Chyba każda z nas to przerabiała.
Dzień chyli się ku końcowi, pięknie trzymałyśmy się postanowień, oglądamy ulubiony serial lub czytamy świetną książkę i... pojawia się ONA.
OCHOTA
Skrada się niczym najsprytniejszy z drapieżników i atakuje, kiedy akurat idziemy umyć zęby i zamierzamy wpakować się do łóżka.
Przed oczami pojawia się 'krótki film o zabijaniu' - oczywiście naszych postanowień.
Coca-cola, chipsy, czekoladki, kebab - co kto lubi.
Ja wybieram to ostatnie.
Łatwiej jest, kiedy akurat nie macie grosza przy duszy, zerwało linię telefoniczną w całym województwie, a w mieszkaniu nie ma nic zakazanego.
Marzenie.
Od trzydziestu minut walczę sama z sobą, żeby nie zadzwonić po ulubionego kebaba.
Przecież to tylko 7zł - warzywa, kurczak... mogę nawet nie jeść bułki!
Oczywiście się nie poddam, nie pierwszego dnia.
Jednak wesoło mi nie jest.
Cóż poza tym?
Wyszłam dziś z pracy godzinę wcześniej, żeby załatwić dwie sprawy.
Pierwsza, która miała trwać piętnaście minut, zajęła mi prawie godzinę.
Druga przez to była już zamknięta.
Dobrze, że przynajmniej kupiłam herbatę.
Jedzeniowo dziś grzecznie - niecałe 1500kcal.
Gorzej z ruchem, tylko ok. 10km szybkiego marszu.
Hoolanie nie przeszło - wszystkich w domu to wkurza, a swojego pokoju nie mam.
Poczekam do przyszłego tygodnia, kiedy będą mieli bardziej dogodne godziny pracy :)
Póki co zmykam i życzę Wam dobrej nocy :)