Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 247257
Komentarzy: 6500
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 17 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

17 listopada 2024 , Skomentuj

Czekamy na tę zapowiedziana zmianę pogody. Kości już ją sygnalizują. Spacer sympatyczny, tyle, ile kolano męża pozwoliło. Skromne 5000 kroków i 3,5 km. Rano oglądałam na YT film o parze szczęśliwych staruszków z terenów pogranicza Ukrainy i Rumunii. Ludzie żyją tam jak przed 80 laty. Lodówka stoi, ale nieużywana , kuchenka gazowa to kolejna szafka do przechowywania. Brak bieżącej wody, kanalizacji, żyją w jednym pomieszczeniu. Czas upływa w pracy przy ziemi, przy zwierzętach. Pojawia się telewizor, ale to mebel stojący, jest telefon komórkowy do odbioru wiadomosci. Ludzie oboje po 80- tce, widać, że im już ciężko . Ich szczęście to nieświadomość okrucieństw świata tak niedaleko. A kolejna pozycja, wczorajsza, to polski serial" Matki pingwinow". Polecam. Obiad dziś to pomidorowa z makaronem, kopytka, kapusta czerwona duszona I pieczony kurczak. Rano waga pokazała rewelacyjna liczbę, ale nie chwale się aby nie zapeszyć. Może to jakaś chimera ?. Nadeszła pora niedźwiedziego zapadania w sen. Chciałabym tak.

16 listopada 2024 , Komentarze (6)

Gdy wracam z jakiegoś wyjazdu, zawsze biorę się za sprzątanie, gotowanie, wymyślanie pracy, jakbym miała nadrobić czas za dni wolne. Dziś to galaretka z kurczaka z rosołu. Będą też kopytka na jutro. Posprzątałam kuchnię, umyłam podłogi, zamówiłam mopa płaskiego wyciskanego, odebrałam kilka informacji , na które odpisałam. Obiad mam gotowy, to rosół z makaronem, pieczony kurczak I czerwona kapusta duszona. W tym temacie więc luzik. Pogoda nie nastraja do wyjścia, będę grzać się w domu pod pledem, z książka, trochę tv, herbata rozgrzewającą z imbirem, miodem I cytryną. Dziś dzień tolerancji i szacunku do drugiej osoby. Obiecałam sobie , że nie będę zwracać uwagi na pewne zachowania męża, które są zawsze zarzewiem konfliktów. Z pewnością ja także mam liczne wady, które drażnią, będę więc tolerancyjna. Może tak się uda na stałe? Rozgorzała dyskusja na temat dzieci pozostawionych bez uwagi rodziców. Trzymam się stanowiska, że także dzieci powinny pozwolić innym żyć bez stresów,bez histerii, krzyków i ewidentnego wymuszania dla świętego spokoju. Coraz bardziej rozumiem hotele, gdzie przyjmowani są tylko dorośli. Także tolerancja ma granice. Rozumiem Gacaz absolutnie. Pozdrawiam

15 listopada 2024 , Skomentuj

Już w domu, już codzienność. To przyjemność wrócić do domu nawet po krótkim wyjeździe.  Noc niespokojna, bo w pokoju obok była impreza , bawiły się 40- 50 latki, krzyk, wycie, śpiewy. W recepcji pusto, bo pracują do 22, co dziwne w przypadku jakiegoś groźnego  zdarzenia. Interweniowali rodzice małych dzieci, które płakały z powodu hałasu. Przy śniadaniu znów ta grupa pokazała swoją " siłę ", przekrzykując się, wołając do siebie z odległości. Rozumiem, że w grupie człowiek staje się śmielszy, odważniejszy przy hamowaniu swoich zachowań. Na szczęście  wyjechaliśmy,  zostawiając ten nastrój innym. Po drodze zakupy i od razu plany żywieniowe na weekend.  Dziś na obiad upieklam w całości doradę,  do tego mix sałat z winegretem. Rosół już dochodzi, kurczak upieczony. Pranie x2, rozpakowanie i wreszcie kawa domowa, z kardamonem. Teraz odpoczynek i planowanie weekendu. Pogoda będzie tu odgrywać istotna rolę.
p

14 listopada 2024 , Komentarze (6)

