Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 269858
Komentarzy: 6725
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 23 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

23 stycznia 2025 , Komentarze (1)

wieści są pozytywne. Mąż już wstał,  porusza się o kulach i cwiczy na szynie . Wymioty przeszły, ale dopiero dziś rano. Pocieszyłam męża, że to było ostatnie kolano😉. Powrót do domu sobota, niedziela.  Teraz to szybko idzie na szczęście.  Rekonwalescencja  przebiega szybciej w warunkach domowych.  W oczekiwaniu na męża  ugotowałam rosół, bo będzie galaretka, zrobiłam bitki, bo to było życzenie  męża. Poza tym pranie, czyszczenie sofy, dwóch foteli i dywanu. Dziś to był mój ruch fizyczny. Na jutro planuje zakupy, mycie łazienki i zajęcia kuchenne. Odżywiam się byle jak, co tam wpadnie pod rękę.  jutro zrobię burgera, dziś były resztki. Z przyjemnością pójdę na Hale Targowa, do biblioteki, do Spar po inne zakupy. Wczoraj oglądałam drugi sezon serialu Krew z Krwi. Gdy obsada dobra to i film idzie. No i przy okazji Gdynia pokazana, kawałek Elbląga. Wieczory smutne bo samotne, ale takie chwilowe rozstanie powoduje, że obecność drugiej osoby się docenią.

21 stycznia 2025 , Komentarze (6)

Rano mój chłopina pojechał do szpitala. Został ulokowany na oddziale, zatem wszystko według planu. A ja mam dzień samotności domowej. Długo leżałam, książka, kawa, tablet, znów książka. Na obiad zjadłam dużo rosołu,kawałek ciasta. Piszemy ze sobą smsy ,nie nadaje się do bycia samotna. Potrafię być sama, ale nie samotna. Cały rytm życia się zawala, nic nie zostaje z rutyny, nie ma  sie do kogo odezwac. Takie krótkotrwałe odklejenie się od codzienności jest ok., ale nie na stałe. Pogoda dziś to powtórka z ostatnich dni ponurych. Rano był przymrozek -1 stopień. A, jeszcze jest tv , teraz oglądam to, co mężowi nie pasowało. 

20 stycznia 2025 , Komentarze (5)

Nie pojadę jutro z mężem do szpitala, bo tam czeka się długo na pielęgniarkę oddziałową. Z pewnością natomiast pojadę odebrać, bo pomoc będzie niezbędna. Dziś ładny dzień, sloneczny, ale horyzont we mgle, Gdańska nie było widać. Jeszcze ostatnie zakupy gabarytowe , zrobiłam sałatkę jarzynową, mąż weźmie w słoiczku do szpitala. Na obiad rosół z makaronem I gotowane mięso indycze z tegoż rosołu. Znów jedno danie Mado, ale celowo, bo sama jadam inaczej, po co więc ma zostać?. Oczekuję, że zabieg będzie w czwartek, mąż wróci w niedzielę. Zamówił bitki wołowe z grzybami. Syn namawia na wielkanocny wyjazd do Berlina. Zobaczymy jak to ze sprawnością będzie. Dzwoniła szwagierka, rozmowa ponad godzinę, bo ona lubi opowiadać historie swojej rodziny. Pytałam o wnuka, który nie podszedł do obrony licencjatu, a właściwie jej nie napisal, nie kontaktował się z promotorem, kompletnie nie zrozumiał idei studiów i samodzielnej pracy. To 23 latek, całe wakacje migał się od pracy przy rodzinnym interesie, bo pisał pracę! Teraz , podobno, chce studiować zaocznie, ale jeszcze nie wie co. Ważne, że tam będą koledzy.Tak teraz ma wyglądać dojrzałość, pelnoletnosc?. Pamiętacie swoje czasy kształcenia? Gdy człowiek wstydził się, ze się nie przygotował? A samodzielność w gospodarowaniu wcale nie wielkimi środkami finansowymi? A staranie się o pracę po nauce, właściwe plany i wizję przyszłości? Szkoda, strata, beznadzieja. Jak tylko słyszę o młodych starających się, aby ich życie było jakieś, to przyklaskuję, bo warto cenić takich ludzi. I nadal mam nadzieję, że jest ich więcej niż tych całe życie na garnuszku rodziców, bo mogą. 

