Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4346
Komentarzy: 41
Założony: 15 czerwca 2013
Ostatni wpis: 29 sierpnia 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Lizzyx

kobieta, 29 lat, X

180 cm, 104.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 sierpnia 2013 , Komentarze (1)

Muszę zrobić sobie przerwę od vitalii. Nie mówię, że przerwę od diety, ale po prostu od vitalii. Siedzę tu od prawie dwóch lat. Nie chodzi o samą stronę, ale po prostu o tą rutynę. Codziennie robię to samo - planowanie posiłków, trzymanie się diety ub nie(jeśli nie to wyrzuty sumienia), ćwiczenia, vitalia. I tak w kółko. Moje całe życie obraca się wokół diety i jedzenia. Jem zdrowo i ćwiczę, ale chcę przestać ciągle o tym myśleć. Dlatego muszę zrobić sobie mini odwyk. Nie wiem na ile, po prostu nie mam siły już na to wszystko. Od dwóch lat nie mogłam schudnąć, teraz mi się udaje. Chcę, żeby tak było, ale moja psychika siada :D.

Na chwilę obecną ważę 104 kg. 7 kg za mną. Mam nadzieję, że niedługo będę mogła pochwalić się większym spadkiem.

9 sierpnia 2013 , Komentarze (8)

Właśnie skończyłam ćwiczyć z Chodakowską :D. Jest trochę łatwiej, ale nie powiem, że łatwo :D. Jakoś się trzymam bez słodyczy... Powiem wam, że nigdy jeszcze tak nie miałam, żeby ciągnęło mnie do jedzenia wieczorem, nawet jak oglądam film. Najgorzej jest tylko wtedy, kiedy jestem sama w domu i się nudzę :D. Ale jakoś sobie radzę.




8 sierpnia 2013 , Komentarze (1)

Może nie powinnam, bo jeszcze się dzień nie skończył, ale co mi tam. Czuję, że dzisiaj też mi się uda. A to dlatego, że odkąd trzymam dietę jestem wesoła i chce mi się żyć. To lepsze niż użalanie się nad sobą. No nic nie jest mi w stanie popsuć świetnego humoru! :D

Wczoraj ćwiczyłam z Chodakowską, hahaha. Było ciężko jak diabli, bo miałam zakwasy z poprzedniego dnia. Dzisiaj mam jeszcze gorsze, ale i tak nie mogę się doczekać kiedy znowu poćwiczę. Czytałam gdzieś wczoraj komentarz, że na tych ćwiczeniach nie spalę tłuszczu, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, bo ludzie normalnie chudną i nie narzekają :D Pożyjemy(poćwiczymy), zobaczymy :D.

Już nie mogę się doczekać efektów :D Mam nadzieję, że będą  bo w sumie lepsze to niż siedzenie przed komputerem. A co jak co, ale przynajmniej dla mnie te ćwiczenia są dość trudne :D.


7 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

Dieta wcale nie musi być męczarnią. Jest tyle dobrych rzeczy do jedzenia, tylko trzeba je odkryć i poznać swoje smaki. Ja pomimo wagi jestem wielkim niejadkiem i wielu rzeczy nie lubię, więc jest mi ciężko dobierać sobie jadłospis.
śniadanie : owsianka(smakowała jak lody ;p) - gęsty jogurt naturalny, kiwi, pół banana, mieszanka orzechów, muesli, otręby owsiane, kostka potartej gorzkiej czekolady 95% 
II śniadanie: potarte jabłko z marchewką
obiad: makaron pełnoziarnisty, grillowana pierś z kurczaka, papryka i kukurydza (podsmażone na łyżce oliwy)
podwieczorek: pół awokado hass, jabłko
kolacja: bułka razowa z sałatą, szynką z indyka i ogórkiem

Dzisiaj już dwa razy ktoś mi zwrócił uwagę o tłuszcze w mojej diecie, orzechy, awokado. No ale nie przesadzajmy, to są bardzo zdrowe tłuszcze. Poza tym nie przejmuję się zbytnio kaloriami, zależy mi na tym, żeby jeść zdrowo i nie chodzić głodna, no i nie zjadam tego kilogramami..

