Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Ważę zbyt dużo. Chcę czuć się dobrze. Chcę wyglądać dobrze. Chcę zakładać ładne ubrania, biegać, być wolna! Chcę być zdrowa!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 26108
Komentarzy: 697
Założony: 15 stycznia 2011
Ostatni wpis: 3 lipca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Eulidia

kobieta, 35 lat, Warszawa

165 cm, 132.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 lipca 2017 , Komentarze (6)

25.02.2017 - 142,1 kg

3.07.2017 - 132,6 kg

No to czyli praktycznie dobiłam do 10. Przy takiej wadze można zaokrąglać xD Dziś na wadze 132.6, czyli mniej niż tydzień temu, pomimo grzesznego weekendu. Wiem, że może mi się to jeszcze dopiero odbić, ale trudno. W zamian za 2 kawałki pizzy (ale takiej włoskiej, prawdziwej, a nie jakiejś z sieciówki), jedno piwo i 1 gałkę lodów jeździłam na rowerze (6 km, spaliłam prawie 500 kcal) i pływałam na basenie. Na koniec trzasnęłam sobie saunę. Staram się od tamtego tygodnia dużo chodzić. Jeździłabym na rowerze, gdybym miała (byłam u rodziców na wsi). Nawet pomimo tego soczystego bólu tyłka. Nie mam nic, to chociaż chodzę, a przy oglądaniu seriali staram się hantelkami trochę pomachać. Jest nieźle. Obiecałyśmy sobie z siostrą, że jakiekolwiek grzeszki jedzeniowe popełniamy tylko w weekend i to nie w nadmiarze, a dodatkowo ruszamy się. Ludzie zaczynają dostrzegać po mnie, że coś tam zrzuciłam. Do palenia nie wróciłam! :)

30 czerwca 2017 , Komentarze (3)

Dziś 5 dzień po WO. Wprowadziłam już większość warzyw i owoców. Do tego hummus (z marchewką albo grissini wielozbożowym). Wczoraj jadłam też pieczywo w niewielkich ilościach, dziś na śniadanie też bułka razowa (dobry skład, sprawdzałam w piekarni) z masłem czosnkowym i pomidory z cebulką. Do pracy mam zupkę ogórkową i chudy twaróg z owocami (ten piątnicy lekki). Na obiad dziś robimy z siostrą łososia pieczonego - takie małe kawałeczki. Do tego jakaś surówka i pykło. Jutro zjem jajko :)

Staram się bardzo powoli wychodzić i wprowadzać pokolei składniki. Np nabiał jem dopiero dzisiaj tj 5 dnia. Mięso będę jadła dopiero w przyszłym tygodniu w jakiś niewielkich ilościach. W poniedziałek stanę na wadze i zobaczę, czy dalej coś zleciało.

Ostatnio narzekałam na bóle podbrzusza. Były one delikatne, ale odczuwałam je. W końcu zdecydowałam się pójść do ginekologa. Zrobiła mi usg, z jajnikami jest ok, działają dobrze, macica też wygląda dobrze, oprócz tego, że mam mięśniaka niecałe 2cm. Powiedziała jednak, że to nic poważnego i mam się nim nie martwić. Dopiero jak są duuuże to robią operacje, ale na pewno nie przed rozrodem. Pobrała mi też cytologię. Może za tydzień będą wyniki, trzymajcie kciuki bo dawno jej nie robiłam... Tak czy siak powiedziała, że bóle nie są raczej ginekologiczne i szukałaby przyczyny gdzie indziej. (tj pewnie mój syndrom jelita drażliwego + dieta = zaostrzenie objawów)

No i mam schudnąć przed ciążą - ale Ameryka ;)

26 czerwca 2017 , Komentarze (9)

