ale już wracam do Was :)
Słuchajcie, słuchajcie! Zaciągnęłam mojego M. do dietetyczki. Niesamowite rzeczy z nami zrobiła. W środę (15.04) byliśmy, a dziś rano (19.04) waga pokazała już 3 kg mniej. No cuda się dzieją!
Pani dietetyk zwróciła mi uwagę na tarczycę, bo przecież mam niedoczynność = mega wolny metabolizm. Oprócz tego, że troszkę inaczej poukładała nam posiłki, to powiedziała, żebym jednak wyeliminowała to, co mi szkodzi i po czym puchnę - strączkowe, kapustne (wyjątkiem jest gotowany kalafior). Mleko zwykłe już jakiś czas temu wyeliminowałam i piję tylko takie, które ma obniżoną zawartość laktozy, albo zupełnie mleka roślinne (ryżowe, bo soja to też strączek). No i wooooda. Woooooda. H2O. No piję. Piję i latam do WC ;)
Powiedziała nam też, że wszystkie diety redukcyjne (1200, 1400 kcal itp.), a przy tym intensywne treningi, są bardzo wyczerpujące i wyniszczające dla organizmu. Na takiej diecie powinno się być nie dłużej, jak dwa tygodnie. Później należy uzupełnić wszystkie niedobory. A jak schudnąć? No trzeba jeść, ale zdrowo. I ćwiczyć - też zdrowo.
Co jeść? Wszystko, głównie warzywa. Pierwszy tydzień mija, a my jemy rano owsiankę z mlekiem (no wiecie, bez laktozy itp.), do tego owoce (ja suszone, M. surowe), orzechy i nasiona (siemię lniane). Pycha!
Później na drugie śniadanie jest miska warzyw (obojętnie jakich i obojętnie w jakiej postaci - gotowane, surowe), do tego nabiał (czyli jajka, sery - żółte są zdrowsze od białych) lub mięso (kurczak, wołowinka) - 2 łyżki. Jak to obejść pracując? Kubek pomidorków koktajlowych i 2 kabanosy. Proste :)
No i później obiadek - na obiad 2 łyżki ziemniaków (lub kaszy lub ryżu) + mięsko (1/2 dłoni surowego) + miska warzyw (obojętnie w jakiej postaci).
Na podwieczorek owoc/1 pasek czekolady (może być mleczna, byle bez nadzienia)/ciasto 4 cm x 4 cm (np. jabłecznik, sernik). I to nie prawda, że nie można jeść owoców po południu ;)
A na kolację, dla wyciszenia soków trawiennych - miska warzyw - obojętnie w jakiej postaci. U mnie te warzywa, to głównie sałata z dodatkami. Ale lubię sałaty i co na to poradzę? :)
Mój M. trochę się buntuje. Zawsze jadł więcej. I tak ma trochę zmodyfikowany jadłospis, no i większe porcje. Ale mimo wszystko się buntuje. Ot taka natura męska. Ale sam widzi, że przy cukrzycy, z którą się zmaga nie ma żartów i musi się podporządkować.
Ja jestem zadowolona. Z niecierpliwością obserwuję, kiedy waga spadnie dalej! Nie mogę się doczekać! Dziewczyny, pomyślcie, czy nie przesadzacie ze swoimi dietami redukcyjnymi. Żebyście sobie nie narozrabiały w organizmie. Tu na szali jest Wasze zdrowie! ;)
Ściskam, Alicja