Przez ostatnie parę miesięcy, nie wiem ile to już minęło.. dużo się pozmieniało
Pełno stresów - rozstanie, awans, przeprowadzka... wszystko skumulowało się po nowym roku. Ten rok zaczął się ciężko, na samym początku już prosiłam, żeby się skończył... ale ponoć mówią, że jak coś się kiepsko zaczyna, to się zajebiście kończy. Zobaczymy.
Aktualnie jak już ogarnęłam przeszłość i teraźniejszość, rozpakowałam prawie wszystkie swoje klamoty na nowym mieszkaniu i ogarnęłam się z moim żalem, czas ogarnąć przyszłość.
Zaczęłam brać znów antykoncepcję i powiem szczerzę, nie jestem zadowolona. Przykleiłam plaster w zeszłą niedzielę i do dnia dzisiejszego chodzę w staniku mojej kumpeli, która ma duuuużo większy rozmiar biustu ode mnie, mam brzuch, jakbym połknęła balon i nogi wielkie... nie mogę sobie z tym poradzić. jutro rano idę na badania hormonalne, będzie śmiesznie jak się okażę, że nie mogę przyjmować plastrów, których używałam do października przez 3lata...
Piszę tu, bo wiem, że chociaż tutaj mogę wylać wszystkie swoje żale i emocje.
Byłam dziś na siłowni, po sporej przerwie między użalaniem się nad sobą przy wódce a imprezach, postanowiłam, że marzec jest miesiącem oczyszczenia. Zero alko. Czas wrócić na dobre tory, bo o dziwo jak k**** nie chciało mi się słodkości, tak nagle pojawiają się one w domu i zaczynam je jeść. Koniec z jakże dobrym piwkiem do kolacji, energetykiem rano i jeszcze z trzema do pracy, koniec z 2-3 kaw dziennie i koniec ze spaniem po 3-4 h.... Mój organizm woła o pomoc....
podobno ...