Postanowiłam, że po 14 dniach wychodzę z WO. 2 tygodnie to dla mnie i tak mega sukces, organizm się trochę oczyścił, odkwasił, zrzucił 3 kilo. Poza tym przestałam palić - nie zamierzam wrócić. Dziś do menu dokładam trochę fasolki szparagowej, pieczarki i ziemniaki pieczone... mmmm mniam. Na jutro mam plan zrobić jakąś zupkę warzywną z ziemniakami i łyżką oliwy oraz koktajl z połową banana. W weekend zjem kefir i jakąś kromeczkę chlebka... Np kupię jedną grahamkę i zjem na pół z siostrą. Postanowiłyśmy, że same będziemy robić część rzeczy - np majonez. Jemy go głównie w niewielkich ilościach do sosu czosnkowego (do ziemniaków pieczonych albo do domowego kebaba) i do sałatek. Można więc od czasu do czasu zrobić taką niewielką ilość majonezu na 2-3 dni :) Strasznie cieszę się, że wychodzę z WO. W 2 tygodnie schudłam 3 kg więc nie ma efektu wow - no bez przesady, to na diecie vitalii można 1kg tygodniowo zrzucać i nie ma takich restrykcji. Zauważyłam, że ze wszystkich diet najlepiej do tej pory szło mi słuchanie organizmu - w zeszłym roku zeszłam do 131kg. Wtedy założyłam sobie także, że owoce będę jeść tylko do godz 14. I wtedy schodziło najszybciej. Zabrakło wytrzymałości... Jednak w czasie tego roku nauczyłam się pić 1.5l czystej wody codziennie i jeść mniejszych 5 posiłków. Uważam, że to i tak duży postęp. Podsumowując, od 25 lutego 2017r zrzuciłam 8,6kg. Biorąc pod uwagę, że miałam sporo wyjazdów i nie pilnowałam wtedy wagi - jest sukces i jest fajnie. Walczymy Z NAWYKAMI dalej!

24 czerwca 2017 , Komentarze (14)

Dziś rano mierzyłam ciśnienie - 114/68/51 niskie. I to potem zdałam sobie sprawę, że nie wzięłam rano tabletek. Oczywiście tabletki wzięłam, bo sama nie będę ich odstawiać, ale dieta na pewno wpłynęła na moje ciśnienie. Dziś na wadze 133,6 ale vitalię uzupełnię po tygodniu tj w poniedziałek. Tak czy siak coś tam się rusza.. Chociaż uważam, że nieco zbyt wolno jak na WO. Samopoczucie bez zmian. Coraz bardziej mam ochotę wyjść już z WO po 2 tygodniach. To jest męczarnia. Już pominę fakt słodyczy... Ale czy wy wiecie jak bardzo chce mi się ziemniaka albo oliwki... Albo nawet zwykłego, małego banana? Albo jogurtu naturalnego... Matko jedyna... Nie wiem ile więcej wytrzymam... Poza tym po samym poście jeszcze drugie tyle wychodzenia z diety... Chciałam wytrzymać przynajmniej 4 tygodnie... Ale nie wiem nawet czy wytrzymam 3... Ehh.. Nie mam tej energii o której mówią, wtedy byłoby łatwiej...

23 czerwca 2017 , Skomentuj

Samopoczucie fizyczne coraz lepiej. Nadal nie mam tej nadludzkiej energii o ktorej pisali i mówili mi przed przejsciem na post.. Ale mam lepsze tętno. Tesknie za jedzeniem innym niz te okreslone warzywa i nieliczne owoce.. Ale na razie sie trzymam. Dzis w pracy kolezanka wylozyla pączki do poczestowania sie. Pachnialy jak kolezanki sie zajadaly.. Ehh momenty kiedy czuje sie zapach innego zarcia sa najtrudniejsze. Jutro wianki. Boje sie troche tych wiankow bo bedzie tam duzo jedzenia do deguatacji, ludzie beda z piwem i pysznosciami chodzic, a ja? Nooo soczek warzywny se strzele.. Ale z drugiej strony chce isc na koncert t.love i na fajerwerki... Wolalabym sie zamknac w domu z jednej strony, bo latwiej wytrzymac w diecie, ale tez bardzo chce isc na ten koncert i na fajerwerki :( ehhh to nie fair...

21 czerwca 2017 , Komentarze (2)

No i mogę w sumie powiedzieć, że kończę dziś 10 dzień WO i 10 dzień już za mną. Czuję się trochę lepiej. Nie mam dalej tej rozpierającej energii, ale nie czuję się już tak niemiłosiernie osłabiona. Mam znaaacznie wolniejsze tętno! Nie pamiętam kiedy miałam tętno 68... Do tej pory zawsze ok 80-90 na tabletkach, bez tabletek nawet 110... Wiecie co na pewno zmieni ta dieta? Moje nastawienie do innych warzyw, owoców i innych zdrowych rzeczy. Docenię (przynajmniej przez pierwsze tygodnie po diecie) smak ziemniaków, fasoli, bananów, gruszek, wiśni, oliwek, twarożku, jogurtu, mleka, piersi z kurczaka, ryb, kaszy, ryżu, pieczywka ciemnego, masła, oliwy, miodu, orzechów... Kurcze blade, jakie to musi być pyszne... Na razie się trzymam. Wczoraj zrobiłam masę na kotleciki z kalafiora.. Kotleciki wyszły średnio, ale to co nie zmieściło się na blachę, zjadłam dziś z marchewkami jak hummus... Pyszne to było, dziś aż powtórka z rozrywki.

