Na dworze gorąco,a mnie złapało przeziębienie...Masakra.Na dodatek mojemu młodszemu synkowi znudziło już się po tygodniu przedszkole i od dwóch dni nie chce chodzić do szkoły.Zostawiam go tam krzyczącego i płaczącego,a gdy przychodzę go odebrać to już wszystko jest dobrze.Myślałam,że z nim nie będę tego przechodzić,bo ze starszym miałam tak samo,dlatego wiem,że mu to przejdzie (albo i nie),ale serce mi się kraje,gdy on płacze a ja wychodzę.Krzywda mu się tam nie dzieje,dzieci fajne,panie również,pocieszam się trochę,że kilka dzieci w tym przedszkolu też płacze rano,podobnie jak Wojtek,więc nie jestem sama w tym wszystkim.Najlepsze jest to,że gdy go odbieram,to jest uśmiechnięty,opowiada,co robił,że było fajnie i w sumie to on nie wie, czemu płacze:)Ale jestem dobrej myśli,ze niedługo się przyzwyczai i mu przejdzie codzienny rytuał płakania.
Co do mojego odchudzania,to nie jest źle,ograniczyłam prawie do minimum wszystko,co słodkie,w razie napadu,ratuję się zamrożonymi zmiksowanymi owocami i sałatkami owocowymi z jogurtem naturalnym.Jedyne,co mnie boli,to ,że od wczoraj planowałam zacząć porządnie ćwiczyć,ale,że miałam gorączkę,a do tego okropny duszący kaszel,więc na razie muszę jeszcze z dwa dni poczekać.Schudłam dwa kilo,choć liczyłam na więcej przy mojej wadze startowej,no ,ale liczę,ze jak zacznę ćwiczyć to waga szybciej zacznie spadać.Moim marzeniem jest zrzucić ok 15 kg do świąt Bożego Narodzenia,ale nawet te 10 to byłby niezły prezent:)