Wczoraj, czyli w środę pogoda była znakomita! Poszliśmy na spacer, wspaniałe słońce, zero wiatru. Błękitne niebo, błękitne morze, cichy poszum fal, cudo. Wędrówka z kijkami w zapadającym się po stopami piasku to spory wysiłek, ale dałam radę. Gorzej było przy stromym podejściu, gdzie zrezygnowałam ze schodów i szlam trasą betonową.To 173 metry pod kątem całkiem sporym. Na samej górze moje serce chciało wyskoczyć  i czułam ból w płucach.  Na szczęście to było chwilowe zmęczenie. Tego dnia jeszcze zaliczyliśmy 40 minut tenisa stołowego, a gramy dobrze,  oraz 40 minut basenu  z ćwiczeniami i pływaniem. Wieczorem obiad w najbliższej restauracji,tyle. Dziś pogoda już nie rozpieszcza, ale i tak wyszliśmy chociaż na chwilę. Fale duże, deszcz i mgła,  spacer typowo jesienny. Wczesnym popołudniem znów ping- pong  i basen, teraz lektura i chwilą odpoczynku. W tutejszej restauracji są krewetki, pewnie dziś zamowie na obiad. A jutro po śniadaniu, ok.10, pojedziemy do domu. Po drodze za,upy na weekend, znów bede wyzywać się, kulinarnie. Rosół będzie na 100%.

12 listopada 2024 , Komentarze (12)

Piszę z Jastrzębiej Góry, gdzie przyjechaliśmy ok.15. Pogoda oczywiście kiepska, ale to nas nie odstrasza. Obiekt duży, byliśmy już na basenie, popływałam trochę na plecach( inaczej nie moge), poćwiczyłam z makaronem, przy drążkach. Ciało od razu to poczulo.Przyszli jacyś ludzie z dziećmi, poszliśmy do pokoju. Lubię dzieci, ale ich pisk w wodzie, Krzyki, to nie dla mnie. Chcę ciszy i spokoju, dlatego przyjechalismy w tygodniu, poza świętami i weekenem. Pokój miły, zawsze zabieramy ze sobą coś domowego, tym razem to pled, pod którym teraz siedzę. Zjadłam już kolacje przywieziona z domu, wypiłam koper włoski. Teraz Wojciech Chmielarz i jego nowa pozycja pt" Zbedni". Jutro przed śniadaniem basen, w południe spacer z kijkami nad otwartym morzem. Prognoza wskazuje na słońce, oby się spełniło. Pobyt że śniadaniami, obiady będziemy jadać okoliczne lub na miejscu. To tylko 3 doby, niecałe 4 dni,ale taki przerywnik jest sympatyczna odmianą codzienności. Pozdrawiam znad morza.

11 listopada 2024 , Skomentuj

Pogoda bliższa zimie, bo tylko 3 stopnie. Gdy wyszliśmy przed 10 , nawet jakoś jaśniej się zrobiło. W miescie ruch, poszliśmy zatem na początek na bulwar. Od północy i północnego zachodu nadciągały ciemne chmury, wody zatoki były srebrzyste, różnica kolorów niesamowita. Przeszliśmy bulwarem do Parku Centralnego. Po drodze mnóstwo różnych grup szykujących się do parady. Harcerze, szkoły z balonami , flagami, Kaszubi w strojach ludowych, Marynarka Wojenna reprezentowana przez oficerów i zwykłych marynarzy, cechy rzemiosł, motocykliści, itd. Robił się powoli tłum, my zeszliśmy ul.Swietojanska w stronę domu. Chodniki pelne młodzieży, turystów. Wszystkie lokale serwujące śniadania były pelne w środku , na zewnątrz grupy oczekujących.Kolory dominujace dziś to biel i czerwień.  Rozstawione namioty z glosnikami i wzmacniaczami pozwalaja na mysli o duzym halasie na trasie przemarszu. Skojarzenia z lat minionych z 1 Mają i przymusowym uczestnictwem w pochodzie. Mam nadzieję, że dziś obchody Dnia Niepodległości to spontan, bez szkolnego i organizacyjnego przymusu. Po paradzie niech to się przerodzi w radosny orszak i swieto mieszkańców, sympatyków i turystów. 

10 listopada 2024 , Komentarze (2)

Pogoda fatalna, psów nie bede obrażać porównaniem.  Spacer jednak byl, bo trzeba się przewietrzyc. Zimno, mgliste, Gdańska nie było widać taka mgła, no i chłodny wiatr, delikatnie go określając. Ludzi sporo, trwają przygotowania do uroczystości świątecznych i do Biegu Niepodległości. Przeszliśmy dosyć szybkim krokiem 5 km , wykonując 4600 kroków. Zupa warzywna z papryczka chilli i z czosnkiem, ostra, smakowała po powrocie znakomicie. Cały czas myślę o zrobieniu manicure, odkładam to z dnia na dzień, ale jutro już nie będzie wytłumaczenia. Na obiad gęś pieczona + naleśniki z kapusta I pieczarkami, bo musieliśmy je zjeść przed wyjazdem. Poza tym spokoj, cisza, absolutny relaks i wypoczynek. 