Dzisiaj mam zakwasy, ale jest dobrze. Mam zamiar znowu zrobić Ewę Chodakowską i Mel B na ramiona. Dodaję Mel B bo mam na serio brzydkie i grube te ręce. Chciałam iść rano biegać, ale postanowiłam, że jednak jestem za ciężka na bieganie, poczekam jeszcze.

Zainspirowałam mamę i dzisiaj też będzie robiła Skalpel. No, zobaczymy :).



6 sierpnia 2013 , Komentarze (4)

Z dniem dzisiejszym ogłaszam, że oficjalnie powracam do pisania pamiętnika.

Na vitalii byłam codziennie i codziennie otwierałam pamiętnik, chciałam coś napisać, ale nie wiedziałam co. Teraz właśnie siedzę cała zalana potem po udanych ćwiczeniach. Nigdy, jeszcze nigdy nie wytrwałam Chodakowskiej do końca, aż do dzisiaj. Tak długo nie ćwiczyłam, że aż wstyd pisać. Może kilka razy pobiegałam i to by było na tyle. A dzisiaj.. nie sądzę, żeby ktokolwiek chciałby mnie dzisiaj widzeć podczas tych ćwiczeń. Przeklinałam siebie samą, wszystkie słodycze, Chodakowską i wszystko wokoło :D. Ale dotrwałam, udało się.. Już wszystkiego chyba próbowałam - bieganie, siłownia, rower, basen a nic mnie tak nie wykończyło jak Chodakowska (no i Mel B).

Do tego zrobiłam dzisiaj zdjęcia.. Tak na wszelki wypadek, żeby mieć do porównania. 

Walczę już długo, w sumie ponad rok i nie schudłam.
Ale wiecie co?
Jeszcze nie przegrałam. Przegram dopiero wtedy, gdy się poddam.
Są wzloty i upadki, na razie w większośc upadki, ale prędzej czy później mi się uda. 
Uda mi się, bo tak sobie postanowiłam. A to marzenie akurat zależy ode mnie.



20 lipca 2013 , Komentarze (3)

Wstałam rano, żeby pobiegać. Poszłam z mamą, bo twierdziła, że chce sobie pobiegać. Nie chciałam z nią iść, ale nie chciałam robić jej przykrości. No i potwierdziły się moje przekonania. Czułam się jak taka głupia, jak wieloryb. Dopóki biegam sama wszysttko jest ok, w końcu słucham muzyki i niczym się nie przejmuję, ale dzisiaj? W dodatku mnie mama cały czas strofowała - np. że nie mogę biec pół godziny bez przerwy. Wiem, że ona może. Ala ja nie. Jeśli jej to nie odpowiada to niech idzie biegać sama. 

Wczoraj też się zdenerwowałam, bo mojej mamie nie da się nic przetłumaczyć. Cały czas utrzymuje, że dieta 1000 kcal i dużo ćwiczeń jest najlepsza (i to samo moja ciotka). Niech myślą co chcą, ja nie mam ochoty na jojo. 

No i standardowo czepiała się wszystkiego, co jem. Czasami na prawdę lubię, jak nie ma jej w domu, nikt mnie nie kontroluje. A to mówi, że nie powinnam jeść bananów, a to, ze 5 posiłków dziennie to za dużo. Wczoraj wzięłam sobie ciastko (tak, nie rezygnuję ze słodyczy całkowicie) a ona do mnie, że mam przejść na dietę. Uwierzcie mi, że nie jest fajnie słyszeć coś takiego od własnej matki. 

Wiem, że chce dobrze, ale jej nie wychodzi. Rozmawiałam z nią, przeprosiła mnie. I CO Z TEGO? Na następny dzień zawsze jest to samo. 

Byłam biegać, ćwiczyłam. I nie czuję się szczęśliwa. Jedyne co czuję to złość. Ale w sumie przez tą złość czuję motywację. Może nie biegam przez te cholerne 30 minut, bo nie mam kondycji. Może sapię jak stary kundel i wyglądam jak szarżująca słonica, ale jak to ostatnio gdzieś przeczytałam - i tak wyprzedzam wszystkich, którzy śpią.

13 lipca 2013 , Komentarze (5)

Dupa.
Nic nie idzie tak jakbym chciała.
Jutro idę biegać, bez wymówek.
Wstaję o 6 rano, bo w dzień upał 45 stopni w słońcu.
I koniec.
Jeszcze tydzień szkoły został, jakoś wytrzymam.
A w wakacje..
W wakacje będę ćwiczyła, 
nie ma wymówki braku czasu.

