Ależ mnie tu długo nie było ....
ale przy dzieciach jakoś czasu niewiele na cokolwiek
Ostatnio pisałam jak byłam jeszcze w ciąży, wiec już daaaaawno bo synuś skończył w poniedziałek 8 mcy już !!!!
Nasz Dawidek postanowił przyjść na świat dokładnie tego samego dnia co jego starsza siostra, czyli 7 marca- najbardziej tego nie chciałam...Ale teraz jakoś tak fajnie ze maja tego samego dnia, w końcu nie każde rodzeństwo tak ma
Poród odbył się naturalnie, strasznie się bałam, bo pierwszy poród pozostawił traumę, ale synek spiął się i po odejściu wód ok 3.30 na świecie był o 10.10:) miałam odrazu skurcze, do szpitala pojechaliśmy dopiero przed 6, bo po pierwszym porodzie podejrzewałam ze się tam naczekał, tymczasem akcja szła tak szybko ze mało nie urodziłam na korytarzu. Bardzo dobrze wspominam ten poród, mogę powiedzieć ze było cudownie ! Rodziłam znowu bez znieczulenia bo znowu nie zdążyli mimo żeśmy z mężem ciagle o nie prosili to było najpierw za wcześnie a za moment już za późno.
Dawidek rośnie jak na drożdżach, ma już dwa ząbki i jest bardzo pogodnym i uśmiechniętym małym kawalerem. Starsza siostra zakochała się w nim odrazu, opiekuje się, bawi się z nim, jest super:) bywają chwile zazdrości, ale kieruje to do nas a nie do małego.
Wagowo ... hm. Super!!! w ciąży przybrałam 20 kg, mimo uważania. Jednak już 3mce po porodzie miałam wagę 65 kg czyli tyle co przed ciąża
Jednak nie było to kolorowe chudniecie niestety. Tydzień po porodzie dostałam mocnego ataku bólu w okolicy nadbrzusza i mostka, mąż wezwał pogotowie, bo ciężko mi było oddychać i nie wiedzieliśmy co się dzieje - podejrzenie zatoru płucnego, szpital. Po badaniach wyszło ze żaden zator, zakrzep czy coś w tym stylu, wróciłam do domu bez diagnozy. Ból zmalał po lekach ale dalej dokuczał następnego dnia. Za kilka dni znowu atak, ale tym razem nie wzywaliśmy karetki, a nałykałam się leków przeciwbólowych i jakoś poszło. Po jakimś tygodniu przyznałam się mamie, opisałam atak i poradziła żebym poszła na usg bo ona tak miała przy kamieniach na woreczku żółciowym. Poszłam do rodzinnego, zrobił usg i rzeczywiście dużo małych kamieni. Zaleconą dieta lekkostrawna i tyle. Jednak nie pomagała dieta, nawet po suchym ryżu miałam ataki. W końcu skierowano mnie na operacje usunięcia, która miałam 30 maja, wiec 2,5 miesiąca żyłam o wodzie i chlebie, wiec nic dziwnego ze szybko schudłam. Częste ataki sprawiły ze zwyczajnie bałam się cokolwiek wziąć do ust. Po operacji bardzo szybko doszłam do siebie, na początku kazali lekko jeść, ale wszystko i sprawdzać czy coś mi szkodzi czy nie. Ogólnie wszystko poszło super. Teraz moja waga waha się między 65,5-67 zależy czy zbliżał się okres, przed którym wciagam wszystko co przede mną nie ucieknie;-)
Bo to tyle co u nas .... czyta ktoś to jeszcze? Jeśli tak to ciekawa jestem co u Was??? Buziaki