19 czerwca 2017 , Komentarze (8)

Hmm.. Jeżeli zajrzał tu ktoś chętny przejść na dietę - doczytaj do końca.

Wszędzie można znaleźć masę postów o pozytywnych aspektach diety. Mówią, że po kilku dniach pojawia się niepohamowana energia, szczęście... Że z tymi warzywami, które można jeść można w kuchni zdziałać cuda itd... Nie cierpię takiego jedzenia. Smakują mi tylko 2 posiłki - frytki z dyni (koniecznie odmiana hokkaito), które są przepyszne oraz całkiem smaczna, pikantna zupa krem z pomidorów. Reszta jest ble fuj i w ogóle tragedia. Nie czuję energii, nie wysypiam się lepiej, nie czuję się szczęśliwsza, ani mocno lżejsza (chociaż, dziś mogłam zaznaczyć na vitalii 135kg)... Codziennie mi coś dolega, męczę się przy spacerach bardziej niż zwykle, czuję się osłabiona. Mam ogromną nadzieję, że to minie. Założyłam sobie, że wytrzymam 2 tygodnie. 2 tygodnie - właśnie tyle organizm oczyszcza się z toksyn i tego wszystkiego tak bardzo fu jak seler. Po 2 tygodniach, dokładnie za tydzień zobaczę jak będę się czuła i wtedy podejmę decyzję o przedłużeniu. Wtedy każdy dzień ponad 2 tygodnie będzie sukcesem. Dziś 8 dzień. Mimo wszystko od tych 7 dni czuję się dziś najlepiej. Ale serio, jak przeczytacie, że ktoś już 4 dnia czuł się cudnie, rozpierała go energia i schudł 3 kg - serio, ten pierwszy tydzień będzie wam się dłużył i będzie najgorszym tygodniem waszego życia, o ile wasz organizm zareaguje jak mój - z większymi oporami niż tych szczęśliwców. 

Zastanawiałam się nad operacją bariatryczną. Rozmawiałam o tym z lekarzem, dostałam skierowanie. Zaczęłam się orientować co i jak. Jak się dowiedziałam, że przy mojej przypadłości (refluks) można tylko gastric bypass to trochę się zlękłam... W ogóle wyłączyć żołądek to już tak mniej mi się to podoba.. Dlatego dieta WO. Aby się podreperować, może refluks ustąpi i w razie czego będę mogła poddać się rękawowej resekcji? Mam już po prostu wrażenie, że sama nie schudnę za chiny ludowe... 

Btw. Wczorajszy koncert Coldplay był cudowny i magiczny...To on dał mi więcej energii, niż jakiekolwiek diety :)

16 czerwca 2017 , Komentarze (8)

zaniechalam sd. Czemu? Za duzo zachodu a zbyt duzo wyjazdow zwiazanych ze slubem i wizytami u rodziny. To nie znaczy, ze wrocilam do starych złych nawyków. Moze w tym czasie nie schudlam, ale waga sie trzyma. Pije codziennie 1.5l czystej wody minimum. Do tego herbatki z ziół a czasem troche soku 100% 1:1 z woda. Jem duzo warzyw i owocow, staram sie gotowac sama. Na grillu robie wiecej ryb i warzyw. I po bardziej sutym obiedzie robie spacery. Jednak mimo wszystko praca mnie wykancza. Stres, ped, lęki... Nie czuje sie najlepiej w kwestii psychicznego samopoczucia... Z uwagi na brak energii, checi i szczescia zdecydowalam sie sprobowac diety dr Dąbrowskiej tak żarliwie zachwalanej... Jestem dziś 5 dzien i pytam gdzie ta energia i euforia, ktora obiecywano? Dzien 1 byl spoko, oprocz glodu nie czulam nic nowego. Dzien 2 i 3 strasznie bolala mnie glowa. To normalne, spodziewalam sie tego, bo w koncu to detox od cukru... Nie wychodziłam praktycznie z łóżka. Dzień 4 biegunka. Nie wywzlam z domu. Na szczescie mialam wtedy urlop. Dzien 5 juz niestety do pracy. Nie mam siły, bola mnie plecy, miesnie i stawy. Pierwszy raz w zyciu bola mnie kolana.. Nie mam sily chodzic w terenie... Nawet rozmawianie sprawia mi duza przykrosc. Warzywa nagle staly sie dla mnie przykre. Kocham zwykle buraki, a teraz nagle jakby stracily smak i urok.. Nie chce wam obrzydzac tej diety.. Hmm postu, bo naprawde wiele osob chwali i mowi o samych pozytywach... I wlasnie dlatego, ze sie naczytalam, ze inni maja juz energie w 4-5 dniu WO krew mnie zalewa. Czemu ja czuje sie jak kupa, podczas gdy innych rozpiera energia? Oni mi ja zabrali ;( od kilku dni nic innego nie robie tylko uzalam sie nad soba. Nienawidzę mojej pracy i chyba jednak chcialabym ja zmienic. Nie mam Jednak ku temu sily i wiary, ze mi sie uda. Jestem w takim dolku emocjonalnym, ze az sama ze soba nie moge wytrzymac... :( 