19 stycznia 2025 , Komentarze (9)

Już szykuję moje nowe buty, bo wiosna dziś absolutna. Oczywiście w słońcu. Buty poczekają pewnie z tydzień, bo następny ma być dosyć chłodny. A w sprawie butów, to jestem ich absolutną fanką, kolorowe, lekkie, na platformie, broń Boże na obcasach. Nosiłam już francuskie sandały, przed laty, koloru pieknego granatu, zapinane na paseczek, takie w stylu " do szkoly". Były bardzo wygodne, zazdrościły mi koleżanki w pracy, przetrwały ok. 10 lat. Były też włoskie, czerwone, na podwyższeniu kwadratowym, przed laty niespotykanym. I tu wzbudzały euforię płci pięknej. Nie wspomnę o lakierowanych Gaborach koloru przydymionej śliwki, które są dyżurnymi na imprezy taneczne. Tych akurat imprez coraz mniej, buty mnie przeżyją. Bo te ślubne, dawnej Syreny, miałam przez całe studia i kilka lat po, a brałam ślub na II roku. Teraz optuje za szerszymi noskami, muszą być wygodne, lecz z pazurem. Te przygotowane to czarny lakier z czerwonymi dodatkami. Świetne do szerokich spodni. Dobra, spacer tradycyjny, obiad też, bo niedzielny rosół I kurczak pieczony. Pozwoliłam sobie na deser po obiedzie, to kawałek chalwy i do tego czarna kawa z kawiarki. Obejrzałam Wzgórze Psów, nie uwiodl mnie. Kościukiewicz zamglony, bez pazura, mnóstwo wulgaryzmów, jakby bez q..y Polacy nie potrafili rozmawiać. Nie kojarzę takich sytuacji w naszym domu, to nie jest normalne. Historyjka mocno naciągana , aktorstwo takie sobie. Więckiewicz gra cały czas na jednej nucie, dla mnie szkoda czasu, ale może będą fani. 

18 stycznia 2025 , Komentarze (6)

Niestety, dziś brzydko, a taką miałam nadzieję na słońce. Denerwuje mnie to, że poranki są takie ciemne, ponure, odechciewa się wstawać. Siedzę teraz z książka obok, mam przed oczami świeczniki zapalone i marzę o ciepełku słonecznym. Przed chwilą oglądałam ewentualne noclegi czerwcowe w Świętokrzyskiem, to w ramach marzeń, przyjemności w tym ponurym dniu. Codzienne kroki wykonane, chociaż wyszliśmy dziś później. Rano było pranie zdjętej pościeli, drobne zakupy i gotowanie rosołu. Rosół będzie na jutro, dziś poszliśmy zjeść obiad do Róży Wiatrów. To restauracja przy molo i Dworcu Żeglugi Gdanskiej, wybudowanym w 1976r. Pamiętam to, bo sensacją była jego konstrukcja, architektura. Zresztą podziwiana przez znawców do dziś. Miała to być przystań promowa dla jednostek że świata, ale nie zgodziło się wojsko. Niezwykłym rozwiązaniem są schody zawieszone na stropie i wiszące jakby w powietrzu.. Restauracja z pewnością nie zyska uznania wśród młodych, bo to obrusy, kelnerzy elegancko ubrani, klasa. Jedzenie super, dla każdego do wyboru. Są owoce morza, ryby, drób i miesa. Są pierogi i coś dla dzieci. Karta nie jest długa, co oznacza świeże dania. Przy stoliku obok siedziało 4 panów, z rozmowy wynikało, że to emerytowani oficerowie. Spotykają się co jakiś czas przy wódeczce i dobrym jedzeniu. Byli w naszym wieku, opowiadali swoje przeżycia gdzieś w świecie i bawili się doskonale. Zjadłam rosół z kaczki,mąż grzybową na podgrzybkach, byly ogromne i prawdziwe. Potem sandacz pieczony na borowikach- ja, mąż zamówił golonkę z dzika. Do tego po kieliszku wina, widok na Zatokę Gdańska, czego chcieć więcej? Po obiedzie kolejny spacer, aby zrzucić kalorie. Deseru już nie było, a na kolacje wypije kefir. Od wczoraj zażywam kolagen domowy, polecany przez jednego z lekarz na YT. 1 łyżka żelatyny rozpuszczona w 1/4 szklanki wody, 1,5 szklanki soku pomarańczowego, wymieszać, wypić. Mężowi z pewnością pomoże i teraz i po zabiegu. A może i moje biodro przyjmie dawkę z przyjemnością?

