No i co...
Sierpien w biegu, dieta lezie jak slimak po gruzie. Mam mega niechec do kurczaka po codziennych przepisach na "rewelacyjne" potrawy w stylu makaron lub ryz z kurczakiem...Jedno jest pewne - jesli dieta nie pomoze mi schudnac, to na pewno zblizy mnie do vegetarianizmu...Choc skoro mowa o slimakach - sa bardzo smaczne i bylyby milym urozmaiceniem!
Aaaa - co tam. W tym tygodniu pije i tyle. Generalnie nic mi sie nie chce i nie smakuja mi te przepisy...No i coz z tego. Pewnie sa generowane automatycznie przez komputer, bo moja prosba do dietetyka o wiecej ryb i owocow morza odbila sie echem w eterze...
Biedne kury...
Wspominam z nostalgia mieso skorpinow, pajakow, jaszczurek, cykady a nawet swinke morska, ktorych probowalam w czasie podrozy...Nic to - planuje kolejny wyjazd, wiec moze zmora kurczaka przejdzie.
Jestem max zniechecona i nie chce mi sie myslec o gotowaniu...I jakos nie kusi mnie dzisiejsza perspektywa obiadu (tak - niespodzianka - kurczak z makaronem!)
Well, pozdrawiam i czekam na jakies pozytywne wibracje.
aaaaa - no i cudona nowosc grupa wsparcia...nie za wiele sie dzieje, ale czerpie dzika radosc ze swiadomosci, ze jest choc kilka osob o wadze i celu zblizonym do mojego...