29 kwietnia 2017 , Komentarze (4)

Tak, 2kg od ostatniego ważenia. Wierzycie, że w tydzień przytyłam 2kg? Nie, ja też nie :D To woda. W tym tygodniu z powodu wielu podróży (5h samochodem, prowadziłam pierwszy raz sama tak dużą odległość - 400km) w tą i z powrotem, zawirowania w weekend z wypróżnieniem się (też macie problemy z wypróżnieniem się po podróży?) Zmiana diety - no u kogoś nie wypada wiecznie w kuchni stać... Zmiana rytmu dobowego - bo nocna impreza... Stres - no 400km samemu tyle jechać w małym autku, które chybocze na wietrze na autostradzie :D No i zapomniałam o wodzie. Owszem, nie trzymałam diety sd od a do z, nie mam na to w tym tygodniu czasu i siły. Do pracy coś szykowałam - jakiś koktajl, kanapkę z twarożkiem, ale kupiłam też u cateringowca raz kanapkę a raz sałatkę. A wczoraj zeżarłam 3 kawałki pizzy zamiast porządnego obiadu. Dalej jednak unikam alkoholu i staram się nie jeść słodyczy. Tak, że uczciwie mówię, że robię chwilową pauzę. Codzienne robienie zakupów według diety i stanie w kuchni, aby te posiłki przygotować są męczące. Ale jestem pewna, że te 2kg to praktycznie całość woda - mam spuchnięte palce, czuję na policzkach itd - muszę znowu pić dużo wody i zejdzie.

A za chwilę znowu w podróż się wybieram - spotkanie rodziców organizuję - trzymajcie kciuki. Potem mam urlop do 10 :D trochę muszę odpocząć. Także w następny weekend znowu jadę nad polskie morze... Tym razem wieloryb wybiera się w swoje naturalne środowisko - do aquaparku! :D

21 kwietnia 2017 , Komentarze (6)

Cześć Kochane i Kochani! Muszę kupić nową wagę. Mimo iż ta jest stosunkowo niedawno kupiona, zaraz nią trzasnę o ścianę. Za każdym razem jak staję pokazuje inny pomiar. Wiem, że centymetr jest jeden, niezmienny i niezawodny, ale wagę także chciałabym kontrolować, bo jest ona duuuża. Także - dziś chciałam zrobić pomiar, jako iż wyjeżdżam na imprezkę do innego miasta i nie będę ze sobą wagi ciągała, a na soboty mam ustawione pomiary... (moze to był zły wybór...) Także, napiszę sobie na kartce - mówię - a jutro wklepię na vitalię. I co? Najpierw 136,5, potem 135,1 a na koniec 134,4 to się wkurzyłam i nic nie wklepuję. Żeby to pół kilo różnicy było... A co jeśli i ta waga źle waży i ważę ponad 150? ;_;

Dietę trzymam od wtorku, po świętach, wody piję ile zalecają. W środę nie ćwiczyłam - bardzo źle się czułam. Po powrocie z pracy spędziłam kupę czasu na sedesie. Rewolucje żołądkowo-jelitowe po @ trochę zelżały, ale nie zniknęły. Dietetyk polecił mi pić napary z rumianku i mięty, ojej, jakby pomagało :D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.