Na wstępie dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim wpisem...
W środę jakoś tak mi się ulało i musiałam przelać w pisane słowa to co jest w głowie. Myślę, że z racji tego, że akurat spotkała mnie przykrość to jeszcze dodało czerni a może było punktem zapalnym.
Nieważne. Ważne, że samo wypisanie się, plus spojrzenie na to co napisałam - niejako Waszymi oczami - bardzo dużo mi dało.
Uświadomiłam sobie, że nie bardzo jest na co czekać, że jak dalej będę odwlekać schudnięcie (podświadomie) to już na pewno nie spełni się moje największe marzenie.
Nie chcę robić rewolucji, bo to się skończy jej upadkiem. Na teraz - małe kroki, takie żeby mi w nawyk powchodziły, a potem kolejne zmiany.
Od środy:
- nie tknęłam słodyczy, słonych przekąsek ani gazowanych napojów
- patrzę na to co jem, może nie jest idealnie ale zdecydowanie lepiej
- oglądam na yt różne filmiki z gatunku fit, "doładowuję się" pozytywnie
- na zakupach kupiłam tylko to, co odżywcze.
Może dla kogoś to śmieszne kroki, ale dla mnie małe cegiełki, z których mam zbudować siebie na nowo.
I tak zrobię.
.