17 stycznia 2025 , Skomentuj

Wprawdzie rano pękł wężyk od bidetki i lekko zalało łazienkę i kuchnię, ale poza tym dzień miły. Mąż wymienił i naprawił, poszliśmy tradycyjnie na spacer. W Yach Clubie było bardzo zacisznie, słońce grzało i od razu przyszła na myśl wiosna. Na redzie sporo statków handlowych, w okolicy kręcą się turyści w wieku emerytalnym, bo dla takich każdy czas jest dobry na wyjazd. Gdyby nie zabieg męża to pewnie też byśmy wyjechali. Obiad dziś był komponowany według potrzeb. Zupa ogorkowa( już koniec), leczo, pieczona gruszka z lodami waniliowymi, chalwa i kawa. Można było jeść osobo jako jedno danie + deser lub wszystko. Jutro obiad w mieście,  aby mąż miał miłe wspomnienia na kilka dni nieobecności. Na spacerze wspominaliśmy nasze wyjazdy, planowaliśmy kolejne. Polska ma tyle ciekawych rzeczy do pokazania. Za granicę może we wrześniu? Pogoda będzie łagodniejsza i morze nagrzane.  Ale pierwszy będzie Kraków,  potem Podlasie środkowe i być może  swietokrzyskie. W internecie jest mnóstwo informacji o nieoczywistych a przecudnych miejscach, które odnowione kuszą teraz swoim blaskiem. Jest wielu pasjonatów  odkrywających je, jak ja.

16 stycznia 2025 , Skomentuj

Słoneczko kochane wreszcie zawitało. Wiem, że to tylko na parę godzin, ale nastrój od razu szybuje. Resztki śniegu w zacienionych miejscach jeszcze nie dają za wygraną, to jednak ich koniec. I nawet ptaki śpiewają radośniej. Spacer to 8000 kroków i 6,5 km. Całkiem , całkiem, jak na inwalidę prawie bez kolana i jego partnerkę z niesprawnym biodrem. Wzięłam na spacer trochę pszenicy dla ptaków . Uraczyly się gawrony, wróble i szpaki. Rozśmieszył mnie gołąb, który jako jedyny przy porcji ziarna dziobał jak karabin maszynowy, aby zjeść przed braćmi. Natura! Dziś bez zakupów czyli luzik. I na dodatek obiad mam zrobiony. To ogórkowa, kurczak pieczony, surówka z pekińskiej z marchwią i jabłkiem. Nawet deser popełniłam - mus czekoladowy z mandarynkami. To nie są porcje,o których mówi się " sluszne". To raczej takie degustacyjne , oprócz zupy, bo tu norma. Na szczęście jadamy zawsze o tych samych porach czyli 8, 13:30, 18. Mam więc przerwę 14 godzin. 

15 stycznia 2025 , Komentarze (4)

Fajna data, bo 05.05.2025. Będę miała konsultacje i ustalany termin operacji biodra. Przewidywany termin to pozna jesień i to mi pasuje. Wczoraj wylądowaliśmy w łóżku po 21, czytałam długo, aż ldo zmorzenia snem. Sny powtarzające się to czekanie na jakiś pojazd, obawa że nie zdążę, poszukiwania męża, który gdzieś się zawieruszył. Spałam do 6, o tej wstaje mąż, ja deczko później. Wyjechaliśmy z domu o 9, jeszcze mało ludzi było na trasie. Najpierw zakupy, gabarytowo duże i ciężkie , warzywa korzenne, ziemniaki, itp. Po zakupach wykorzystałam, kilka diamentów w Hebe i kupiłam nowy tusz do rzęs. Kawa u Sowy + ciastko owsiane i w samochód. W Wejherowie byliśmy sporo przed czasem i tak też zostałam przyjęta, bo nikogo innego nie było. W drodze powrotnej zwróciłam uwagę na wysoki poziom wody w rzecze Reda. Oj, aby nie było podtopień. Dziś na obiad tylko ogórkowa, Mada przepraszam. To zupa zaliczana przeze mnie do ulubionych. Codziennie zapalam t- lighty w świecznikach od syna. Ich blask poprawia nastrój. Fajny prezent. Mąż poszedl do Empiku po przewodniki,ja zjadlam kawalek chalwy, pije herbate Earl Grey i za chwilke ma zamiar zabrac sie za czytanie. Tym razem to kryminal Wojciecha Wojcika pt."Martwa woda". Zaczął sie ciekawie. Moja waga sie trzyma na dobrym poziomie, do jesieni postaram sie wzmocnić mięśnie, aby rehabilitacja przebiegala sprawniej. Na szczęście do tej pory nie utykam i nie kolebie sie przy chodzie, jest zatem nadzieja, że, po zabiegu tak też zostanie. Marzę o podniesieniu stopy ze skrętem na wysokość uda , o nałożeniu buta bez pomocy męża , o braku bólu w nocy,o wstawaniu z krzesła bez bólu w pachwinie. Za rok o tej porze będę po zabiegu, oby.

