Jakiś czas temu pisałam, że umówiłam się z mężem, że jeśli do końca obecnego pakietu u dietetyczki nie osiągnę celu to zwracam kasę. Wyszło na to, że nie umiem liczyć bo okazało się, że mam jeszcze jeden miesiąc 🤪prawda jest taka, że ostatnie miesiące się obijam i strasznie wolno mi to idzie. Ostatnie dwa tygodnie to jakiś dramat. Nie chcę pisać, że od dzisiaj wracam na dobre tory bo to zawsze źle się kończy. Ale wracam. Zostało mi 30 dni. A do urlopu 173 dni.
Ostatnio widziałam ciekawy filmik: dlaczego twierdzisz, że jesteś uzależniona od cukru i nie możesz się oprzeć kupnym słodyczom skoro one w większości są zrobione z tłuszczu? gdybyś była uzależniona od cukru to jadłabyś go prosto z cukierniczki. Zryło mi to głowę. Te zakupy słodyczy i jedzenie ich na potęgę to zwykłą zachcianka. A żeby schudnąć to trzeba nauczyć się mówić sobie nie: jeśli nie umiesz zjeść 3 kostek czekolady to nie kupuj czekolady w ogóle.
Widziałam jeszcze jeden fajny filmik odnoszący się w 100% do mnie:
Sypiemy do miski ryż, każdego dnia po trzymaniu deficytu wyciągamy trochę ryżu i przekładamy do osobnej miski. Po tygodniu, dwóch czy trzech dietowania oglądamy się w lustrze, nie widzimy efektów i rzucamy dietę bo to przecież nie ma sensu, ale jak spojrzymy na miskę z odłożonym ryżem to tam całkiem sporo się uzbiera. To pięknie pokazuję, że w naszym ciele coś się zmienia tylko my sami tego nie dostrzegamy. I chyba zrobię sobie taki słoik haha.
Miłego tygodnia!