Poza tym długo nie pisałam, bo mi się nie chciało.
Aż wstyd się przyznać, ale nie wchodziłam na vitalię.
Znowu to samo.


29 czerwca 2013 , Komentarze (2)

Hmm... dziwne.
Pomimo nadprogramowych kalorii spadło mi 0.3 kg. Miałam nie wchodzić na wagę, ale jakoś tak wyszło :D. W sumie dobrze, że to zrobiłam, bo nie mam już wyrzutów sumienia :D.

A tak zupełnie z innej beczki to powiem, że jestem uzależniona od picia wody. Nie wiem co się stało, jeszcze 2-3 tygodnie temu nie mogłam jej znieść :D. Zawsze tak jest, po prostu się przyzwyczaiłam. Jak dorwę gdzieś wodę to piję, piję i czasami muszę na siłe ją odstawić :D. No cóż, lepiej lakie uzależnienie niż zarcie :).



28 czerwca 2013 , Komentarze (2)

Zobaczyłąm spadek wagi. -3.3 kg
I co?
Zawsze muszę wszystko zepsuć.

Chociaż może nie było tak źle? Nie chcę sprawdzać, nie wejdę jutro na wagę. Wiem, że oddaliłam się od 111 na zawsze i to już nigdy nie wróci. Zostawiam ten dzień za sobą, nie będę już do niego wracać. Czasu nie cofnę, a nie będę się zadręczać, bo co się stało to się nie odstanie.

Nie mogę znieść, że w Polsce już wakacje :D Ja kończę dopiero 19 lipca.

A co do pogody, o której piszę coraz częściej to powiem, że przez ten deszcz i chmury od kilku miesięcy te nadchodzące wakacje wydają się takie nierealne. Po prostu nie mogę sobie wyobrazić, że gdzieś indziej może być ciepło. I tak spoglądam codziennie na prognozę pogody, codziennie pojawia się nowy dzień i jak prognoza sięga tak do 27 lipca sam deszcz. Jak ja to wytrzymam?

I na koniec wpisu chciałabym podzielić się z wami moją kolejną motywacją. Nie wiem, czy już o tym wspomniałam, ale waga rujnuje moje marzenia. Zanim przekroczyłam 85 kg moją pasją było jeździectwo.


Nadal jest, ale niestety waga mi na to nie pozwala. Nie chcę rujnować swojego życia, marzeń i pasji. Jeździłam całe swoje życie, odkąd sięgam pamięcią. A teraz co? Muszę rezygnować z czegoś, co tak bardzo kocham i to z własnego wyboru. 



23 czerwca 2013 , Komentarze (4)

Udało mi się wytrzymać tydzień bez słodyczy. Sama w to nie wierzę, a jednak mi się udało. Mimo wszystko nie mam zamiaru ich jeść. Zarządzam odwyk. Zero słodyczy, chociażbym się wściekła. Nic nie stracę, a mogę dużo zyskać. Nie mówię, że będzie łatwo, ale nie mogę pozwolić, żeby słodycze przejęły kontrolę nad moim życiem. Prawda jest taka, że jem je na tle emocjonalnym. Po prostu pocieszam się słodyczami, a że moje życie nie jest super kolorowe to żrę (lub żarłam) je codziennie. Koniec.

Niestety rodzina mi nie pomaga. Siostra cały czas się ze mnie wyśmiewa, specjalnie wybiera najbardziej niezdrowe jedzenie i je przed moim nosem. Nie wiem z jakiego powodu się ze mnie wyśmiewa. Może i jestem gruba, ale jem mniej i zdrowiej od niej, dbam o siebie i chcę zrzucić wagę, a ona zżera śmieciowe jedzenie i spędza całe dnie przed komputerem. Poprosiłam mamę, żeby nie kupowała słodyczy, ale ona uważa, że jeśli nie chcę ich jeść to nie muszę. Powiedziała, że nie będzie kupowała zdrowego jedzenia, bo i tak tego nie będę jadła. Trudno, będę wydawała swoje pieniądze, ponieważ chcę schudnąć. 

Jestem dzisiaj w podłym humorze, zresztą jak codziennie. Jeż nie wiem sama co się ze mną dzieje.



© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.