14 stycznia 2025 , Komentarze (4)

wieża samotności. To tytuł utworu zespołu Sztywny PAL  Azji. Tekst doskonały, ostatnio na YT ukazał się pierwszy teledysk . Panowie nieco starsi, ale nadal w formie. Ciary mam gdy słyszę piosenkę, jest niesamowicie realna, także dziś. Wczoraj oglądaliśmy na YT "Kupca Weneckiego" Shakespeare . Al Pacino Jeremi Irons i Wenecja. A dziś spotkaliśmy koleżankę z lat naszej obsesji brydżowej, gdy jeździliśmy do nich co wtorek i noce zarywalismy. Jej mąż w moim wieku, zmarł 3 lata temu. Miał Parkinsona. Znajoma opowiadała o swojej wizycie w RPA i czarnym rasizmie tam panującym. Cóż, świat zmienia się na naszych oczach. Ona jest starsza ode mnie o rok, ale czułam się młodsza o najmniej 5. Kobitki, dbajcie o siebie, bo warto. Spacer deczko krótszy, idzie zmiana pogody, to mąż ma bóle . Wyszło 6500 kroków I 4,5 km. Obiad dziś resztkowy, co dobre trzeba zjeść. Mała miseczka zupy fasolowe, to już ostatki, do tego kromka chleba z salcesonem ozorkowym. Zaszłam do mięsnego i takiej nabrałam ochoty, że kupiłam 2 plasterki. Drugie danie moje w postaci tagliatelle z niedzieli, mąż zje gulasz z makaronem. Mix sałat i tyle. Na jutro ugotuję ogórkową na żeberkach i to będzie wszystko, bo planujemy wizytę w szpitalu w Wejherowie i zgłoszenie mojego biodra. Po drodze wizyta w Auchan i zakup tych gabarytowych rzeczy, których nie dźwigam . Aktualnie pogoda się zepsuła, idą chmury , udało się znów wyjść przed deszczem. 

13 stycznia 2025 , Komentarze (3)

Rozbawił mnie mąż budząc słowami piosenki Nieżywych Schabuff: " A gdybym był krogulcem....:" i dalej " .... z teczka do twego ciala". Moja wyobraźnia szalała, wyobrażając sobie nagiego mężczyznę z tą teczką!🤣. A potem już nie mogłam uwolnić się od tej piosenki. Z uśmiechem na ustach przeszliśmy bulwar i nawrót przez Swietojanska. Morze dziś spokojne, płaskie bo bez fal. Widoczność znakomita, trochę słońca było i ludzi także, stęsknionych spokojnej pogody. Po drodze rozmowy o zbliżających się wydarzeniach, mąż planował jeszcze co kupić, aby odciążyć mnie przez czas jego unieruchomienia. No i wyjazdowe plany, do których ja podchodzę spokojnie,mąż zamartwia się ewentualną zmianą terminów wyjazdów do Krakowa i na Podlasie. Pocieszam, bo 70 urodziny mogę obchodzić cały rok, ten jeden dzień nie jest taki istotny. Kawa i ciastko owsiane w Marioli na Swietojanskiej, gdzie zawsze sporo emerytów. Potem EMPiK , zamówienie dwóch przewodników i zakup dwóch książek. Jeszcze drobne zakupy już przy domu. Dzisiejszy spacer to 8000 kroków i 5,5 km. Wreszcie powrót do normy. Na obiad ostatki zupy fasolowej, jakoś nie potrafię ugotować tylko na 2 dni. Poza tym dawno nie przygotowywane kotlety mielone, ziemniaki i uduszona kapusta kiszona, doprawiona kminkiem, z suszonymi grzybami. Wreszcie skonczylam książkę"Lata beztroski",powieść  o trzech pokoleniach brytyjskiej rodziny z wyższych sfer, tuż przed II wojną  światową.  Książka  dobra, ciekawa, ale trzeba czytać ją w spokoju i z zaangażowaniem, wówczas wciągnie.  I jeszcze, mąż zamówił już szynę CPM do rehabilitacji, oj tak , to tylko tydzień. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.