem znowu kilometr, i znowu kilometr... A przy półmaratonie nie myślę o 22 km tylko o tym , że trzeba przebiec 22 razy kilometr:D
Dzisiaj znowu nie ruszyłam FB ani bloga. I chyba niestety muszę przestać obiecywać sobie, że jutro , jutro , jutro ... tylko ruszyć solidnie od lipca. Mam 6 egzaminów, jest co robić. Nie wystarcza na wszystko zasobów a pamiętajmy o tym, że mamy się sobą opiekować a nie zaharowywać na śmierć. ;)
Nelawa
8 czerwca 2020, 09:32małe cele sa faktycznie mniej abstrakcyjne.. pewnie dlatego, że takie na wyciągnięcie ręki.. niby oczywiste, a jednak dziękuję za uzmysłowienie :) PS. podoba mi się to porównanie do picia wódki ;) obrazowe
Lonmar
8 czerwca 2020, 10:11To tak trochę na wesoło :)
zlotonaniebie
8 czerwca 2020, 08:13Mój pierwszy samochód to był własne Fiat 125,mam do niego ogromny sentyment i nadal mi się podoba:) Popieram Twoją teorie małych kroczków. Pod koniec tygodnia widać, że jednak coś nam wyszło:) A burze lubiłam jako dziecko, wtedy mieszkałam w bloku i czułam się tam bezpiecznie. Teraz, gdy w parę sekund można stracić dorobek życia, boję się burz. Ale taki równiutki deszcz bardzo lubię. Odświeża świat i głowę.
Lonmar
8 czerwca 2020, 13:09Rozumiem obawy odnośnie burzy. Fakt nigdy nie patrzyłam na to w ten sposób raczej tak " romantycznie" My mieliśmy 125P:D Żółty jak cytrynka:D
gosiulek1
8 czerwca 2020, 06:28Fajna wycieczka. 😃 Co do reszty... Ze wszystkim bym się zgodziła oprócz jednego. Bycie szczęśliwym, zadowolonym z życia, uśmiechniętym, radosnym. Powinno być celem samym w sobie. Bez stawiania konkretnych warunków. Jeśli warunkujesz swoje szczęście tym, że np. będziesz ważyć 57,5 kilo a Twój organizm zatrzyma się na 61 i żeby skały srały, nie zejdzie poniżej bez głodzenia, to nie będziesz szczęśliwa. Jeśli uzależniasz swoje szczęście od osiągnięcia konkretnych celów, zewnętrznych okoliczności, to nie jesteś i nie będziesz szczęśliwa, bo każde osiągnięcie cieszy krótko, więc poczucie szczęścia też przychodzi na krótko, dopóki nie spowszednieje Ci to, co już osiągnęłaś. Szczęście to stan umysłu, cel sam w sobie, tego nie da się określić tak konkretnie jak odchudzania, biegania, czy innych rzeczy. Nie trzeba mieć pieniędzy, dachu nad głową, rodziny a nawet zdrowia, żeby być szczęśliwym. Widziałaś na pewno wielu ludzi np. niepełnosprawnych, biednych, nie mających domu, ani nic stałego, którzy są szczęśliwi i radośni. 😃 Jedyne co możesz określić, to co Cię uszczęśliwia, sprawia radość np. oglądanie komedii, pływanie, rozmowy z ludźmi i postanowić, że będzie aż robić to wszystko najczęściej, jak się da. 😃
gosiulek1
8 czerwca 2020, 06:29Ps.: Burzę uwielbiam, pod warunkiem, że mnie nigdzie nie zaskoczą w terenie a mogę je oglądać z miejsca, w którym czuję się bezpiecznie. 😃
zlotonaniebie
8 czerwca 2020, 08:16Też jestem za tym, by "bycia szczęśliwym" nie odkładać na później. Można nie zdążyć.
gosiulek1
8 czerwca 2020, 08:29Zgadza się. Poza tym szkoda życia na bycie nie szczęśliwym. Poza tym chyba będąc szczęśliwym łatwiej nam osiągać inne cele. 😃
mmMalgorzatka
8 czerwca 2020, 03:25Mój cel... życie bez lęku. Chej być szczęśliwa i wyjechać w czasie wakacji na tydzień w Bieszczady oraz odwiedziny Matki Bożej na Jasnej Górze oraz może w Giertzwałd. Koronawirus trochę popsuł mi plany, zastanawiam się czy tski wyjazd jest bezpieczny.
Janzja
8 czerwca 2020, 02:02Fajna wystawa, lubię takie rzeczy :)
CzarnaOwieczka85
7 czerwca 2020, 23:41Truskawki tak czereśnie jeszcze bardziej tak ale burza, zdecydowanie nie:)
Lonmar
8 czerwca 2020, 00:10Ja uwieeelbiam burze:D