Poranek jak od dłuższego czasu (14 dni) taki sam: śniadanie, opatrunki, masaż, sprzątanie. Teraz tylko opatrunki są mniej pracochłonne, bo to dezynfekcja, plasterki. Pranie nastawione, rozwieszone, mąż zaopatrzony w podreczne potrzeby, a ja w miasto. Najpierw przychodnia i odbiór skierowania na rehabilitację, potem zakład rehabilitacyjny , ustalenie terminów i rodzajów zabiegów. Od siebie dodałam masaże, zapłaciłam i nie będzie dyskusji po co. Następnie spacer, morze było dziś groźne na horyzoncie, słońce dopiero się budziło na poważnie.Yacht Club, plaża , bulwar, powrót. Po drodze zakupy. W domu czas na obiad, zrobiłam mielone kotlety z mięsa indyczego i łopatki, do środka włożyłam kawałek mozzarelli . Do tego surówka z pekińskiej, marchwi i jabłka. wcześniej była ogórkowa , na deser sałatka owocowa z melona, gruszki, jabłka I mandarynek. Wyprałam w międzyczasie kurtkę , zdjęłam pranie, nastawiłam zmywarkę, usiadłam. Kolana bolą , biodra bola, wyszło 6000krokow. Herbata + kostka czekolady. Teraz chwilą relaksu, czytam Wojciecha Wójcika " Kurs na smierc". Dobre dialogi, więc to sama przyjemność. wczoraj wieczorem film Palmer z Justinem Timberlakem, kolejny obraz Ameryki prowincjonalnej, z obsesja na negowanie inności. Gdyby Mateusz Kościukiewicz zagrał we Wzgórze Psów chociaż 10% procent tego ,co pokazał maly bohater Palmera, byłoby fajnie. Dziś coraz dłuższe, słońce coraz wyżej , a ja już o wiosnie myślę . Zamówiłam buty do pieszych wędrówek , skórzane, z szerokimi noskami, powinny być wygodne. Będą mi natchnieniem dla dni , które mają nadejść.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.