Już po weekendzie ;( i trzeba było wrócić do Krakowa na zajęcia, a jeszcze tekst do przeczytania mam ;/ na jutro ehhhh ależ mi się nie chce....
Po weekendzie dobrze w sensie dietowym bo ćwiczeniowym to średnio a nawet bardzo BRZYDKO!! chociaż w piatek byłam w miescie rowerem to tak z 40 - 60 min na rowerze spedziłam. A tak to nic, oprócz pracy a tam ciagle na nogach jestem. Wczoraj byłam w MC donald ale ja zjadłam tylko loda i max 1/2 cheeseburgera i kilkanaście frytek. TYLE!! a mój chłopak mówił, zjedz, zjedz!!! proszeee nie możesz nic nie jeść! ale mówię nie jest tak ze nic nie jem a i tak nie powinnam tego jeść W OGÓLE.
Dzisiaj:
OBIAD: 5,5 pierogów ruskich
KOLACJA: 3 parówki, 4-5 plasterków sera żółtego, troszke (malutko fety), ketchup, 1.5 mandarynki
wazyłam się i schudłam 1.5 kg....ciesze się, ale z drugiej strony raczej zakladu nie wygram....ehhh
a co do zakładu powiedziałam wczoraj mojemu chłopakowi, że ja bede dalej sie odchudzać a ON moze sie napić ( mecz przegrał wczoraj, jak byście widziały jego smutna mine, no aż żal było patrzec) uległam mu i powiedziałam ze może pić. A ja dalej bede sie trzymała diety.