Będąc dzieckiem, dostawałam od babci landrynki. Dziś nie przepadam za landrynkami, bo zawsze mam poranione podniebienie po nich i pocięty język, ale kiedyś z każdej paczuszki zawsze najpierw wyjadałam te białe landrynki. Mówiło się na nie migdałki, ale nie wiem jaki to był smak. Może cukru? Nie wiem. Potem wyjadałam zielone – jabłuszko. Czerwone były słodsze – jakaś truskawka czy coś?
Zawsze lubiłam kukułki – nawet jakiś rok temu kupiłam sobie paczuszkę w polskim sklepie. Rozpadają się one szybko i też tną mi język i podniebienie – czy jako dziecko byłam bardziej zahartowana? Dziś czuję, że mi język przyrasta i nie mogę go wyżej podnieść, jak robię te posty i mniej przeżuwam. A kiedyś to co? Węgiel jadłam, że nie pamiętam, bym miewała afty, nacięcia w buzi? Naprawdę nie wiem.
Moją stałą i wielką miłością jest czekolada. W Polsce byłam wielkim fanem fioletowej czekolady z Goplany. Pierniczków Katarzynek w czekoladzie. Milki happy cows. Zaś gdy jeździliśmy do babci PKS-em [3 autobusy i ostatnie 2 km z buta], to mama kupowała nam na drogę zawsze wafelki – wtedy jeszcze nie było familijnych i dla mnie familijne nie były nigdy super smaczne. Tamte wafelki były układane wzdłuż opakowania. 5 cienkich wafelków o smaku truskawkowym lub orzechowym dla mojego brata i takie same wafelki ale o smaku kakaowym dla mnie.
Teraz ze słodyczy mam zupełnie inne menu, bo ciężko o dobre wafelki w Holandii. Milka jest mi za słodka. Goplany tu nie sprzedają. Są za to czekoladowe jajeczka, które są co roku w sprzedaży – najlepsze w sieci marketów Jumbo. Lubię czekoladę Verkade – najstarsza firma robiąca czekoladę w Holandii. Lubię ciastka Prins, które są jak nasze polskie Hit. Lubię ich szarlotkę, choć wiem, ze to nie typowy słodycz.
W sobotę rano zważyłam się po piątkowym poście. Miałam nadzieję, że waga spadnie więcej po prawie dwóch dniach nie jedzenia, ale nie wyszło. Musi wystarczyć spadek wielkości 100g.
Dzień był aktywny – jak to sobota. Pojechaliśmy rano na pedicure i zakupy – rowerami – bo blisko. Było fajnie na pedicure – pani ma gabinet w swoim mieszkaniu przy samym centrum. Pokombinowała z męża i moimi odciskami od ciężkich roboczych butów, przycięła paznokcie, dała kilka polecajek na kosmetyki. Później odwiedziliśmy drogerię i zrobiłam sobie zapas szamponów, bo była promocja i kupiłam mascarę, bo moja była już stara i kleiła się. Weszliśmy też do Aldi, bo miały być bluzy męskie i mąż chciał sobie kupić. Ja wyczaiłam, że miały być sweterki. No i był, jeden… Nie wiem czy nie pomylili się i zamiast wyłożyć je w sobotę to dali w tygodniu i wszystkie się rozeszły? Bo one nie były nawet w paczkach, tylko luzem rzucone. Znalazłam więc dwie białe koszulki bez kodów, które sprzedali nam za 4 euro każda i mąż będzie miał do pracy. Te, które nosi obecnie już po kolei wypadają, jak widzę w nich dziury.
Później było bieganie i trening. Był to ostatni trening w systemie nagród – dready. Postanowiłam kolejny też zrobić o dready i takie 4 rundy. Wtedy, jeśli nie odważę się zrobić prawdziwych dreadów, to choć kupię sobie te doczepy i je zaplotę. Choć pewnie pójdę od razu w normalne dready z przedłużeniem – to będzie jednak o wiele większy koszt, który na razie można zgadywać, bo liczy się od roboczo-godzin plus cena za przedłużenie z naturalnych włosów. Nie dość, ze na razie włosy muszą mi jeszcze co najmniej 7 cm urosnąć, zanim będę mogła przyjść na dzierganie dreadów, to jeszcze moim pierwszym celem finansowym jest ogród. A do tego mam połowę kasy jedynie – no i będę jeszcze na wycieczkę rowerową jechać z tego budżetu. Ale wyzwanie 8 tygodniowe ukończone.
Dzień zaczęłam średnio. Jak zwykle po poście, rzuciłam się na duże śniadanie. Zjadłam sałatkę cezar, którą uwielbiam. Niestety chyba ciało nie do końca chciało takiego śniadania i po bardzo boleśnie o tym poinformowało. Biegunka. Dobrze, że uspokoiło się nim wsiedliśmy na rowery.
Na lunch zjedliśmy klejący chleb pomarańczowy o smaku waniliowym – dosłownie taką ma nazwę. Sinaasappel sticky brood. Był bardzo smaczny, zjadłam go zajadając się Danio straciatella. Chlebek trzeba było najpierw podpiec w piekarniku.
Posmakowałam 2 jajeczka czekoladowe, które kupiliśmy w Jumbo. O dziwo w miksie jest mango i kokos, a w regularnej sprzedaży tych smaków już nie ma. Podobnie nie sprzedają już precla.