9 listopada 2024 , Komentarze (1)

Krótka informacja, skreślam z listy znajomych osoby, które od lata nie dają znaku życia. Szkoda, ale wzajemność to uprzejmosc. Jeżeli komuś nie pasuje pisać, można zamknąć wpisy tylko dla siebie. Proste i honorowe.

9 listopada 2024 , Skomentuj

Pogoda nie zachęca do spacerów , zresztą dziś dzień porządkowania. Rano jeszcze chwilkę położyłam się na macie rehabilitacyjnej, aby rozluźnić lędźwie. Potem jeszcze naciąganie powiezi poprzez walkowanie stop. Ciekawe, że na siedząco nic nie boli, ale na stojąco oczy wychodzą z orbit. Wyprałam pralkę, co brzmi dziwnie, ale tak trzeba, aby funkcjonowała jak najdłużej. Ugotowałam kisiel z mango, którego kawałki mrozone kupiłam kiedyś. Dodałam ciemne winogrona jako dekoracje i do smaku. Czerwona kapusta do niedzielnego i świątecznego obiadu, zupa warzywna z tego co w domu. Wyjazd nawet na kilka dni wymusza pozbycie się resztek. Kupiec naszego Dyzia seniora przyjechał, aby odebrać całe koła, z oponami zimowymi, bo teraz to nam niepotrzebne. Poprzednio mąż zapomniał dać. W podziękowaniu otrzymaliśmy krówki mleczne i nalewkę z pigwy, niestety nie własnej roboty. Nie przepadam za tego rodzaju gestami, ajezeli już, to wolałabym słoik miodu. Ale to darowany koń. Odkurzanie, prace kuchenne, przygotowanie gęsi do pieczenia, ot to co wykonuje się zwyczajowo w domu. We wtorek rano nasz Dyzio junior otrzyma zimowe buciki. Po wymianie pojedziemy odpoczywać nad otwarte morze. Wokół cisza i spokój, turystów nie słychać. Staram się nie myśleć o moim zdrowiu, a dokładnie to myślę pozytywnie, aby nie wywoływać wilka z lasu. Coraz chłodniej za oknem,zmierzch nadchodzi tak szybko. Postawiłam w domu kilka ozdób świątecznych, będę dokładać sukcesywnie. W ten sposób wprowadzę się powoli w stan oczekiwania, bo na tym chyba polega idea adwentu.

8 listopada 2024 , Skomentuj

Wyniki krwi, tarczycy I cholesterolu ok. Cukrzycy nie mam. Gorzej z płucami, coś wychwycił rtg. Na 27 listopada umówiłam wizytę u pulmonologa. Martwię się, bo teraz rozumiem, skąd brak sił, osłabienie i brak tchu po małym nawet wysilku. Niestety, wizyty tylko prywatne, ta była najwcześniej. Cóż, muszę poczekać, sama przecież nic nie zrobię. Moja poranna flegma i jej odksztuszanie to pewnie symptomy. Dziś pogoda tragiczna, ale poszliśmy przewietrzyć głowy w stronę morza. Pusto, cicho i bardzo smutno. A my we wtorek mamy w planach wyjazd na kilka dni. Chyba zakopię się w czymś ciepłym z książką i herbatą. W drodze powrotnej do domu kupiliśmy buraki w Biedronce, na sok. Sokowirówka wycisnęła co trzeba, wypiliśmy po kubasie i nagle...., oboje zaczęliśmy skarżyć się na ból brzucha, bardzo nieprzyjemny bol brzucha. Nie mam pojęcia skąd to się wzięło, może chemia w warzywach? Krople miętowe, koper włoski , trochę poleżałam , pomogło . Po godzinie zjedliśmy pstrąga smażonego na papierze do pieczenia, salsę z pomidorków koktajlowych kolorów różnych , ogórka kiszonego , cebuli czerwonej i kilku liści zielonych wyjętych z mixa sałat. Popiliśmy kefirem, nic się nie działo z brzuchem. Zagadkowe to samopoczucie po soku. Wpadłam na pomysł obicia dwóch foteli. Wybrałam rodzaj tkaniny, może jutro umowie się do tapicera?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.