Zauważyłam u siebie pewną zależność: gdy napiszę jak świetnie mi idzie, jak trzymam michę i nie jem słodyczy to wtedy ktoś uruchamia zapadnię i jem pod korek (słodycze). To musi być jakiś auto sabotaż bo inaczej tego nazwać nie umiem. A najśmieszniejsze w tym jest to, że mnie tak naprawdę do słodyczy nie ciągnęło. Plan miałam taki, że w czwartek zjem 3-4 pączki. W środę się pochwaliłam, że nigdy nie miałam tak długiego okresu nie jedzenia (czytaj: nie wpieprzania pod korek) słodyczy i bach! W środę skończyło się na sporej ilości batonów, żelków itd - podkreślam, nie miałam na to ochoty. Czwartek zaczął się dobrze, 3 pączki, bieganie i potem doprawiłam 3 batonami, żelkami i lodami 🥵 jest to dla mnie nie pojęte 🤪w piątek też dołożyłam do pieca. W sobotę była impreza - tu już poza % było ok, w niedzielę wpadła pizza. Na wadze specjalnie się to wszystko nie odbiło, ale mogłam być krok bliżej celu. Już poprawiłam koronę i idę dalej.
Mój luty:
- wyzwania główne: 10k dziennie udało mi się zrealizować w 22 dni! to jest dla mnie świetny wynik.
- bieganie: przebiegłam 128,42 km, wprowadziłam sporo treningu jakościowego. Ogólnie biegałam cały miesiąc z planem Danielsa i jestem zadowolona, jest progres.
- zaliczyłam 5 treningów na siłowni - zakładałam minimum 4.
- i również 5 razy byłam na 5-6km marszach.
Sportowo jestem bardzo zadowolona. Jeśli chodzi o trzymanie diety w przeliczeniu na dni to wyjdzie ok 60% dni fajnych. Czyli za mało.
Wagowo wygląda to tak:
31.01: 65,4 kg; 47,1 kg mięśni; 15,8 kg tłuszczu
4.03: 64,9 kg; 47,6 kg mięśni; 14,8 kg tłuszczu
Tak wiem, że opinie na temat wag mierzących skład ciała są raczej sceptyczne, ale ja tu widzę odbicie w lustrze i w centymetrach.
W centymetrach ubyło mi po 1 cm w biuście, brzuchu i talii.
Plan na marzec:
Sport:
Utrzymać to co było w lutym czyli 10k kroków dziennie, bieganie z planem 3-4x w tygodniu i jeden trening siłowy minimum.
Jedzenie: to widzę, że jest sporo do poprawy. Chciałabym 85% dni zmieścić się w deficycie. Sytuacje zagrażające diecie:
-wyjścia: dzień kobiet, urodziny mamy, urodziny znajomej
- u nas czyli mam większy wpływ na to co jem i ile piję: wizyta znajomych, wizyta szwagra z zagranicy.