Na obiadokolację mąż podał krewetki na masełku. Moczyłam sobie w tym chleb – którego zapomniałam ująć w kaloriach – no to pewnie tego dnia zjadłam 3,5 tys kcal…. Nieźle… Do kolacji było wino, po którym mąż przyniósł swoją ręcznie robioną bombonierkę i posmakowaliśmy wszystkich 7 smaków, jakie wybrałam do zrobienia. Bardzo ciekawy był smak Bastogne. Rokitnik był fajny, ale biała czekolada, w której był była mi za słodka. Ogólnie za białą czekoladą nie przepadam. Rozmaryn/karmel był fajny, a pistacja bardzo smaczna. Najbardziej rozczarowujące były ziarna tonki. Dawały posmak marcepanu, ale już nie wanilii.
Podczas biegania widziałam już wiosenne kwiatki. Narcyzy jeszcze nie kwitną, ale są już krokusy i przebiśniegi.
Sool84
14 lutego 2023, 20:46Kinder Maxi King to mój ulubiony 🙂 Z dzieciństwa pamiętam, że lubiłam oszukane czekolady czyli wyrób czekoladopodobny. Niedawno nawet natrafiłam na coś takiego w tureckim sklepie, produkt że wschodu,taki jakby batonik. O! I jeszcze domowy blok czekoladowy,na mleku w proszku z niebieskiego woreczka 😍
Jellybeanbingbang
14 lutego 2023, 19:34Nie ciągnie mnie za bardzo do słodyczy, wolę słone przekąski. Ale jeśli już mam ochotę na słodkie, to moim numerem jeden zawsze są lody śmietankowe w słodkim rożku :D.
KochamSiebie2020
14 lutego 2023, 11:50Trafilas. Fioletowa Goplana.
eszaa
14 lutego 2023, 10:01nie jestem fanką czekolady, dlatego zawsze ona u mnie jest, jakby co ;) za to pokażcie mi tiramisu,a zaraz sie obślinię i nie oprę pokusie, żeby zjeść. Ewentualnie inne ciacha z kremem. Co dziwne nienawidzę słodkiej kawy, czy herbaty
Babok.Kukurydz!anka
14 lutego 2023, 15:59Ciasto bastogne próbowałaś?
eszaa
14 lutego 2023, 16:02nie, pierwsze słyszę
PACZEK100
13 lutego 2023, 15:07Uwielbiam Milkę mleczną:) i tiki taki.
bali12
13 lutego 2023, 14:31Goplana fioletowa jest najlepsza!!!!! a landrynek białych nigdy nie lubiłam i zawsze zostawiałam:) chętnie bym się z Tobą podzieliła:)
krystynaaaaa
13 lutego 2023, 12:13Ja uwielbiam prawie wszystkie słodycze ale najbardziej czekoladę mleczną z dużymi orzechami, michałki,tort bezowy z owocami i nutelle którą czasami jem łyżkami... i dlatego przez słodycze jestem gruba... niestety to moja największa słabość i z tym cały czas walczę jakby nie ta pokusa to była by ze mnie laska. Pozdrawiam serdecznie:)
krolowamargot
13 lutego 2023, 11:05Czekoladki Kasztanki, ciągnące krówki, galaretki w czekoladzie, Bajeczne i Pierroty z Mieszanki Wedlowskiej i batoniki Pawełek. A, i draże Korsarz! Teraz jadam agarowe galaretki, czekoladę sprowadzaną z Estonii i włoskie wegańskie czekoladki. Kiedyś będąc w PL kupiłam paczkę wegańskich krówek i zjadłam je całe, zanim doszłam do domu. Od tego czasu nie jem krówek w ogóle :-) z holenderskimi słodyczami sklepowymi mam problem, bo oni wszędzie dodają mleko. Czasem kupujemy owoce/orzechy w gorzkiej czekoladzie, ale my ogólnie wolimy inne smaki.
Babok.Kukurydz!anka
13 lutego 2023, 11:33Królowo, jak Ty mi teraz zaimponowałaś, 😂 przypomniałaś mi o takich galaretkach w kształcie cytrusow. Ułożone w okrągłej tacce jak cytrynki, pomarańcze i limonki. Uwielbiam te kasiory
krolowamargot
13 lutego 2023, 13:03Ciągle są! można kupić ten przysmak:-)
equsica
13 lutego 2023, 10:30Dumle i śliwki w czekoladzie to chyba moja topka.
Babok.Kukurydz!anka
13 lutego 2023, 11:34Dumle, tak. Przypomniały mi się alibi które w jutrzence można kupić na wagę
barbra1976
13 lutego 2023, 09:34Chyba nie mam. Lubię rafaello, ale też nie żeby świrować. Kiedyś o taaaak, za michałki bym zabiłam, ale oduczylam się jeść słodycze. Na szczęście. Lody lubię owocowe.
barbra1976
13 lutego 2023, 09:40Te białe były takie trochę migdałowate, jak amaretto.
barbra1976
13 lutego 2023, 09:44O, wafelki kakaowe też kochałam. A do teraz lubię piszingera z mlekiem skondensowanym i odparowanym. Tutaj to mleko nazywa się dulce de leche i w sumie mogłoby być moją ulubioną słodkością. Bardzo rzadko sobie na nie pozwalam a piszingera nie jadłam wieki.
Julka19602
13 lutego 2023, 09:00Jak pięknie pierwsze oznaki wiosny przywołują usmiech na twarzy.
vitafit1985
13 lutego 2023, 07:22Ty to jesteś czekoladowy ekspert.
Babok.Kukurydz!anka
13 lutego 2023, 11:35Smerf lasuch 😂